Jungkook powoli uchylił ociężałe powieki, orientując się, że leży na łóżku. Odetchnął z ulgą, to co wcześniej mu się przytrafiło musiało być jedynie na prawdę realistycznym snem. Szczęśliwy oraz wyspany podniósł się do siadu, zwieszając nogi z mebla do spania.
-Wstałeś?- usłyszał nagle męski głos, po czym do pokoju wszedł kartonowy Jimin.
-O MÓJ BOŻE! MATKO PRZENAJŚWIĘTSZA!!!!- pisnął z taką mocą decybeli, że wszelkie szkło jakie posiadał w domu skruszyło się na drobny mak.
-Nie krzycz- skrzywił się, czując ból w obydwu bębenkach, a raczej ich pozostałościach.
-OJCZE NASZ KTÓRYŚ JEST W NIEBIE, BĄDŹ WOLA TWOJA, BŁOGOSŁAWIONA TY MIĘDZY NIEWIASTAMI!!!- wykrzykiwał, zrywając się z łóżka, biorąc leżące na szafce obok łoża kredki, by następnie ułożyć z nich krzyż skierowany w stronę zbliżającego się standee -ZNIKAJ DEMONIE NIECZYSTY!!! IDŹ DO PIEKIEŁ, ODBIERAĆ DUSZĘ GRZESZNIKOM!!!
-Po pierwsze skończyłeś pierdolić i zaczniesz zachowywać się jak człowiek?- spojrzał na niego rozbawiony reakcją młodszego -A po drugie coś ci się modlitwy pojebały.
-ODEJDŹ!!!- syknął, plując na karton.
-Dobra zamknij się już- zakrył jego usta dłonią.
Przez kilkanaście minut stali wpatrując się w swoje oczy. Jungkook zemdlał jeszcze z trzy razy, na szczęście tym razem szybciej się budząc. Po dziesiątej minucie Parkowi wydawało się, iż wszystko jest już w porządku, dlatego zabrał rękę niestety od razu, gdy tego dokonał rozległ się głośny piska, a jego kończyna wróciła na poprzednie miejsce.
-Żyję w tym świecie od wielu lat, a nigdy nie spotkałem takiego debila, jak ty- stwierdził załamany.
-Jakim prawem tak do mnie mówisz?!- syknął, wyrywając się spod jego dotyku.
-No nareszcie- wywrócił oczami -Teraz możemy normalnie pogadać.
-Jakim cudem ty w ogóle żyjesz?- zapytał od razu, oddalając się dla pewności na bezpieczną odległość.
-Moi rodzice w pewnym momencie ich życia zdecydowali, że kochają się na tyle, aby ich miłość została zapieczętowana przez wspólne dziecko. Nie chcąc tracić czasu poszli do sypialni, by...
-Dobra stop!- krzyknął zniesmaczony -Kumam, o co ci chodzi, jednak wiesz to nie do końca normalne, kartony nie żyją.
-I tu się mylisz mój drogi. Znaczy nie do końca, bo zwykły kartonik nie mówi, tak się dzieje jedynie w przypadku standee.
-Czyli ty od początku taki byłeś?!
-Dokładnie.
-To czemu mi nie odpowiadałeś?- zapytał zrozpaczony, zalewając się łzami.
-Stwierdziłem, że to zabawne tak cię ignorować- wzruszył ramionami -Ale do rzeczy. Nie dla zabawy postanowiłem pokazać ci moją prawdziwą twarz.
-Mogłeś chociaż pokiwać głową- kontynuował wylewanie swego żalu.
-To zareagowałbyś tak, jak rano- stwierdził.
-Nie prawda- wydął wargę, wywijając usta w podkówkę.
-Prawda. A teraz kontynuując, przez ten czas zaobserwowałem, że na prawdę nienawidzisz nijakiego Oli Londona.
-Nie da się ukryć- otarł łzy, zaciekawiony słowami Jimina.
-Co powiesz na to, aby się na nim zemścić?- uśmiechnął się podejrzanie.
-Dlaczego chcesz to zrobić?- zmarszczył brwi.
-Jak to dlaczego?! On przetrzymuje mojego brata! Biedny boi się wyjawić, że tak na prawdę żyje, bo nie wiadomo, co przyjdzie do głowy tej nieudanej kopi naszych pięknych twarzy.
-Zamierzasz odbić karton?- zapytał dla pewności.
-Tak, a ty idealnie nadajesz się na mojego pomocnika. Więc ruszajmy- obrócił się w stronę wyjścia.
-Tak od razu?- zawołał zaskoczony.
-Nie ma, na co czekać- stwierdził.
-Jimin?
-Tak- spojrzał na niego przez ramię.
-Jesteś płaski- oznajmił widząc, iż chłopak jest grubości zaledwie jednego centymetra.
-CO PŁASKIE TO JUŻ NIE ATRAKCYJNE?!- wrzasnął zdenerwowany.
-Tego nie powiedziałem- uniósł dłonie w geście obronnym.
-Ale pomyślałeś- syknął, mrużąc oczy.
***
Witam witam
Zostawiam tutaj następny rozdział i zmykam w odmęty mej niezwykle zrytej głowy.
Miłego dnia/nocy
CZYTASZ
Jimin w bieli| PJMxJJK
FanfictionJungkook jako największy fan Jimina na świecie musiał mieć jego standee naturalnych rozmiarów. Niestety jako Janusz postanowił zrobić to sam korzystając z nielegalnej strony. Na początku wszystko było w porządku jednak po czasie Jimin okazał się nie...