rozdział szósty, gdzie togami chce zakopać leona pięć metrów pod ziemią

221 21 72
                                    

— Możesz mi wyjaśnić dlaczego zawsze zachowujesz się tak gdy idziemy GDZIEKOLWIEK w gości? — zdenerwowany Togami właśnie prawił morały Komaru, która już może nie chciała płakać, ale zdecydowanie wyglądała jakby chciała zniknąć z terytorium tego domu — zdecydowanie zostaniesz ukarana, nawet nie myśl, że nie. Zero tabletu i telewizora. Przez tydzień.

— Ale tato!? Nic nie zrobiłam! Wywaliłam się niechcący!

— Żadne "ale tato". A teraz wybacz, ale wychodzę, ciocia Sayaka później tu przyjedzie cie popilnować razem z Nagisą, albo... ktokolwiek inny, nie wiem. Zobaczymy, czy do kogokolwiek się dodzwonię... Na półce masz płatki, mleko w lodówce — mruknął i zabierając kilka rzeczy, wyszedł z domu. Komaru westchnęła, odwracając się. Szkoda, że te płatki były tak wysoko. Nie ma przecież mowy, że tam dosięgnie.

Takie dni były chyba najgorsze. Kiedy tata się na nią gniewał i wychodził na cały dzień, nie wracając do późnej nocy! Zerknęła na zegarek, który wybił właśnie dziewiętnastą. Mruknęła jakąś obelgę w stronę ojca i jęknęła na brak tabletu. Jak widać jest zmuszona do wygrzebania kabla od telewizora z szafy ojca i nielegalnego oglądania Lego Ninjago Mistrzowie Spindżitsu.




— Kurwa, mówię ci serio mam dosyć — mruknął Togami, łapiąc za butelkę i podnosząc wzrok na Leona — i czego się śmiejesz rudy dzbanie...

— No wiesz, mówisz to mi. Obydwoje musimy sobie z tym radzić. Wiesz rozwody, dzieci... Tobie chociaż ta wariatka nie zawraca ciągle głowy, że nie możesz widzieć własnego dziecka! Debilka, za każdym razem gdy o niej myślę to mi się mdło robi. Przez nią całe pieniądze przeznaczone na sprzęt do muzyki musiałem wywalić na sądy, prawników i alimenty!

— Ta... Ale wiesz... Komaru to pomimo wszystko przeżywa. Często pyta czy Toko w ogóle nas odwiedzi i chociaż mówię, że niedługo... To wiem, że jak narazie to się raczej nie zapowiada aby się pojawiła... W przeciwieństwie do twojego dzieciaka. Ten to ma ciągle jeden wyraz twarzy, kamień dosłownie.

— Ale od Nagisy to ty się odczep, naprawdę kochane dziecko, tylko się zamknął w sobie. Poza tym, czekałem na tą chwilę całe życie — uśmiechnął się i podstawił mu pod nos telefon — Skoro i tak jesteś sam, to stwierdziłem, że...

Po chwili został opluty alkoholem Togamiego, który prawie odwiedził tamten świat, zadławiając się. Naprawdę nie mógł uwierzyć własnym... oczom...

— Jak mogłeś w ogóle pomyśleć, że zakładanie mi tinderopodobnej aplikacji to dobry pomysł?! Czy tobie naprawdę życie niemiłe? — warknął Byakuya, wycierając się chusteczką i patrząc na bardzo zadowolonego z siebie Leona, który chyba nie wyczuł, że Togami niezbyt popiera jego genialny pomysł.

— No co? Jesteś sam od dłuższego czasu.

— I naprawdę absolutnie MUSIAŁEŚ mnie nazwać SuperOjciec2? Myślisz, że kogo przyciągnę? Zdesperowane rodzin kobiety szukające samotnych ojców?

— Inne fajne nazwy były zajęte...

— Świetnie — westchnął Togami i wziął telefon do ręki — to się po prostu przesuwa? Niech ci będzie, ale i tak pewnie niczego nie osiągnę. Zobaczymy... Nie, nie, absolutnie nie, brzydka, nie, nie, zapewne rasistka, wygląda na głupią, nie, nie...

— Ty masz standardy wyższe niż moje ego, wiedziałeś o tym?




Makoto i Kyoko po spędzeniu jeszcze kolejnej godziny u Sayaki jakimś cudem dotarli z powrotem do mieszkania chłopaka. Kyoko była ledwo zdolna do chodzenia, ale przynajmniej wiedziała co się wokół niej dzieje. Obecnie lamentowała, że totalnie olała pracę, że szef ją zabiję i że to koniec świata. Naegi wygrzebał klucze z kurtki i otworzył drzwi do mieszkania, do którego Kyoko zwyczajnie wpadła leżąc na podłodze bez chęci wstania.

— Makotooo — zapłakała dziewczyna, przysuwając się w stronę kanapy.

— Mam teraz o wiele bardziej ważniejsze sprawy niż twój alkoholizm Kyoko! — prychnął Makoto — Mój idealny wieczór z Togamim został zniszczony! Zepsuty! Mówiłem, wszystko przez to dziecko! Nie dostałem w końcu nawet tego jego przeklętego numeru! Idę... idę popłakać sobie znajomym z Tindera... Tam mnie przynajmniej chcą...

— No takiej pizdy jak ty nikt by nie chciał — Kirigiri zachichotała z własnego dowcipu.

— Udaję kobietę! — przyznał Makoto, czerwieniąc się — nikt nie zauważy... a jak będzie się chciał spotkać czy coś, to najwyżej... mu powiem...

— Ach, czyli nagle udajesz kobietę, aby kogokolwiek zdobyć. No jeszcze powiedz mi jaki masz nick i czy mam się do reszty załamać... Jesteś absolutnie beeeezradny w życiu Mmakoto, tyle ci powiem!

— Może lepiej nie... — Naegi westchnął patrząc w ekran telefonu i nakładając na siebie kołdrę — W ogóle ktoś mnie właśnie przeciągnął na tak... Nie ma profilowego ale..

— No, jaki ma nick? SugarDaddy123? — Kyoko znowu się zaśmiała i podniosła się z podłogi. Chwiejnym krokiem podeszła w stronę Makoto i walnęła się tuż obok niego, spoglądajac mu w telefon.

— Um, blisko. SuperOjciec2...

— Gratulacje Makoto, dotknąłeś właśnie dna! Zacznij pisać z jakimś Allahem lat sześćdziesiąt, który właśnie wybrał cie na swoją siódmą żonę. Tak trzymać.

— Wiesz, zaskoczę cię! Napisał pierwszy... a poza tym jak narazie i tak nie znalazłem lepszym kandydatów.

nudesy makoto, naegamiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz