Wiatr szumiał gnając liście między ogromnymi, pnącymi się w górę drzewami. Słońce dawno zaszło już za horyzont, a mrok spowijał szczelnie cały las i dawny obóz elfów. Zwęglone szczątki namiotów, toreb i innych bibelotów walały się po wypalonej ziemi. Jedna z płacht wcześniejszych kwater wisiała na gałęzi i szeleściła głośno targana wiatrem. W okolicy słychać było złowieszcze krakanie wron i kruków, które zdawały się kpić z położenia w jakim znaleźli się Scoia'tael spod Flotsam.
Głośne kroki okutych, ciężkich butów przeszywały puszczę, powodując, że wszystkie ptaki odfruwały w nieznane. Chrzęst stalowych zbroi i skóry odbijał się echem od drzew, a cichy gwizd wojskowej przyśpiewki wbijał się w myśli. Kilka chłopów idących z widłami i pochodniami wykrzykiwało co jakiś czas rasistowskie hasła, jednak byli oni szybko uciszani przez maszerujących obok żołnierzy. Vernon Roche, który znajdował się na czele pochodu jęczał ledwo słyszalnie co jakiś czas, ignorując bolącą go ranę. Prowadził ich tlący się jeszcze nikłym płomieniem, dymiący pożar dobiegający z lasu. Dowódca uśmiechał się półgębkiem, ściskając mocno rękojeść swojego miecza. Nie mają szans, myślał, a uśmiech na jego ustach powiększył się jeszcze bardziej, w końcu ich załatwię. Jednak polana - dawny obóz Scoia'tael - była pusta.
- Co teraz, szefie? - spytał Trzynastka podchodząc do niego. Vernon uderzył pięścią w jeden z pni drzew i westchnął z irytacją.
- Jak myślisz? - rzucił wpatrując się w swoją broń. - Znajdziemy te elfie kurwy, co innego mamy zrobić? Zbierz kilku ludzi i przeszukajcie to pobojowisko, może coś zostawili. Chłopów odeślij do domów - rozkazał.
- Tak jest - mężczyzna zasalutował i zniknął w szeregach wojska. Dowódca Niebieskich Pasów ponownie uderzył ręką w pień i schował miecz do pochwy, przytroczonej do pasa. Kruki zakrakały jeszcze głośniej. Wydawały się śmiać z jego porażki. Roche zmarszczył brwi i spojrzał w niebo.
- Dorwę was. Dorwę i zabiję - obiecał idąc w stronę żołnierzy, którzy grzebali w zwęglonych bibelotach. Nie kłamał.
***
Światło księżyca oświetlało pokryte krwią, kurzem i ciałami ulice. Szkarłatna jucha mieniła się i odbijała promienie światła, a twarze wykrzywione w niemym krzyku i cierpieniu nawoływały o pomoc, której nikt nie mógł już udzielić. Yuviel westchnęła ciężko i poprawiła łuk, ciążący na jej ramieniu. Błoto skrzeczało jej pod butami, przyklejając się do nich, a wiatr muskał jej policzki, powodując przebiegające po karku zimne dreszcze. Stanęła nagle i gestem dłoni nakazała idącym za nią elfom także się zatrzymać. Wyjrzała za róg budynku, sprawdzając czy nie kręcą się po ulicach strażnicy. Czysto, pomyślała i przemknęła bezgłośnie za ścianę innego budynku, po czym skinęła głową, nakazując reszcie zrobić to samo.
- Czekamy na znak, zająć pozycje - poleciła cicho i ściągnęła łuk z pleców. Strzelcy rozproszyli się na dachach i za winklami niektórych budynków, także przygotowując łuki. Yuviel wytężyła słuch wychylając lekko głowę za róg. Naciągnęła kaptur mocniej na twarz i ruszyła powolnym krokiem przed siebie. Głuchą ciszę, która zapadła po pogromie we Flotsam, przerywały ledwo słyszalne kroki elfki i przytłumione odgłosy biesiady dobiegające z rezydencji Loredo. Kobieta wspięła się zwinnie po gzymsie jednego z budynków i ułożyła się wygodnie, gotowa do strzału, na dachu. Pozostało jedynie czekać. Czekać na sygnał od Iorwetha, który mógł równie dobrze nigdy do nich nie dotrzeć.
***
Bezoki spuścił się po pniu wielkiego drzewa i wylądował miękko na trawie. Postąpił krok do przodu i wytężył wzrok skupiając się na migotliwym świetle pochodni trzymanej przez strażnika patrolującego pomost. Skinął ręką, a kilka strzał zaświrowało w powietrzu i żołnierze stojący przy barce upadli z hukiem na drewno. Ponownie skinął ręką, a kilku strzelców zsunęło się z drzew i pojawiło się obok niego. Ciaran wyłonił się z mroku i podszedł do watażki, dalej wpatrującego się w port.
CZYTASZ
Ostatnie Dwa Płatki Śniegu || Iorweth
FanfictionNadszedł czas długiej śnieżycy. Wilczej zamieci. Elfy, które kiedyś były rasą panów, królowały nad tym światem - dzisiaj są ciemiężone i wieszane na szafotach. Ale ich waleczność przetrwała, Iorweth zrobi wszystko, by era, w której elfy pozbywa się...