Rozdzialundo 2

25 2 0
                                    

Tutejszy dzień był dniem nadzwyczaj wyjątkowym, gdyż Jungkook zaplanował pierwszą oficjalną randkę ze swoim przyszłym mężem. Dotychczas wychodził już na takie spotkania, jednak widział na siedzeniu przed sobą jedynie puszczony live, który akurat nagrywał starszy chłopak. Zwykle popijał jakieś tanie wino, zagryzając je kupionymi po przecenie, z powodu przeterminowania, gotowymi daniami, jednak nie tym razem! Teraz Jeon postanowił się postarać tysiąc razy bardziej, bo w końcu może ujrzeć wybranka w sposób prawie prawdziwy. Zamówił im podwójny stolik w najdroższej restauracji Seulu, oczywiście tutaj też wykazał się duszą sknery oszczędzającej na kolejny fanmeeting, wygrywając darmowy obiad poprzez podanie numeru konta bankowego swojej mamy. 

Tak więc po nadejściu odpowiedniej godziny, skończeniu przerabiania ślubnego garnituru ojca, poprawiania włosów i innych tego typu pierdołach, zabrał się za strojenie partnera. Na jego głowę założył kapelusz oraz okular, oczywiście białe żeby nie zepsuć outfitu, aby żadna napotkana przez nich trzynastoletnia fanka, nie rozpoznała Jimina. Gdyby przypadkiem Jungkook do tego dopuścił groźna dziewczynka mogłaby odgryźć mu rękę, by tylko zdobyć kartonową podobiznę idola.

Wystrojeni po czubki głów wyszli z domu, od razu kierując się w kierunku białej limuzyny, którą był rower brata chłopaka. Kook ostrożnie zamocował karton na bagażniku, przyklejając go za pomocą grubej szarej taśmy, by zapobiec jego ewentualnemu odczepieniu. Wyruszył tak szybko, jak na biegach sztafetowych, niemal nie zabijając przy tym staruszki wracającej ze sklepu. Na szczęście ucierpiała jedynie jej sztuczna szczęka, za co ten od razu przeprosił, jadąc dalej. 

Na miejscu byli po piętnastu minutach, młodszy szybko poprawił włosy, obracając się do tyłu, aby odpiąć partnera, a to co tam zobaczył niemal zmiotło go z globu. Jego kartonowy Jimin, cud świata, podobizna boga, miała odgiętą do tyłu głowę! Zalewając się łzami odczepił karton od pojazdu, niszcząc go przy okazji, rzucając pod przejeżdżający z boku pociąg, delikatnie pogładził policzek ukochanego. W piorunującym tempie zbliżała się godzina obiadu, dlatego nie zastanawiając się dłużej, zerwał taśmę, mocując ją z tyłu, dzięki czemu głowa na nowo stała w pionie. Ucieszony z powodzenia operacji, wszedł do odpowiedniego budynku, od razu podchodząc do recepcji.

-Witam, zamówiłem dzisiaj kolację dla dwóch osób- powiedział z gracją, zadzierając głowę do góry, jedną dłonią obejmując stojącego obok Parka.

-Nazwisko- powiedziała znudzona swą pracą kobieta.

-Jeon Jungkook.

-W porządku, proszę tędy- podniosła głowę do góry, marszcząc brwi -A to co?- wskazała na karton.

-Nie co, a kto- poprawił ją -To mój partner, jakiś problem?

-Jedynie nijaki Oli London ma prawo wchodzić do naszej restauracji z kartonem, niestety będę musiała was wyprosić.

-A to menda, nawet na randce muszę o nim słyszeć- warknął do Jimina -Słuchaj mnie babo- wskazał na kobietę -Wygrałem obiad czaisz, więc w tej chwili pokaż  mi nasz stolik.

-Niestety nie mogę, proszę wyjść.

-WY CHUJKI!- zawył tak głośno, że nawet pozostałości po dinozaurach wzdrygnęły się na ton jego głosu -W DUPIE MAM WASZĄ RESTAURACJE ZNAJDĘ SOBIE LEPSZĄ, TYLKO NIE BŁAGAJCIE MNIE PÓŹNIEJ O PRZEBACZENIE!!!

-Nie zamierzamy- stwierdziła znudzona, wskazując na drzwi.

Chłopak wyjął pęk kluczy z kieszeni, odpalając na małej latarce do niego przyczepionej laser, świecąc nim po oczach kobiety, po czym ze śmiechem psychopaty wybiegł z budynku. Czuł się na prawdę zawiedziony postawą ludzi. Poza tym, dlaczego tylko London ma prawo wożenia się po dzielni z kartonem?! Na pewno przekupił koreański rząd, nie zezwalając im na dostęp do jego teledysków. Właściwie w głębi serca Jungkook sam przystałby na taką propozycję, gdyż oczy są dla niego na prawdę ważne, a po każdym obejrzeniu nieudanych operacji plastycznych musi strzelać w nie sobie gazem pieprzowym, co nie jest do końca przyjemne.

Nie mając innego wyboru udał się na pobliski targ, kupując tam jedynie po corn dogu, oczywiście lubił uliczne jedzenie, jednak na tej randce zamierzał zrobić coś bardziej kreatywnego. Przez cały czas przepraszał kartonowego Jimina, lecz ten był nieugięty i do tej pory nie odezwał się ani słowem. By jakoś udobruchać chłopaka przeszli się nad rzekę, robiąc sobie mnóstwo zdjęć. Kiedy pozowali na moście nagle znikąd zawiał mocny wiatr, przez co Park wyślizgnął się z uścisku partnera, niemal nie wpadając do wody, na szczęście młodszy okazał się mieć refleks niczym Shronik, dzięki czemu złapał go w ostatniej sekundzie.

-Kochanie nic ci nie jest?- zapytał zrozpaczony -Błagam cię odezwij się.

Stojąc tak na samym środku chodnika, próbując wydusić z drugiego jakiekolwiek słowo nawet nie zauważył, kiedy z nieznanych stron przybył ogromny wilczur rasy chihuahua gryząc stojącego Jimina w łydkę. Jungkook ryknął na psa głosem wewnętrznego demona, na co ten od razu przestał pożerać nogę kartonu. Zanim jednak uciekł osikał Parka, wrednie uśmiechając się do kompletnie załapanego Jeona. 

Jeśli ktoś kiedyś powiedział mu, że miał najgorszą randkę swojego życia, mylił się. Tej sytuacji nie przebije nikt, powinna trawić ona do księgi rekordów Guinnessa. Wszystko poszło nie tak, jak powinno, za co chłopak w sumie czuł się odpowiedzialny. Ze spuszczoną głową wrócił do domu, od razu zajmując się za naprawianie swojego standee. Ugryzienie na szczęście okazało się nie być tak poważne. Zwierzę jedynie odgryzło kawałek wielkości ziarnka grochu, jednak to zrobiło. Powinno teraz spłonąć w piekle, za uszkodzenia boga we własnej osobie. Jeon nie mogąc znieść wzroku wiercącego w nim dziurę, po skończeniu leczenia, zamknął się w ciemnym schowków na szczotki, tam odpokutowując swoje grzechy.

***

Witam

Za niedługo zacznie się jazda z grubej rury, dlatego przygotujcie jakieś dobre tapsy, aby doszczętnie nie uszkodzić sobie mózgu. Zachęcam do komentowania i głosowania.

Miłego dnia/ nocy~~

Jimin w bieli| PJMxJJKOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz