Obliviate

333 16 4
                                    

Czerwony kolor, powszechnie uznawany jest za symbol miłości, szczęście i pasji.
Jednak jego ciemniejsze odcienie, oznaczaj często siłę, gniew i przywództwo.

No cóż, mimo iż Draco Malfoy, nie widział, jaki konkretnie kolor ma światło, wywołane zaklęciem drętwota, to mógł założyć się o każdą sumę, że na pewno chodzi o gniew.

Gdy oślepiający promień, pomknął w jego stronę, tylko cud - konkretnie zwinność Ślizgona - ocaliły go przed upadkiem na ziemię, jak słup soli, z brakiem możliwości poruszania się,  co czyniło go kompletnie bezbronnym.
Na szczęście nic takiego, nie miało miejsca, gdyż blondwłosy szybko rzucił się pod stół, w małej kawiarni, uważając by do jego włosów, nie przyczepiła się przyklejona do blatu stołu, różowa guma do żucia.

Kątem oka zobaczył, rzucającego się pod drugi stół Pottera i chowających się pod ladą agresorów.
Potem wszystko stało się zbyt szybko, by móc to opisać.

Plątanina kolorów i krzyków, wypełniała całe pomieszczenie i nikt już do końca nie wiedział, co robi i w kogo rzuca zaklęciami.

Na szczęście. Osobami, które padły sztywno na ziemię, nie był nikt z czwórki nastolatków, którzy chowali się, by nie paść ofiarą zaklęcia.

Gdy wynurzył wreszcie głowę z pod stołu, nie spodziewał się, że pierwszym na co trafi jego wzrok będzie kelnerka, trzymająca w dłoniach tacę, z dwoma kubkami, gorącej kawy i patrząca na zdemolowaną kawiarnię z szokiem wymalowanym na jej twarzy. Sytuacja musiała się jej wydawać co najmniej dziwna i straszna, bo kto normalny potrafi w pięć minut, aż tak zniszczyć kawiarnie, w tym połamać na pół dwa stoły, wybić okno i rozwalić większość ekspresów, leżących na ladzie. Dodatkowo Śmierciożercy, ubrani niczym pracownicy fabryki, potraktowani drętwotą, leżeli nieruchomi z otwartymi oczami.

- Uciekaj.

Obrócił głowę w stronę Granger i spojrzała na nią, jak na niespełna zdrową umysłowo osobę, gdyż właśnie pozwoliła świadkowi zdarzenia, w dodatku mugolce, po prostu sobie iść. Nie mógł nawet zaoponować, gdyż dziewczyna, zrzucając po drodze, poplamiony kawą fartuszek uciekła, przez tylne drzwi.

- Rany - Bliznowaty, zmierzwił włosy i głęboko odetchnął, jakby bardzo długo wstrzymywał powietrze. - Co z nimi ? - Spytał  i z obrzydzeniem spojrzała na leżących na podłodze mężczyzn. - Cholera... Nie sądziłem, że tak szybko nas znajdą, to chore.

- Biorąc pod uwagę, że jesteś głównym celem Czarnego Pana, Potter - zaczął Malfoy. - ... to, to wcale, nie jest chore, masz świadomość jaki ochrzan by mieli, gdyby wrócili bez ciebie.

Potter kiwnął głową w zrozumieniu i podszedł do pierwszego Śmierciożercy, leżącego na ziemi.
Miał na sobie niebieski kombinezon i ktoś, kto nigdy go nie widział, nie mógł wiedzieć, jak niebezpieczny był. Jego brązowe włosy były porozrzucane na wszystkie strony, zupełnie jakby trafił go piorun.

- To Antoni Dołohow - warknął Ron i podniósł w górę nogę, by rozkwasić, leżącemu na ziemi brunetowi nos, ale w porę został przytrzymany, przez Harry'ego.

- A ten ?  - spytała Granger i wskazała różdżką na drugiego mężczyznę, z króciutkimi blond włosami i podłużna twarzą.

- Skurwiel - odparł Malfoy.

Dobrze pamiętał tego blondyna. Gdy Draco wstąpił w szeregi Czernego Pana, przywitał on go z uśmiechem na ustach i życzliwym spojrzeniem, na co on, na szczęście nigdy się nie nabrał. Na całe szczęście.

Nie raz widział, jak mężczyzna torturuje osoby mugolskiego pochodzenia. Było to o tyle straszne, że gdy to robił uśmiechał się i sprawiało mu to dziką satysfakcję.

 Dramione ~ Zła strona dobra Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz