Rozdział X

207 19 23
                                    

Powrót do Liverpoolu okazał się złym pomysłem. Obiecany odpoczynek najczęściej był przerywany przez jakieś fanki, które chciały najpewniej się z którymś umówić. George został w domu, bo musiał naprawdę odpocząć, po tym jak przewrócił się o perkusję Ringo. Pozostała trójka była świadoma, że ich "niebezpieczne" wypady na miasto były niczym w porównaniu do tego, co miałoby być za kilka lat, jednak postanowiła pójść w jakieś spokojne miejsce. Wybrali Salisbury Dock w dzielnicy Vauxhall.

Było chłodne, ale słoneczne zimowe popołudnie. Paul, John i Ringo siedzieli w dokach i rozmawiali praktycznie o wszystkim. Zaczęło się na opiniach o ich nagranym albumie Please Please Me, a skończyło na potencjalnych romansach z królową Elżbietą.

- Mówię wam... Kiedyś będzie moja - Ringo skwitował swój monolog o tym, jak poderwać starszą od niego o prawie 20 lat kobietę, która rządzi jednym z najpotężniejszych krajów na świecie.

- Nie z tym nosem - uśmiechnięty John szybko odpowiedział i walnął Ringo łokciem, na co ten tylko prychnął, ale też się uśmiechnął.

Ringo poszedł do domu kilka minut temu, a Paul oznajmił, że też już będzie spadał. John tylko wstał i objął swojego chłopaka w pasie. McCartney tylko westchnął i uśmiechnął się do Lennona, który już zapalił papierosa i starał się, żeby dym nie trafił na twarz trzymanego chłopaka.

- Skończysz kiedyś palić? - Paul podniósł zabawnie brew i zachichotał. Niezbyt lubił palić, a szczególnie kiedy John to robił.

- Nie przejmuj się... - John spojrzał na niego. - Zanim ja skończę, to ty zaczniesz! - parsknął śmiechem, a dym wylatywał z jego ust w małych, nieregularnych stróżkach. Paul tylko wywrócił oczami.

Dotarli pod dom McCartneya po chwili. Paul uśmiechnął się i przytulił Johna, a ten odwzajemnił przytulasa. Młodszy pocałował jeszcze swojego chłopaka w policzek i zniknął w swoim budynku mieszkalnym.

***

Następnego dnia ani John, ani Ringo nie mogli się spotkać, więc Paul siedział w domu. Oglądał jakiś program w telewizji, a jego ojciec czytał gazetę w tym samym pokoju. Milczeli dopóki McCartney senior się nie odezwał:

- Paul, musimy porozmawiać - ojciec westchnął i odłożył gazetę, co oznaczało coś poważnego.

- Tak, tato? - Paul spojrzał na swojego ojca, obniżając głośność w telewizorze.

- Wczoraj widziałem cię z Johnem przed domem... - ojciec ponownie westchnął, a oczy Paula szerzej się otworzyły. - Chcę tylko wiedzieć, czy-

- Tak, kocham go! Kocham go, a on mnie! - Paul przerwał swojemu staruszkowi i krzyknął na cały dom.

- Chciałem wiedzieć, czy udajecie tak przed fanami... - James McCartney spojrzał niezręcznie na syna. - Ale jeśli to, co powiedziałeś to prawda... To życzę wam szczęścia! - ojciec się uśmiechnął i poklepał syna po ramieniu, idąc do kuchni.

- Cz-czyli się zgadzasz na nasz związek?! - Paul ze zdziwienia uchylił usta.

- Na litość boską, Paul... Po co miałbym ci się wcinać w twoje intymne sprawy? - senior rozłożył ręce i podniósł brew. - Jeżeli dobrze się z nim czujesz, to nie mam zamiaru się wciskać.

- Dziękuję tato... - Paul uśmiechnął się lekko i delikatnie przytulił swojego ojca.

Postanowili, że pójdą na zakupy spożywcze do niedalekiego supermarketu. Paul przez ten cały czas opowiadał mu o jego historiach z Londynu, bo McCartney senior był ciekawy jak to jest nagrywać album w takim studiu, jak EMI. Nie obyło się to oczywiście bez kilku fanek, które chciały odciągnąć syna od swojego ojca niczym jacyś porywacze, jednak Paul stawiał opór, tłumacząc się, że jutro gra koncert i wtedy pogadają. Oczywiście to było kłamstwo.

Wrócili do domu około godziny 19. Paul wypakował zakupy do ich żółtawej lodóweczki, a ojciec Paula poszedł sprawdzić, czy w szopie na narzędzia nie zagnieździły się jakieś ptaki, bo jeśli tak to czekałby je okrutny los. Nawet Mike dzisiaj był miły i przyszedł pooglądać z bratem i ojcem jego ulubiony program telewizyjny. Ojciec z racji tego, że kompletnie mu się nudziło, to pozwolił swoim synom wypić po jednym piwku z ich staruszkiem.

Pan McCartney nagle zaczął opowiadać o swoich przygodach z wojska, a Paul i Mike o dziwo ich słuchali. Można było powiedzieć, że to był jeden ze spokojniejszych dni od czasu wyjazdu do Londynu. Ojciec podziękował swoim synom za spędzony czas i poszedł już na wymarzony odpoczynek. Po jakimś czasie jego synowie zrobili to samo. 

Please Please MeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz