Ayd f'haeil moen Hirjeth taenverde

192 12 2
                                    

Słońce przygrzewało mocno, spoglądając na wszystko spod bezchmurnego nieba. Wiatr powiewał co jakiś czas orzeźwiająco, lekko poruszając koronami drzew. Ptaki ćwierkały wesoło latając beztrosko dookoła, a woda w rzece nieopodal Flotsam pieniła się delikatnie i obijała o piaszczysty brzeg falowana delikatnym wietrzykiem. Yuviel siedziała na jednej z wyższych gałęzi największego drzewa, które rosło zaraz obok przystani i obserwowała z uwagą stojących na pomoście strażników. Zauważyła idącego w stronę barki więziennej, białowłosego wiedźmina, u boku którego kroczyła dumnie kasztanowowłosa czarodziejka. Elfka uśmiechnęła się na ich widok i ściągnęła z pleców łuk. Kilka, siedzących na gałęziach niedaleko niej, elfów wtórowało przywódczyni i przygotowali się na sygnał do wystrzału. Napięli sprawnie cięciwy i wycelowali wprost na statek i stojących na pomoście strażników. Każdy z nich nasłuchiwał uważnie, starając się wyłapać jakiekolwiek ze słów wypowiadane przez żołnierzy. 

Po jakimś czasie, z barki wyszedł wiedźmin, sam, czarodziejka została w środku, co oznaczało, że mogli przystąpić do planu. Riv szedł powoli wzdłuż pomostu, spokojnym krokiem, nie patrząc w stronę drzew i siedzących na nich elfów. Yuviel uniosła leniwie dłoń, błądząc wzrokiem cierpliwie za białowłosym zabójcą potworów opuszczającym port. Strzelcy wpatrywali się w przywódczynię czekając na rozkaz do strzału. Minęło kilka minut, zanim Geralt zniknął między fasadami budynków Flotsam. Brązowowłosa obrzuciła podwładnych przelotnym spojrzeniem i skinęła ręką, na znak wystrzału. Lawina bełtów posypała się na strażników strzegących pomostu, kilka z żołnierzy padło trupem na deski, a pod nimi rozlewały się szkarłatne kałuże krwi. Elfy naciągnęły na cięciwy następne strzały, a w tym czasie z lasów obok portu wybiegło kilku wojowników pod dowództwem Iorwetja, rzucając się z mieczami na temerczyków, których nie udało się zabić łucznikom. Po kolejnej brawurze strzelców, Yuviel przerzuciła szybko łuk na plecy i zsunęła się zgrabnie po korze drzewa, z którego wydawała rozkazy, a następnie zaczęła biec w stronę barki. 

Elfka złapała za rękojeść miecza, który miała przyczepiony do pasa i wyciągnęła go z trzaskiem, z pochwy. Brzeszczot zakwilił żałośnie, a brązowowłosa zaczęła wykonywać nim płynne cięcia. Zablokowała cios jednego z napastników i wyminęła go zwinnie wchodząc na drewniany pomost. Przeskoczyła nad martwym ciałem podstarzałego strażnika i sparowała smagnięcie biegnącego na nią członka Niebieskich Pasów, jednak ten wytrącił jej broń z ręki i wymierzył celne kopnięcie w kolano. Kobieta warknęła opadając z hukiem na drewno i przeturlała się na bok, unikając wbijającego się w deski ostrza, sięgnęła szybko do sztyletu ukrytego w pochwie na biodrze i nim żołnierz zdążył wyciągnąć swoją broń, wbiła mu nóż w bok. Żołnierz zaskrzeczał i zabulgotał łapiąc się za ranę. Yuviel podniosła się gwałtownie wyciągając kordzik z ciała konającego mężczyzny i pognała w stronę łodzi. Elfka zsunęła się sprawnie pod pokład, a do jej oczu dotarło ostre, niebieskie światło. Zmrużyła oczy, oślepiona jego blaskiem i ścisnęła mocniej rękojeść sztyletu. Po chwili błękitna poświata zaczęła blednąć, by w końcu zgasnąć całkowicie. Kiedy brązowowłosa dostrzegła w kącie pomieszczenia klęczącą Triss i leżącego w bezruchu Ciarana, natychmiast znalazła się przy nim. Czarodziejka odwróciła się gwałtownie słysząc kroki elfki, widząc Yuviel uspokoiła się jednak i wróciła wzrokiem na aep Easnilliena. 

- Żyje? - spytała brązowowłosa kucając tuż obok Merigold.

- Tak - potwierdziła, nie patrząc na przybyszkę. - Stracił dużo krwi, jest bardzo poobijany, musieli go katować, biedaczysko - westchnęła smutno. Yuviel przyjrzała się nieprzytomnemu przyjacielowi. Jego twarz była spuchnięta i sina, usta rozcięte, tak samo łuk brwiowy, jego nos był wręcz niebieski i ociekał krwią. Prawe ramię było tak obrzęknięte, że wydawało się, iż powiększyło się co najmniej dwa razy, musiało być złamane, klatka piersiowa opadała i podnosiła się miarowo, powoli, lekko. Widząc to, elfka wypuściła powietrze ze świstem i zakryła usta dłońmi. 

Ostatnie Dwa Płatki Śniegu || IorwethOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz