Rozdział II

323 33 29
                                    

Godziny mijały wraz z ilością spożytego alkoholu. Ostatecznie ze spokojnego przyjacielskiego spotkania zrobiła się sąsiedzka impreza, gdyż do brygady w domu Harrisona dołączyły niebywale ładne córki kilku sąsiadek i znajomi Johna, którzy mieli nadzieję na trochę zabawy. Właśnie kiedy John i Pete bawili się jak najlepiej z dziewczynami, lekko podpici Paul i George siedzieli w fotelach i cicho rozmawiali tak, żeby nie przeszkadzać innym. 

- Nie idziesz zagadać do żadnej? - George zapytał niepewnie. - Jeśli chcesz, to idź. Ja tu posiedzę sobie... 

 - Nie idę. Wolę siedzieć tutaj z tobą i rozmawiać - Paul uśmiechnął się do George'a, na co ten również się uśmiechnął. 

 W tym samym czasie John bardzo dobrze się bawił z jedną z dziewczyn w sypialni, nie zważając na to, że jest to pokój rodziców George'a. W międzyczasie zabawę opuścili Pete i reszta znajomych Johna, a także dziewczyny, które się tutaj bawiły. Pozostali więc tylko Paul, George, John i jego kochanka. Dwaj pierwsi zaczęli sprzątać puste butelki i myć zarzygane fragmenty podłogi i mebli. Po kilkunastu minutach dom opuściła wspomniana dziewczyna, a po kolejnych minutach do salonu wkroczył John, który uśmiechał się, jakby właśnie obrobił bank. Lennon skierował się do kuchni, w której Paul stał przy blacie, popijając herbatę. 

- Coś taki zadowolony? - zapytał Paul, spokojnie na niego patrząc. 

 - A mam jakiś powód? A no mam... Nachlałem się i poszedłem do łóżka z jedną z ładniejszych dziewczyn w Liverpoolu - Lennon uśmiechnął się lekko, a Paul przewrócił tylko oczami. Ostatnio McCartney stracił ochotę na jakiekolwiek pieszczoty z dziewczynami, a gdy Lennon opowiadał o swoich miłosnych igraszkach, to coś go kłuło. Może był nieco zazdrosny o swojego przyjaciela, ale tylko dlatego, że sam stracił temperament.

 - Jeśli rodzice dowiedzą się, że tyle wypiliśmy, to mnie zabiją - George cicho jęknął i dołączył do przyjaciół w kuchni. - Albo odetną od biszkoptów - chłopak zaczął dramatyzować, że jego rodzice zabronią mu jeść jego ukochane ciasteczka, na które George na samą myśl o nich reaguje jak małe dziecko, kiedy dostanie swoją wymarzoną zabawkę. 

- O nieee! Tylko nie twoje ciastka! - krzyknął sceptycznie pijany Lennon. - Cały świat może się zawalić, a ty dalej będziesz kochał te pierdolone ciastka! 

 Skutkiem tego zdania było natychmiastowe deportowanie Lennona z domu Harrisona, gdyż winny obraził miłość życia gospodarza. Paul postanowił odprowadzić pijanego przyjaciela do domu, bo ten mógłby się błąkać nie wiadomo gdzie. Pożegnał się z George'em i zarzucił Johna na swoje ramię. Złą wiadomością było to, że żądany autobus już nie kursuje w tych godzinach i musieli wracać na piechotę. Przez całą drogę do domu Lennona Paul musiał wysłuchiwać pijackich majaczeń chłopaka, którego w zasadzie ciągnął, bo ten odmawiał jakiejkolwiek kooperacji. 

 Po prawie dwudziestu minutach jęczenia z powodu ciężaru na plecach nareszcie dotarli na 251 Menlove Avenue, czyli pod dom Lennona, a właściwie to dom jego ciotki Mary Smith, którą John pieszczotliwie nazywał Mimi. John oświadczył, że sam sobie poradzi w wejściu na górę do swojego pokoju, na co Paul kiwnął głową i już chciał ruszać w stronę swojego domu, ale przeszkodziła mu to ręka Johna na jego ramieniu. 

- Pauly może wejdziesz do środka? Mimi na pewno śpi... - wymamrotał Lennon, po czym uśmiechnął się zadziornie. 

 - Nie ma szans, Johnny - Paul odpowiedział szorstko, po czym zdjął rękę Lennona ze swojego ramienia i ruszył do domu. - Trzymaj się, stary! - krzyknął jeszcze młodszy, a zdezorientowany John spojrzał się za McCartneyem, po czym wszedł do domu i jak najciszej się da, wszedł po schodach do swojego pokoju. 

 Po kolejnych kilkunastu minutach wędrówki przez ciemny i mroczny Liverpool brązowooki dotarł do swojego domu. Na szczęście jego ojciec już spał, a brat i tak miał go gdzieś, więc nie miał większych problemów w wędrówce do swojego pokoju. Na samym wejściu do swojego pokoju potknął się o jakieś rozrzucone ciuchy, które postanowił wrzucić nazajutrz do pralki. Ubrał się w piżamę, zgasił światło i położył się na swoim łóżku. Chciał jak najszybciej zasnąć, by zapomnieć o dziwacznej propozycji swojego przyjaciela, jednak nie potrafił. Słowa Lennona utkwiły mu w głowie. To tak jakby... Zapraszał go na randkę? 

 - Niemożliwe... - McCartney mruknął do siebie i potrząsnął głową. - Przecież leci na tę Cynthię...

Przez następne minuty młodzieniec próbował wyrzucić myśli do pobliskiego śmietnika i zasnąć jak normalny człowiek. Ostatecznie przez jakąś godzinę kręcił się w łóżku i mruczał pod nosem, jednak w końcu zamknął mocno oczy i otrzymał upragniony odpoczynek. Trochę się obawiał następnego dnia, bo nie wiedział, jak zareaguje jego ojciec, a tym bardziej John, kiedy dowie się, co zaproponował swojemu młodszemu koleżce...

Please Please MeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz