Jungkook pędził jak szalony, właściwie to określenie było niewłaściwie. Zasuwał niczym zygzak mcqueen, stając się światłem prędkości. Nie wiedział czy to ten płaski kształt nadawał Jiminowi takiej mocy, jednak chłop był niczym ostry cień mgły. Nikt nie wie co to, a przemyka przez życie każdego z nas. Błyskawica to nic, formuła jeden również, tego nie da się opisać.
Był to bardzo dziwny dla Jeona aspekt, gdyż jak dziś pamiętał kiedy tachał ze sobą przez pół miasta ogromny karton, który nawet przy lekkim wietrze wyginał się niczym striptizerka w klubie gogo.
Upocony, jak baba w kolejce na wyprzedaży w biedrące, trącąca cebulowym octem, nareszcie dogonił uciekające standee, popychając je do przodu, przez co upadło na glebę. Park obrócił się niczym auto w GTA patrząc niezrozumiałym wzrokiem na młodszego chłopaka.
-A ty co?- zapytał, podnosząc się do pionu.
-Obiecałem mamie, że przedstawię jej dzisiaj mojego chłopaka- wysapał.
-Śmierdzisz, jakby coś w tobie zdechło- stwierdził, marszcząc nos.
-To nie jest teraz ważne!- krzyknął wyrzucając ręce w powietrze, przez co oberwał niewinny przelatujący nad nim wróbel, lądując na ziemi pięć metrów dalej. Oczywiście gdyby nie powaga sytuacji chłopak przejąłby się jego losem, lecz teraz miał jasno postawiony priorytet. Za wszelką cenę dostać się do domu matki, by ta nie odcięła go od gotówki.
-Musimy iść- oznajmił, chcąc odejść, ale przeszkodziła mu w tym dłoń drugiego mocno zaciśnięta na jego prawej ręce.
-Posłuchaj mnie teraz uważnie- przyjął poważną minę -Musimy to my odwiedzić moją maderkę. Świat może się walić, Namjoon może nie zostać prezydentem, lecz kiedy nie zobaczę się z nią w ciągu następnej godziny dowiesz się dopiero, co to znaczy kataklizm. Więc ogarnij swoje papierowe i chodź tam ze mną, inaczej nie ma opcji, że Ci pomogę odzyskać brata.
-Czy ty próbujesz mnie właśnie szantażować?- podniósł wysoko brwi.
-Ja ci do cholery grożę, szantaż to przy tym nic.
-Skąd mam mieć pewność, iż nie robisz mnie w bambuko?
-Nie wiem podpiszmy pakt z diabłem, czy cokolwiek- wywrócił oczami.
-To da się załatwić- stwierdził.
-Tak tak, ale zróbmy to po wizycie, bo nawet diabeł nie chce poznać mojej zdenerwowanej matki.
Tak więc te argumenty starczyły, aby standee lekko opuścił wcześniejszy entuzjazm i zgodził się na odwiedziny. Zaledwie dziesięć minut później stali pod odpowiednimi drzwiami, dzwoniąc w dzwonek. Po chwili otworzyła im niska kobieta przyodziana w żółte dzwony ozdobione niebieskimi grochami oraz koszulkę w kwiatki. Jej usta zostały podkreślone krwisto czerwoną szminką, a zielone włosy zakręcone w loki. Jak zwykle wyglądała zjawiskowo, zapierała dech w piersiach niejednemu przechodniowi.
-Witaj mamo!- rzucił się jej na szyję.
-Kookie mój kochanie, jak ty wyrosłeś!- zawołała dumnie przyciskając umięśnione ciało do klatki piersiowej.
-To jest Jimin, mój partner- oznajmił niepewnie, pokazując dłonią na stający obok karton, zniesmaczony przyglądający się całej scenie.
-Dzień dobry skarbie- uściskała go -Jaka z ciebie chudzina! Musimy to zmienić!
-Tsaa- przybrał na twarzy sztuczny uśmiech.
-Wchodźcie- Pani Jeon ruszyła w głąb domu.
-Jimin- szepnął młodszy, zatrzymując go przed wejściem.
-Co chcesz?
-Bądź dla niej miły i wyrozumiały- poprosił - Jest dla mnie na prawdę ważna.
Park poczuł ciepło na sercu, widząc to, jak bardzo Jungkook przejmuje się swoją matką. Nie mógł oczywiście powiedzieć tego na głos, gdyż należał do szlachetnych papierów, niemogących komplementować innych. Dlatego właśnie jedynie skinął głową, wymijając chłopaka. Wykona jego prośbę, jeśli jest to dla niego aż tak ważne, chociaż tyle może zrobić, by odwdzięczyć się za pomoc.
CZYTASZ
Jimin w bieli| PJMxJJK
FanfictionJungkook jako największy fan Jimina na świecie musiał mieć jego standee naturalnych rozmiarów. Niestety jako Janusz postanowił zrobić to sam korzystając z nielegalnej strony. Na początku wszystko było w porządku jednak po czasie Jimin okazał się nie...