Rozdział VIII

224 21 10
                                    

- Dzień dobry, wszystkim... - Paul wszedł do studia, w którym siedzieli już George i Ringo, po czym ziewnął i usiadł na krzesełku.

- Nie ma z tobą Johna? Myślałem, że miał przyjść o tej samej porze co ty - Ringo lekko podniósł brwi, stukając pałeczkami o werbel.

- Powiedział, że jeszcze chwilkę odpocznie i przyjdzie! - McCartney oznajmił, po czym wziął swój bas i ponownie usiadł na krzesełku.

John w sumie został w ich pokoju na dłużej, ale tylko po to, żeby zrobić jedno duże łóżko z dwóch mniejszych. Paul nic o tym nie wiedział, więc John wyobrażał sobie minę młodszego, kiedy zobaczy małą zmianę. Tak się składało, że John miał w swojej torbie schowaną butelkę szampana. Skąd ona się tam wzięła? Nie miał pojęcia. Chciał ją wykorzystać na jakąś specjalną okazję. Przez całą drogę do studia zastanawiał się, kiedy mógłby pozbyć się alkoholu z torby. Wszedł do studia i krzyknął:

- Dzień doberek! - był uśmiechnięty od ucha do ucha, co mogło lekko zdziwić jego kolegów z zespołu, gdyż jeszcze wczorajszego dnia miał raczej gburowaty wyraz twarzy, a to przez to, że więcej czasu musiałby przeznaczyć na nagrywanie płyty, a mniej na Paula.

- Cześć - George i Ringo odpowiedzieli jednocześnie, po czym spojrzeli na siebie spojrzeniami "Naprawdę..?", a Paul szarpał palcami struny swojego basu i nie zauważył, jak John do niego podchodzi i lekko go przytula.

McCartney lekko się spiął i przestał grać na swoim instrumencie. Spojrzał w górę, jednak nie ujrzał żadnego mordercy lub pijaka, tylko Johna. Lekko odwzajemnił uścisk i zaciągnął nosem. John psiknął się tymi bajecznymi perfumami... I chyba nie dlatego, żeby ukryć smród papierosów.

- Masz szczęście, że się nie spóźniłeś. Starszyzna byłaby wkurzona - zaśmiał się cicho na myśl o tym, że mówi na swojego producenta i menadżera starszyzna.

- Zobaczymy czy się nie spóźnię do hotelu. Bo kluczyki mam ja... - pokazał młodszemu kluczyki, które wisiały na jego palcu. Paul tylko uśmiechnął się głupio.

Trochę pograli na swoich instrumentach, a po jakichś 20 minutach dostali teksty i nuty do piosenek napisanych przez McCartneya i Lennona. Wśród znajdowały się nuty do piosenki "Love Me Do", która była napisana kilka lat temu przez Paula, a John pomógł z dalszą częścią piosenki.

- Zapowiada się długi pobyt w Londynie - George cicho jęknął na myśl o siedzeniu w jednym budynku przez kilka tygodni.

***

Wszystko szło jak po maśle. Cały materiał został nagrany do lutego następnego roku. Zgodnie z narzekaniem Harrisona, zespół siedział w budynku od rana do popołudnia i tak dzień w dzień z przerwami na mały odpoczynek w postaci niedziel. W międzyczasie wydano dwa single - wspomniany już "Love Me Do" wydany w październiku, który był ich pierwszym sukcesem, a w styczniu wydano piosenkę "Please Please Me", która powtórzyła sukces poprzednika.

Zespół The Beatles stał się rozpoznawalny w Wielkiej Brytanii. Po wydaniu drugiego singla musieli być uważni, czy jacyś fani nie szukali ich, a co by było w Liverpoolu? George Martin oznajmił, iż album będzie gotowy do wydania w  miesiąc. Zespół tym sposobem mógł odetchnąć i robić to, na co mieli ochotę, jednak perspektywa sławy lekko zakłócała tę wolność. Zdecydowali się wykorzystać pozostały czas na odpoczynek. Dalej byli zameldowani w tym samym hotelu, więc mogli tam wrócić pijani i nikt by ich nie wypraszał.

Cała czwórka siedziała przy stoliku w jakimś londyńskim barze. Nie obyło się od lekkiego zdziwienia właściciela i klientów baru na temat pojawianie się w nim zespołu, który nagrywał w najbardziej znanym studiu w Londynie. Atmosfera była luźna i chłopaki opowiadali sobie różne historie, żartowali i oczywiście pili. Alkoholu wypito mało, żeby nie zostać wykopanym z lokalu, chociaż na ich stoliku było już kilka pustych butelek po piwie i kieliszków po wódce.

John jak to John zapalił papierosa, George siedział cicho na swoim krześle, Ringo udawał, że słucha opowieści Lennona, a tak naprawdę wpatrywał się w dziewczynę przy barze, która przykuła jego uwagę, a Paul z lekko czerwonymi policzkami bawił się swoimi palcami na blacie stołu. Natychmiast przykuło to uwagę Lennona, który szybko skończył, po czym wstał i wziął McCartneya pod ramię.

- Będziemy się już zbierali. Paul powiedział, że chciałby trochę wcześniej pójść spać - uśmiechnął się spokojnie i pomachał swoim przyjaciołom na pożegnanie, po czym ruszył do hotelu.

Kiedy John zamknął drzwi do pokoju i położył Paula na fotelu, lekko się uśmiechnął i kucnął przy widocznie wkurzonym koleżce. Pomimo tego, że miał bardzo zły wyraz twarzy to rumieńce psuły całą to powagę. Po chwili Lennon wpił się w usta swojego chłopaka. McCartney, pomimo że lekko podpity to całkowicie świadomie lekko otworzył usta, dając pozwolenie na wejście. Kolejny pojedynek wygrał Lennon, bo Paul nie miał energii na stawianie się silniejszemu chłopakowi. John oderwał się od niego, dysząc.

- Co powiesz na przejście na łóżko? - Lennon podniósł zadziornie brew i złapał McCartneya w pasie.

Please Please MeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz