Zmył z twarzy ostatnie łzy i delikatnie się uśmiechając, wszedł do zupełnie pustej kuchni. Była trzecia nad ranem, deszcz nieprzerwanie padał, przyprawiając go o mocny ból głowy. Zagotował wodę, musiał to zrobić. Chanmin zaczął płakać, a karmienie własnym mlekiem sprawiało mu problemy. Nie miał innego wyjścia, musiał zrobić synowi posiłek.
Nakarmił go, pierwszy raz od miesięcy całując. I mu zaśpiewał. Zaśpiewał mu. I razem zasnęli. Razem, wtuleni w siebie, razem.
I mogli by przeżyć tak noc. Mogliby.
To nie mogło być niemożliwe. Jednak w tym momencie było.
Nie pamiętał powodu swojego płaczu. Nie pamiętał, co się działo na kilka minut przed szlochem niemowlęcia, nic nie pamiętał.
A rano nie pamiętał nawet czasu, teraz tak rzadkiego momentu, kiedy trzymał w objęciach maluszka, karmiąc go odpowiednim dla niego mlekiem. Nie pamiętał.
***
- Tao? - Otworzył drzwi, zapraszając stojącego w progu przyjaciela do środka. - Rozgość się, proszę.
Chińczyk podziękował, zakładając podane mu, futrzane kapcie. Dopiero wtedy poprawnie przywitał się z przyjacielem, całując go w delikatny policzek.
- Stęskniłem się. - Zaczął, wraz z Byunem przechodząc do kuchni. - Nie widziałem cię od pięciu miesięcy, co się zmieniło? Coś się dzieję? - Zapytał, dziękując za herbatę i posiłek. - Dajesz sobie radę?
Baekhyun nie odpowiedział. Ale co miałby powiedzieć? Że jest bezużyteczny i nie radzi sobie z niemowlęciem? Że panikuje, kiedy tylko mały się poruszy? Że wpada w histerię, gdy Chanmin zaczyna cicho płakać?
- Jest dobrze. - Mruknął cicho. - Czuję się świetnie. - Kłamał.
- A tak naprawdę?
- Tak naprawdę... - Zastanowił się. - Jest lepiej niż dobrze. - Nie potrafił odpowiedzieć inaczej.
Nie potrafił.
Szybko zmienił temat.
- Mam synka.
Tao zaśmiał się głośno, nieomal nie krztusząc się bezkofeinową kawą.
- To już wiem. - Uśmiechnął się. - Ale zamiast mówić o nim, pokaż mi go.
Baekhyun nie miał wyboru. Zaprowadził przyjaciela do sypialni maluszka, prosząc, aby ten przypadkiem nie zbudził marudnego dziś Chanmina.
Tao spojrzał na chłopca tylko raz. Raz, długo i uważnie.
- Wygląda jak Chanyeol. - Powiedział w pewnym momencie. - Jest dokładną kopią Chanyeola.
- Nawet go nie przypomina.
Tao spojrzał na niego poważnie.
- On naprawdę wygląda jak Chanyeol. - Mówił. - Na ostatnim rodzinnym obiedzie jego matka...
- Poznałeś rodziców Yi Fana?
Chińczyk machnął ręką.
- Tak, ale to nieważne. - Kontynuował. - Wracając, ich matka wyciągnęła albumy pełne zdjęć z dzieciństwa. Zdjęcia mojego faceta to cudo, rozpływałem się przy każdym z nich! Łysy Kris to najprzystojniejsze ciasteczko na ziemi! A malutki Kris? O mój boże, był słodziutki, nasze dzieci będą takie pięk...
- Nie o tym rozmawiamy.
- Przepraszam. Więc...
- Więc?
- Chanmin to idealna kopia Chanyeola, wygląda identycznie co mały Chanyeol na zdjęciach. - Tao w końcu kontynuował. - Nie chcę nic mówić, ale jeśli ktokolwiek go z tobą zobaczy, będzie wiedział, kto jest jego ojce...
- Nikt go nie zobaczy.
- Mieszkacie w Seulu, pochodzicie z tego samego środowiska. Jakie jest prawdopodobieństwo, że nigdy go nie spotkasz? Chanyeol dziedziczy firmę ojca, a sieć Park Company zrzesza...
Baekhyun nie chciał tego słuchać. Nie potrafił, nie mógł.
- Wyprowadzam się. - Przerwał przyjacielowi. - Chanyeol nigdy nie dowie się o dziecku, wszystko będzie łatwiejsze.
- Co?
- Wyprowadzam się. Myślałem o Bucheon, jednak to nadal zbyt blisko. Dlatego... - Głos mu się złamał. - Zamieszkam z moimi dziadkami, rodzicami mojej matki.
- Jedziesz do... - Przytaknął.
- Jadę do Ulsan. - Powiedział cicho. - Jadę do Ulsan, tam zostanę już na zawsze.
Jednak zawsze to pojęcie względne.
Zawsze to pojęcie względne.
***
Uśmiechał się smutno, patrząc na słodko śpiącego maluszka. Był wdzięczny przyjacielowi, że ten przez ostatnie cztery godziny zajmował się niemowlęciem, przytulał go, kołysał, karmił. Sam nie miał na to sił.
Większość obowiązków została mu odebrana, jednak mimo wszystko, Baekhyun nie radził sobie z tymi pozostałymi. Nadal wpadał w panikę i histeryzował. Nadal czuł, że nieważne jak się postara, niczemu nie podoła. Nadal nie potrafił przytulić własnego dziecka.
Jaką on był matką? Baby blues dawno powinien się zakończyć, co się z nim działo? Co przysłaniało radość z macierzyństwa, czyniąc co nieszczęśliwym? Dlaczego był właśnie taki? No dlaczego?!
***
Tego dnia został sam w domu. Świeciło słońce, było przyjemnie. Gosposia zostawiła mu przepyszny obiad, miał go tylko podgrzać.
Jednak nie zjadł. Nie zrobił nic. Siedział na niepościelonym łóżku, patrząc się w ścianę. Był zmęczony, cholernie zmęczony. Nie potrafił jednak zasnąć, bezsenność nie opuszczała go ani na jedną noc.
Chanmin od kilku dni ząbkował. Jego płacz ranił uszy Baekhyuna, powodował w nim strach, histerię, panikę. Szloch wydobywający się z malutkiego gardła skutecznie go przerażał, powodował kolejne płynące z jego oczu łzy, pewnego rodzaju złość.
Baekhyun nie widział innego wyjścia.
- Cii. - Zanucił, na paluszkach podchodząc do bladoniebieskiej kołyski. - Już nie płacz, skarbie, cii.
Chanmin cierpiał. Baekhyun cierpiał. Obaj cierpieli.
Baekhyun naprawdę nie widział innego wyjścia.
Jego dłonie samoistnie zacisnęły się na szyi maluszka.
CZYTASZ
On Ponad Wszystko | ChanBaek
FanfictionBaekhyun od początku wiedział. Chanyeol nie umiał kłamać. - Chanyeolah. - Zaczął, jeszcze szczelniej przykrywając nagie ciało kocem. - Chanyeolah? - Tak, skarbie? - Wracaj do niej. - Powiedział cicho, wycierając z policzków łzy. - Twoja narzeczona n...