- Dzień dobry, pani Smith nie mogła dzisiaj przyjść, jestem na zastępstwie. Nazywam się Adrianna Chuks.- napisała na tablicy swoje nazwisko
- Kiedy wróci pani Smith?- zapytała Lessie. Pani Chucks spojrzała na nią groźnie jednak Lessie nic sobie z tego nie robiła.
- Pannno....
- Lessie Joshon.
- Panno Joshon, wasza nauczycielka powinna być znów w przyszłym tygodniu.- nakreśliła na tablicu dziwne litery. O dziwo bez problemu przeczytałam,, Homer Iliada ok VIII w.p.n.e Olimpijscy bogowie''
- Kto wie co to za język?- kilka rąk podnosło się ku górze. Spojrzała w dziennik- może panna Dashwood.
- Hymmmm. Może egipski.- odparła pulchna, niezbyt ładna dziewczyna.
- Twoja odpowiedz jest błędna. W egipcie stosowano obrazki i litery, które tworzyły hieroglify. Na przyszłość radzę częściej zaglądać do podręcznika od historii- rzuciła sarkastycznie nauczycielka. Zrobiło mi się szkoda Sandry, która spaliła ze wstydu buraka- to może panna Delectus- popatrzyła na mnie. Skąd ona wie kim jestem? Nawet nie spojrzała na spis nazwisk. Popatrzyłam na tablice. Skąd był Homer?
- Moim zdaniem to grecki.
- Tak, doskonała odpowiedz, dziś będziemy rozmawiać o starożytnej Grecji. W VIII w.p.n.e w Helladzie żył bardzo...- później się wyłączyłam, zatopiłam się w myślach. Skąd ona wiedziała kim jestem. I jeszcze lepsze skąd wiedziałam co tam piszę na toblicy. Nigdy nie uczyłam się greckiego. Bogowie, warjuje. Ale zaraz, na wszystko musi być jakieś logiczne rozwiązanie. Pani Chucks usłyszała gdzieś moje nazwisko i mnie jakoś kojarzy, te litery widziałam w jakimś programie o Grecji. Less i Danny mają małe problemy, o których nie wiem. To napewno nic złego. Rozmowa wujostwa to sprawka filmów scenice fiction i podeszłego wieku. Starzy ludzie już tak mają. Może....
- Panno Delectus, czy raczy mi panienka odpowiedzieć na zadane pytanie.- poirytowany głos wtargnął do mojej głowy. Spojrzałam w górę i ujrzałam groźnie wykrzywioną twarz pani Chucks. Poprawiłam się na krześle i rzuciłam błagalne spojrzenie Dannemu.
- Eeeee. Mogła by pani powtórzyć pytanie?- spróbowałam wyglądać potulnie i pokornie. Nauczycielka rzuciła mi tryumfujące spojrzenie. Mamma mia, już się boje, co ta baba wymyśliła.
- Zapytałam jak nazywamy potomka boga i człowieka?.- czy to konkurs głupich pytań? Chyba nie myślała, że jestem taka tępa?
- Półbogiem- odparłam, gdy otrząsnęłam się z szoku.
- Tak, wielu z nich zostało herosami, jak Achilesh, Perseusz, Orfeusz lub Herakles. Dorzucisz kogoś?- w zastanowieniu zmarszczyłam brwi. Kto jeszcze był taki sławny, żeby zapisać się na kartach historii. Spojrzałam na tablicę i zobaczłam więcej słów, zbudowanych z greckiego alfabetu. Napisane tam były imiona, cztery z nich wymieniła pani ,, wredny wzrok'' , natomiast piąte głosiło Jazzon. Nauczycielka powędrawała za,moim spojrzeniem i, z niewiadomych przyczyn, uśmiechnęła się wrednie.
- Jazzon.
- Tak. Widzę, że myśli pani o czym innym i nie wie pani o czym wcześniej rozmawialiśmy, prawda?- pokręciłam głowom- Tak myślałam, zostanie panienka po lekcjach.- Taa nie ma to jak.zacząć szkołe od sprzeczki z nowym nauczycielem. Pani Chucks odwróciła się na pięcie i kontynułowała lekcje.
Po skończonych zajęciach, poruszając ustami przekazałam przyjaciołom, żeby na mnie zaczekali pod klasą. Przecież ta stara ropucha nie przetrzyma mnie tu całą 30 minutową przerwe, prawda? Gdy w klasie zostałam tylko ja, twarz nauczycielki zafalowała. Zaraz, zaraz co? Zafalowała? Zaczęłam się bać za co skarciłam się w myślach. Przecież to tylko nauczycielka, co ona może mi zrobić, wstawić naganę. Pani Chucks uśmiechnęła się złośliwie. O bogowie ona....ona... o bogowie ona ma kły, ostrę kły. Spojrzałam na oczy, które wyglądały jak dwie czarne dziury niemające dna.
- Nahesznie hami Tyche- wycharczała, z końcika jej ust zaczęła skapywać ślina. Rzuciłam się do ucieczki. Spróbowałam dostać się do dzwi, jednak one zatrzasnęły się przed moim nosem. Zaczęłam krzyczeć i walić w nie pięściami.
- Nahed nie whesz jak mushiałam się pochahowywać , heby się na ciebie nie rucih. Taha świea kreh- musiałam się wysilić, żeby ją zrozumieć. Serce biło tak mocno, że byłam zdziwiona, iż jeszcze nie wdarło się z klatki piersiowej. Gdy się odwróciłam nie miałam przed sobą chudej niskiej nauczycielki tylko monstrum. Wielkie, cuchnące coś co przypominało węża z dwiema głowami, z tułowiem owłosionej jaszczurki oraz ze szponami ostrymi jak brzytwy. Nagle bestia rzuciła się na mnie z wyciągniętymi pazurami, które z pewnością rozpłatałyby mi gardło, gdyby nie mój refleks. W ostatniej chwili uskoczyłam na bok,a stwór wpadł na ścianę z głuchym trzaskiem. Rozwcieczona nauczycielka powstała błyskawicznie i ponownie ruszyła do ataku. Broń,potrzebna mi broń, jednak miałam tylko książki i dwie kanapki z szynką.
- Hykuj sie na hmierć- wyrzuciła z siebie bestja. Tym razem nie zdążyłam uskoczyć i pazury dosięgły mojego ciała. Poczułam na żebrach potworny ból, którego nigdy w życiu nie doświadczyłam. Coś jak palący ogień. Bestia wydała z siebie dzwięk do złudzeń przypominający rechot. Zaczynało mi się kręcić w głowie. Pozbierałam w sobie wszystkie siły i ponownie rzuciłam się do drzwi. Siłowałam się z nimi jednak nie ustąpiły. Musiałam szybko wymyśleć jakiś plan. Potwór jest duży, silny i szybki, nie mam z nim szans, chyba, że...
- Ej sflaczały smoku, tutaj- modliłam się do wszystkich znanych bóstw aby ten pomysł zadziałał- ty przerościęta jaszczurko tutaj- wkurzył się. Widziałam to w jego oczach. Z dzikim warknięciem rzucił się w moją stronę, a ja w ostatnim momęcie.upadłam na podłoge. Monstrum wpadło na dzwi i wywarzyło je. Fizyka. Masa razy przyśpieszenie równa się wielka siła. Przed oczami pojawiły mi się mroczki jednak podniosłam się z kolan i zaczęłam uciekać. Musze jeszcze dobiec do sali historycznej, o ile dobrze pamiętam, to tam znajduję się stare miecze. Mam nadzieję, że nie zemdleje.
- Nieh mach do koh uciech- ryknął stwór. Czułam, że moje siły są na wyczerpaniu, jednak nie poddawałam się, nie mogę zginąć pierwszego dnia szkoły, nie mogę. Nawet jeszcze się nie zakochałam. Wpadłam do sali i wybiłam środkową gablotę z pięknym mieczem. Był złoty, ale solidny, a na ostrzu owijał się smok. Na rękojeści zobaczyłam wyryty napis. Mój wewnętrzy tłumacz przetłumaczył to jako ,, Pogromca potworów. Aroksanos''. Nie wiem czemu, ale czułam, że tylko on zabije bestie. Przyczaiłam się pod drzwiami i zaczęłam słuchać. Cisza. Wiedziałam, że siły zaraz mnie opuszczą, jeśli chce przeżyć musze to coś zabić teraz. Nagle głowy wsunęły się do sali, a ja impulsywnie sciełam jedną z nich, która natychmiast zmieniła się w piasek. Potwór rykną z bólu i gniewnie ponownie rzucił się w moją stronę, jednak ja przewidziłam ten ruch i uchyliwszy się wbiłam wiecz w serce bestii. Nigdy nie działaj pod wpływem gniewu, nie jest on najlepszym doradcą. Potwór zniknął tak jak jego głowa. O jego istnieniu światczył tylko długi, ostry kieł leżący na ziemi. Upadłam na podłogę i zamknęłam oczy. Rana krwawiła coraz,bardziej, ale ból powoli ustępował. Tak wogóle to przestałam czuć całe ciało.Słyszałam nad sobą głosy wołający moje imię, to chyba Danny i Less. Czemu chcą, żebym nie zasypiała? Potem nie słyszałam już nic, zapadła ciemność.
CZYTASZ
Bogini wygnania
FanfictionCześć. Mam na imię Tyche i jeszcze niedawno byłam zwykłą nastolatką. Chce wam opowiedzieć moją historie. Jeśli lubicie posłuchać o bogach, potworach i krwi. O walce, przeznaczeniu i miłości. O śmierci i życiu to moja historia was zaciekawi.