51 8 0
                                    

Kolejny dzień niczym się nie różnił od poprzedniego. Min Yoongi wstał, znów nie był w humorze, ubrał się i poszedł do wioski. Wszystko działo się w dokładnie takiej samej kolejności i znów niczym nie zaskakiwało, wręcz doprowadzało do szału. Po kolejnym koszmarze, król najchętniej chciałby leżeć cały czas w łóżku nie odrywając się od poduszki, jednak musiał skończyć to, co zaczął...

Spacerował właśnie tymi samymi ścieżkami co wczoraj i rozdawał pozostałym ludziom chleb. Do nikogo nie odzywał się ani słowem, skupiał się na swoich myślach, których nie mógł nawet dokładnie odczytać. Nie wiedział jak się czuł, ani dobrze, ani źle. Sam nie umiał tego określić. Wędrował od wspomnień dzisiejszego snu, do innych rzeczy, które go trapiły. Nie potrafił myśleś o czymś innym, zawsze to było na pierwszym planie.

I pokazywało to, jak bardzo zepsuł swoje życie i nie umiał go teraz poskładać.

Próbował.
Ale sam nie był wstanie.
Sam nie umiał sobie z tym poradzić, a przecież do nikogo nie ucieknie się po pomoc.
Nie mógł prosić o wsparcie, ponieważ każdy wysłał by go na ścięcie głowy. Nikt nie wysłuchałby go, nie próbowałby poznac jego historii. Liczyłoby się tylko to, że zabił człowieka.

No w końcu to była najgorsza zbrodnia...

On sam też nie próbował się bronić. Był świadomy tego co zrobił, jak bardzo okłamywał siebie i innych ludzi.
Wszyscy z tej wioski dostali informacje, że brat Yoongiego zginął w nieszczęśliwym wypadku podczas przewozu do innego miasta.
Najwyraźniej uwierzyli w to, każdy przyjął to do wiadomości i od tamtej pory każdy współczuł Minowi. Potem temat ucichł i naszczęście nic nie wzbudziło żadnych podejrzeń.

Można powiedzieć - Yoongiemu się udało.
Niby tak, ale czuł się z tym jeszcze gorzej. Gdyby wszystko wyszło na jaw, pociągnąłby za sobą tysiąc zarzutów. Zabójstwo brata, zatuszowanie dowodów i ciągłe okłamywanie... Było tego dużo, a jemu na samą myśl o tym robiło się słabo.
Nie wierzył, że to on.
Że to on dopuścił się tego wszystkiego.

Władcy nagle przerwał w rozważaniach czyiś krzyk. Wyrwał się z dumania i mógł dostrzec, że kilka kroków przed nim zebrali się ludzie patrząc się na coś i zasłaniając rękoma usta. Niektórzy wołali nawet o pomoc, dlatego postanowił zobaczyć co się stało. Jego myśli opanowały już tylko tą sytuację, więc dumnym krokiem i z poważną już miną powędrował w stronę tłumu, gdzie na jego widok wszyscy odsunęli się ukazując leżącego na podłodze mężczyznę.

Twarz jego wydawała się Minowi znajoma, przez chwilę próbował sobie przypomnieć skąd mógł go znać...

A potem przypomniał sobie wczorajsze wydarzenie z małym dzieckiem i blondwłosym chłopakiem, który mu pomógł. Król mógł przysiąc, że to właśnie ten sam mężczyzna leżał teraz na ziemi.
Z tego co tez wywnioskował, był nieprzytomny, jednak nie wiedział dlaczego.

—Co się stało? —zapytał spokojnym tonem. Każdy bał się odezwać przed tak wielką osobą. Niektórzy nawet nie wiedzieli co się stało, bo przyszli za tłumem i patrzyli na biednego mężczyznę, dlatego przez chwile nikt się nie odzywał, ale w końcu przemówiła jakaś starsza kobieta:

—J-ja tylko zobaczyłam jak on mdleje... N-nie wiemy co się stało, Wasza Wysokość —powiedziała na co król wzdychnął.

—Zanieście go proszę do jego domu, niech jego rodzina się nim zajmie —odrzekł i jeszcze przez chwile popatrzył się na bladą twarz nieznajomego, po czym odwrócił się chcąc odejść już z miejsca zdarzenia.
Zrobił kilka kroków jednak nie usłyszał aby ktokolwiek z tłumu się poruszył, więc ponownie odwrócił głowę i zapytał:

—Coś nie tak? —na co ta sama kobieta odpowiedziała mu szeptem:

—Wasza Wysokość... M-my znamy tego mężczyznę, on jest bardzo miły i uczynny...

—I co w związku z tym? —przerwał jej Min, bo nie wiedział co to ma wspólnego ze zdarzeniem,  jednak z drugiej strony coś też ciągnęło go, aby poznac trochę tajemniczego blondwlosego.

—On często przychodził prosić o jedzenie, a za to pomagał nam w różnych pracach... Był bardzo wesołym chłopakiem mimo, że... —władca uniósł brew, gdy kobieta przybliżyła się do niego i jeszcze bardziej ściszyła ton swojego głosu — Jego ojciec nie jest najmilszym człowiekiem w tej wiosce... nie pracuje, przez co czasami głodują, a nawet zdarzało się, że uderzył biednego chłopaka. Podobno go nie kocha, a on żyje tylko z nim, reszta rodziny zginęła... — na te słowa tłum zareagował zaskoczonym ,,Oh,, a Yoongi zerknął na leżącego. Już wczoraj zauważył, że był on bardzo chudy, ale większość ludzi taka była, dlatego nie zwrócił na to zbytniej uwagi.
Najwyraźniej też miał problemy w rodzinie...

—Przykro mi ale nie wiem jak pomóc —wzdychnął i znów odwrócił się chcąc odejść —Zanieście go do jego domu i poczekajcie aż wydobrzeje.

—Wasza wysokość nie rozumie! —krzyknęła inna kobieta— on nie może tam wrócić! Jest młody, nie mogą go na niego czekać same nieszczęścia... !

—Krzyczycie na mnie? —monarcha ponownie uniósł brew i odrzekł trochę oschle, sam nie wiedząc czemu —Skoro tak go lubicie to spróbujcie sami się nim zaopiekować.

Kobieta padła na ziemie, nisko kłaniając się władcy. —J-ja przepraszam... M-my zaopiekowalibyśmy się nim, a-ale brak nam w domu miejsca, Wasza Wysokość... Mamy czwórkę dzieci i mały dom, nie damy radę go wyżywić i utrzymać... Chłopak jest naprawdę dobry, tak mi go żal...

I w tym momencie Yoongiego ukłuło coś w sercu. Odwrócił swój wzrok ponownie na chłopaka zastanawiając się, co powinien był zrobić. Przypuszczał, że nieznajomy był dobrą osobą. Już wczoraj to zauważył, gdy tak pięknie zachował się w stosunku do małego dziecka i najwyraźniej nie był to nawet jego brat. Min Yoongi urzekł się tym, bo najwyraźniej on miał jakiś dar do pocieszania ludzi. Jak on to nazwał - był jakimś dobrym aniołem.

Z opowieści tych kobiet wynikało, że ten mężczyzna mógł być w podobnej sytuacji, w jakiej był on. Niekochająca rodzina, podcinanie skrzydeł... Król znał to skądś. Patrząc na tego chłopaka zniknęła nagle jego powaga i duma. Ogromna ilość myśli przepłynęła w sekundzie w jego głowie - wspomnienia z dzieciństwa, zastanawianie się jak ten chłopak cierpi...

Może i powinien mu pomóc, może w jakimś stopniu odpokutowałby swoje czyny...
Jednak nie wiedział czy to, co ludzie mówili było prawdą. 

Nie sądził, że kłamaliby tak wielką osobę jaką był sam król, ale wciąż chciał się upewnić. Jeśli poszkodowany naprawdę tak cierpiał - rzeczywiście na to nie zasługiwał. Yoongi wiedział jak to jest. Nikt nie zasługiwał na takie okropieństwa doświadczane wśród najbliższej rodziny.

Ale jak miał mu pomóc?

On był arcyważną osobą, musiał postępować rozważnie i z rozsądkiem.
Czy rzeczywiście chłopak był na tyle poszkodowany i wyjątkowy jak mówili, aby sam król chciał mu pomóc...?

—Jak się nazywa ?— Zapytał po krótkiej ciszy Min na co wszyscy zrobili zaskoczoną jak i pełną nadziei minę.

Kobieta wciąż kłaniając się na ziemi podniosła głowę patrząc się na swojego władcę i rzekła:

—Park Jimin, królu.




—————————————————————
Któż by się tego spodziewał :p

𝐓𝐡𝐞 𝐡𝐢𝐥𝐥 𝐨𝐟 𝐲𝐞𝐚𝐫𝐧𝐢𝐧𝐠 [yoonmin]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz