Noc druga wcale nie nastąpiła tuż po nocy pierwszej. Dzieliło je od siebie kilka dni, przepełnionych zabieganiem, zmęczeniem i wspólnym rozmawianiem tylko na streamach- i to o ile udało im się wzajemnie wyłapać. Może dlatego Ewron mimowolnie się uśmiechnął, widząc, kto do niego dzwoni przed czwartą nad ranem. Przetarł zmęczone patrzeniem w komputer oczy i odebrał, przerywając montowanie odcinka na rano.
— Hejcia, hej Ewronik, jak tam? — spytał Thorek, aż nader radośnie, Może coś wciągnął przed rozmową.
— Jak ma być? Późno jest, montuję sobie. Coś się stało?
— Spać nie mogę.
Ewron odsunął się na krześle od biurka, okręcając się lekko.
— I? — zapytał mało inteligentnie, nie rozumiejąc jak może jakkolwiek w owej sytuacji pomóc.
— Zanudź mnie i zmęcz, to sobie pójdę spać jak człowiek.
Ewron się rozłączył.Przetarł dłońmi zmęczoną twarz, na ciemnych włosach kończąc. Odrzucił telefon gdzieś w stronę łóżka, licząc, że trafił, i wrócił do roboty. Rzucony na materac smartfon zaczął wibrować, ciągle i ciągle, doprowadzając go powoli do szału. Może Thorek serio był jakiś podchmielony i to przez to nie dawał mu spokoju. Za piątym razem, niezwykle zrezygnowany i zmęczony, padł na łóżko obok i wziął telefon, odbierając.
— Co? — warknął, wciskając twarz w szarawą kołdrę. Pewnie nawet go nie było słychać.
— Ładne niebo. — Stwierdził najzwyczajniej w świecie Thorek. Zupełnie, jakby usilnie próbował zacząć jakiś small talk w windzie.
— Kogo obchodzi jakie jest niebo?
— Każdego powinno. Jakby było czerwone i zadymione, albo zielone, to chyba też by cię obchodziło.
— Nie obchodziłoby. — burknął Ewron, patrząc na swoje, szczelnie zasłonięte kocami, okno. Mogłoby się palić i walić, a on i tak by o tym nie wiedział. — Czemu gadasz o niebie? Pijany jesteś?
— Od razu, że pijany. — Obruszył się Thorek. — Obejrzałem sobie jakiś program o kosmosie do jedzenia. Fajnie by było tak polecieć jak oni.
— A w życiu, jak oni myją tam zęby to muszą połykać całą tą pastę. Obrzydliwe.
— Kto by miał czas na mycie zębów w kosmosie, jeśli możesz robić fajniejsze rzeczy.
Ewron obrócił się na plecy. Spojrzał na PC, który właśnie zgasł, spowijając pokój całkowitą ciemnością. Odgłosy nocnego miasta wlatywały do pokoju przez okno, stłumione delikatnie, i mieszały się ze staszkowym gadaniem, o, chyba, wciąż kosmicznych sprawach. Wszystko brzmiało jak przez mgłę, takie nieistotne i nierealistyczne, i chyba nawet zaczął przysypiać, ale nagle, zdecydowanie zbyt głośne, gadanie Thorka uniemożliwiło mu to.
— Ewron. Ewronik. Kaaamil.
— Czego się wydzierasz, słyszę przecież. Kosmos, rakiety, wziuuu. — mruknął, machając ręką nad głową. — Jakbym był w kosmosie to zwinąłbym się w kulkę i kręcił do końca życia.Zapadła między nimi cisza. Ewron słyszał jakieś szumy, odgłosy samochodów. Nie był pewien, czy to u niego, czy u Thorka. Może Londyn żył głośniej niż Warszawa. I może dlatego Thorek nie mógł spać, zbyt rozbudzony brytyjskim natłokiem, hałasem.
— Zmęczyłeś się już? — Spytał, przypominając sobie pierwotny cel tej całej rozmowy.
— Nie. Ale zgłodniałem, idę coś zamówić.
I rozłączył się, zostawiając Ewrona samego z ciszą, ciemnością, i robotą, którą musiał w końcu skończyć.
ale takie nijakie to takie meh do dupy ide sie pobawic moze nowe okladki zrobic jak mi sie bedzie chcialo muuuuuuuuah :******