Rozdział 10 "Święta"

375 22 118
                                    

(Perspektywa Clementine)

(24 grudnia 2018)

Od samego rana pomagałam Lee, jak najlepiej przygotować się na przyjazd moich rodziców. Podobna ma też przyjechać rodzina Flynn'ów, czyli Kenny, jego żona Katjaa oraz ich syn Kenneth Junior, nazywany przez wszystkich "Duck'iem". Przyjaźnią się z moimi rodzicami a Duck jest dla mnie jak brat. Nigdy nie miałam możliwości mieć rodzeństwo i w sumie żałowałam.

-Clem, wiesz może jak przyrządzić tą rybę po grecku?- zapytał mnie Lee, drapiąc się po karku - Nie jestem najlepszy w gotowaniu.

-Pewnie.- odparłam z uśmiechem - Zawsze gotowałam razem z mamą. Nie zapomniałeś o prezentach?

-Nie, ale muszę gdzieś jeszcze pojechać, żeby coś odebrać.- wyjaśnił wchodząc do korytarza i nakładając kurtkę - Poradzisz sobie sama? Naprawdę się spieszę.

-O nic się nie martw. Z pewnością sobie poradzę.- zapewniła go, by się nie martwił

-Jesteś naprawdę świetna, Clem.- rzekł mężczyzna - Nie wiem co ja bym bez ciebie zrobił.

-Z pewnością jadłbyś zamrożoną rybę.- zażartowałam

-Bardzo śmieszne.- odparł unosząc kącik ust

Po tych słowach, Lee pożegnał się i szybko wyszedł z domu. Zostałam sama z dość ważnym zadaniem. Przede mną urządzenie kolacji. Dobrze, że większość potraw jest już praktycznie gotowa. Wystarczy jedynie przygotować tą rybę. Była już praktycznie rozmrożona, więc nie było z tym tak wiele roboty.

Gdy chciałam wziąć się za dalszą część przyrządzania potrawy, usłyszałam odgłos mojego telefonu. Znaczyło to tylko jedno, ktoś do mnie dzwoni.

Zostawiłam wszystko co znajdowało się w kuchni, oczywiście w takim stanie, by nie narobić żadnych szkód w kuchni Lee. Zabiłby mnie, gdybym zniszczyła mu dom.

Wbiegłam po schodach do mojego pokoju. Podeszłam do szafki przy łóżku, gdzie akurat ładował się mój telefon.

Zerknęłam na ekran. Okazało się, że dzwonił do mnie Louis. Delikatnie uśmiechnęłam się, gdy tylko zobaczyłam jego imię na wyświetlaczu.

Położyłam się na łóżku i gdy tylko odebrałam, do mojego ucha dotarł radosny głos chłopaka:

-Wesołych świąt, Clemmy!

-Wzajemnie, Be-Lou-Ga!- odparłam chichocząc

-Wiesz, co? To nadal nie brzmi dobrze, ale mogę się do tego przyzwyczaić skoro tobie to się tak spodobało.- rzekł a ja czułam, że uśmiecha się w ten swój głupkowaty sposób

-To jest bardzo trafna gra słów!- broniłam się

-Skoro tak twierdzisz...- odparł Louis - A tak zmieniając temat, to mam nadzieję, że ci nie przeszkadzam. Chciałem jedynie złożyć ci życzenia.

Słyszałam nutkę udawanego smutku w jego głosie. Przewróciłam tylko oczami i mu odpowiedziałam:

-Właściwie to coś gotowałam.

-O a podzielisz się?- spytał chichocząc

-Nie tym razem, Lou.- powiedziałam, śmiejąc się - Może innym razem spróbujesz czegoś co ja przygotuje.

-Trzymam cię za słowo, Clemmy.- dodał - No dobra, więc nie będę ci już przeszkadzał. Narazie i jeszcze raz wesołych świąt, Clem.

-Wesołych świąt, Lou. I pa.

Jesteś moim powodem | TWDG AU | CLOUIS FF | 1 CZĘŚĆ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz