Rozdział 1

99 8 9
                                    


Glory – The Score


„Wszyscy powinni być równi" głosił krwawy napis na ścianie w pałacu gubernatora. Rashiid stał kilka kroków od niego i wpatrywał się w zacieki, które utworzyła spływająca krew. Z sąsiedniego pokoju dochodził do niego gwar kłótni, ale na szczęście udało mu się wymknąć tak, by rozmówcy tego nie zobaczyli. Dzisiejszej nocy nie miał nastroju do wysłuchiwania polityków przerzucających się oskarżeniami. Wolał skupić się na nagrodzie, którą gubernator oferował za znalezienie sprawcy.

Wolnym krokiem podszedł do otwartego okna, obserwowany czujnie przez dwóch strażników. Oparł się o parapet i wyjrzał na zewnątrz. Miasto było gęsto rozświetlone, bo jeszcze niedawno przechodziły tędy pochody z okazji drugiego dnia święta Hemeriid. W czasie zamieszania każdy mógł małą łódką przedostać się na wyspę i dostać do pałacu. Strażnicy w czasie Hemeriid i tak z reguły podziwiali parady, zamiast pilnować wejść i korytarzy. Sprawca wykorzystał to, próbując dostać się do tego pokoju, ale sam na pewno nie dałby rady zabić dwóch uzbrojonych strażników, chyba że był Popielnikiem. Musiał mieć wspólnika, może nawet z pałacu. Jednak wczoraj kręciło się tu za dużo ludzi, by to ustalić.

Rashiid przetarł twarz dłońmi i stłumił ziewnięcie. Z pokoju obok doszedł go dźwięk tłuczonego szkła, więc ruszył tam, zdziwiony tym, że kłótnia okazała się tak zażarta. Skinął głową strażnikom, którzy otworzyli mu białe drzwi, zdobione finezyjnymi ręcznymi malunkami. Wślizgnął się do pokoju i zajął miejsce obok Farita, gdzie w równym rzędzie stali wszyscy przedstawiciele frakcji Sercoszybkich. Miał dobry widok na gubernatora siedzącego naprzeciwko za ogromnym drewnianym biurkiem i stojących wokół niego namiestników prowincji. Światło kilkunastu lamp naftowych z żyrandola odbijało się od kawałków stłuczonego szkła, leżących na haftowanym dywanie. Nad nimi pochylał się przewodniczący Partii Dziedzictwa Narodowego, wrzeszcząc na przewodniczącego Złotej Gospodarki.

– Zostaw go w spokoju, to tylko wazon – wtrącił się przewodniczący Równości i Sprawiedliwości.

– Tylko wazon? – zapowietrzył się przewodniczący PDN. – To dzieło sztuki, pochodzi jeszcze z czasów wojen Sercoszybkich. Ale oczywiście wy, liberałowie, nigdy nie przywiązywaliście dużej wagi do kultury. Was obchodzą tylko te głupie hasełka, które jesteście w stanie napisać nawet cudzą krwią!

– Nie masz prawa nas o nic oskarżać!

I znowu wybuchła typowa polityczna awantura. Rashiid usłyszał stłumione westchnienie Sercoszybkiego z frakcji Lepszego Jutra i mrugnął do niego porozumiewawczo. Przedstawiciel frakcji Złotej Gospodarki ostentacyjnie ziewnął, nie próbując tego ukrywać. Oni tak samo jak Rashiid nie znosili zwykłych politycznych rozmów, kiedy musieli stać bezczynnie z boku, pozbawieni swoich ciepłowców. Nawet Farit patrzył co chwila na zegarek, chociaż on jako jeden z nielicznych Sercoszybkich odbywał takie rozmowy nadzwyczaj często i powinien się do nich przyzwyczaić. Jako najważniejsza osoba w klanie Ogników musiał interesować się ludzką polityką na równi z tą Sercoszybkich, żeby stale utrzymywać dla siebie poparcie. Właśnie dlatego Rashiid nigdy nie zbliżył się nawet do jego pozycji. On wolał się bić i ryzykować życie, walcząc o swoje poglądy.

– Wszyscy jesteście głupi – prychnął, a politycy zamilkli w pół słowa.

– Słucham? – wykrztusiła przewodnicząca Lepszego Jutra.

Rashiid zbliżył się do nich i spojrzał na gubernatora, który zmęczony zgarbił się na poduszkach i oparł o blat biurka. Nie sprzeciwił się, więc Rashiid znowu zabrał głos:

– Powinniście szukać odpowiedzialnego za włamanie, a nie kłócić się o to, kto kogo wzajemnie podejrzewa.

– Nie podejrzewamy się wzajemnie. Wszyscy wiemy, że to robota liberałów! – przerwał mu przewodniczący PDN. – A ty kim jesteś, że śmiesz nam przerywać?

Sercoszybki: Rządy niesprawiedliwościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz