Prolog

884 31 54
                                    

(Perspektywa Clementine)

(15 sierpnia 2018r.)

Poczułam jak do mojego pokoju, wpadają promienie porannego światła. Nie byłam zbyt chętna do wstania. Szczerze mówiąc, trochę się przez te wakacje leniwie. Po paru sekundach, zdecydowałam się jednak wstać.

Usiadłam na krawędzi łóżka i rozciągnęłam się. Po chwili wstałam i podeszłam do mojej szafy. Wzięłam czyste ubrania, którymi była pomarańczowa bluzka i krótkie spodenki w kolorze ciemnego granatu. Następnie, udałam się w stronę łazienki.

Kiedy byłam już w środku i weszłam pod prysznic, zaczęłam rozmyślać nad tym, co może się dzisiaj wydarzyć.

Miesiąc temu, wysłałam do szkoły w Seattle moje zgłoszenie. Jest ona bardzo dobra. Mogłabym się tam kształcić w kierunku, który mnie najbardziej interesuje. Gra w siatkówkę nie jest dla mnie jedynie pasją, to całe moje życie. Wiąże z tym przyszłość, więc, mam nadzieję, że się tam dostanę.

Moi rodzice nie byli zbyt zadowoleni. Uważali, że to zbyt daleko, żeby pozwolić siedemnastolatce wyruszyć tam samej. Bardzo ich o to prosiłam, mówiąc, że nigdy na niczym mi, aż tak nie zależało.

Tata na szczęście wymyślił idealne rozwiązanie. W Seattle mieszka kuzyn mojego taty, Lee. Jest dla mnie jak rodzony wujek, mimo iż jest dla mnie dość daleką rodziną. Pamiętam jak jeździłam do niego z rodzicami. Wtedy mieszkał ze swoją żoną, ale trzy lata temu się rozwiedli. Nie mieli dzieci, więc wszystko poszło szybko. Lee do tej pory jest sam.

Uwielbiałam tam przebywać. Za domem Lee, znajdował się domek na drzewie, w którym bawiłam się godzinami.

-Clementine! Jeśli nie chcesz, żeby śniadanie ci wystygło, to lepiej się pośpiesz!

Głos mojej mamy wyrwał mnie z zamyślenia. Szybko wyszłam z kabiny prysznicowej. Ubrałam się, przeczesałam włosy, po czym szybko udałam się w stronę kuchni.

Tam znajdowali się już moi rodzice. Mama robiła coś przy kuchence, a tata czytał gazetę, popijając swoją ulubioną kawę.

-No nareszcie. Naleśniki z dżemem, czy nutellą?- zapytała mama

-Nutellą.- odpowiedziałam z uśmiechem, siadając przy stole

-Moja krew.- zażartował tata, patrząc na mnie

Uśmiechnęłam się w jego stronę, po czym wzięłam karton z sokiem pomarańczowym, który znajdował się na stole i nalałam sobie trochę do szklanki.

Po chwili mama postawiła przede mną talerz, pełen naleśników.

-Smacznego, córciu.- życzyła mi mama

-Dziękuję.- odpowiedziałam, po czym zaczęłam jeść

Chwilę siedzieliśmy w ciszy, każdy zajął się jedzeniem.

Widziałam jak moi rodzice wymieniają się po kryjomu spojrzeniami. Myśleli, że tego nie widzę, ale się mylili. Kiedy ich zachowanie zaczęło mnie już trochę irytować, zdecydowałam się zapytać o co chodzi.

- Dlaczego tak na siebie patrzycie nic nie mówiąc? Coś się stało?

Przyglądali się mi przez moment. W końcu spojrzeli ponownie na siebie i z uśmiechem zaczęli.

- Niech ci będzie. Chcieliśmy z tym zaczekać, aż skończysz śniadanie, ale widać, że nie możemy tego ukryć. - odparł tata

-Czego ukryć? - zapytałam zdziwiona

-Dzisiaj przyszedł list zaadresowany do ciebie, skarbie.- wyjaśniła mama -List ze szkoły Ericson.

Zaniemówiłam i przeglądałam się im z niedowierzaniem. Wiedziałam, że dzisiaj mogę dostać odpowiedź, ale nie zmienia to tego, że jestem zdziwiona. Tyle na to czekałam.

Jesteś moim powodem | TWDG AU | CLOUIS FF | 1 CZĘŚĆ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz