Rozdział 2: Podróż do chłodnej przeszłości

328 22 31
                                    

*Rozdział nie sprawdzony*

Gilbert Blythe

Po ceremonii wręczenia świadectw wszyscy wyszliśmy z szkoły. Gdy już  mieliśmy się żegnać pod szkole podjechał wszystkim znany, szary samochód. Z pojazdu wysiadł wysoki blondyn o rok starszy od dziewczyn. Ania od razu rzuciła się na szyje przyjaciela, a ten objął ją z uśmiechem.

— Hej Ruda! - przywitał z śmiechem za co dziewczyna szturchnęła go łokciem.
— Nawet nie wiesz jak było bez Ciebie nudno przez ten rok. - powiedziała z nutą żalu.

Chłopak, tak samo jak Billy, ukończył gimnazjum rok wcześniej. Zawsze interesował się sztuką, więc chciał dalej rozwijać się w tym kierunku. Wybrał liceum artystyczne w Charlottuown. Z tego powodu przeprowadził się do Panny Józefiny Berry, cioci Diany. Drugim powodem są jego nietolerancyjni rodzice, którzy nie potrafili zrozumieć jego preferencji.

Ja także powinien iść już w zeszłym roku do liceum lecz z powodu choroby mojego ojca opuściłem bardzo dużo zajęć, przez co musiałem powtarzać rok. Dzięki temu poznałem Anie i miałem okazje z nią choć trochę rozmawiać. Poznaliśmy się  w drugim tygodniu gimnazjum. Wszyscy oprócz Ani się znali, ponieważ nasza podstawówka jest w tym samym budynku. Wyglądała, jak zagubiona owieczka, a ja nie rozumiałem jej zachowania w stosunku do mnie. Pociągnąłem jej piękny rudy warkocz, żeby zwrócić jej uwagę, a ona za to uderzyła mnie podręcznikiem od matematyki. Już tamtego dnia wiedziałem, że jest niezwykła. Chciałem zbliżyć się do niej za wszelką cenę, ale ona odgrodziła mnie lodowym murem. Pokochałem ją całym sercem lecz gdy zrozumiałem, że nie mam u niej szans związałem się z Ruby, która próbowała mnie poderwać chyba od przedszkola. Sama myśl o słodkiej, różowej bezie wywołała uśmiech na mojej twarzy. Blondynka jest naprawdę ładna, miła i urocza, ale czy ja ją kocham? Tak! Na pewno! Gilbercie Blythe opanuj się! Kochasz ją. Musisz...

— Kochanie? Czy Ty mnie w ogóle słuchasz? - odezwała się Gillis
— Przepraszam, zamyśliłem się. - odpowiedziałem lekko zawstydzony. - Co mówiłaś?
— Cole zaprasza nas na imprezę, dzisiaj, o 19.00. - powiedziała trzepocząc rzęsami.
— Ah Ok. - odpowiedziałem i spojrzałem w stronę McKenzie'ego.
— Ja już muszę iść, ale wszyscy macie być. Nawet Ty, Panie Sztywniaku Blythe! - śmiejąc się wsiadł do samochodu, czym wywołaj śmiech wśród grupy i lekki uśmiech wpłynął na moje usta. - Aniu, Diano, podwieźć Was?
— Dzięki. - odpowiedziała Shirley i wsiadła do auta.
— Ja jeszcze muszę coś załatwić, ale dziękuję. - powiedziała lekko brunetka i pomachała przyjaciołom.

***

Po powrocie do domu do mojego nosa dotarł piękny, owocowy zapach. Mary upiekła jabłecznik. Wszedłem do kuchni i zastałem tam ciemnoskórą kobietę z dzieckiem na ręku. Mała Delphine bardzo szybko rośnie. Nim się obejrzymy, to ona będzie kończyła gimnazjum.

— Hej! Wróciłem. - przywitałem się z młodą matką - Pójdę dzisiaj do Cole'a na imprezę, dobrze? - zapytałem z nadzieją w głosie, a Pani Lacroix odwróciła się w moją stronę uśmiechnięta.
— Gilbercie, wiesz, że nie musisz się mnie pytać o zgodę. - zaśmiała się wesoło, co powtórzyło po niej dziecko. - Ale tak, możesz iść. Tylko pamiętaj, cokolwiek by się nie działo, pisz lub dzwoń, o każdej godzinie. - dodała pogrążając palcem.
— Dziękuję. - powiedziałem i poszedłem do swojego pokoju.

Położyłem się na łóżku i wypatrzyłem w sufit. Mam jakieś dziwne przeczucie. Nie wiem czemu, ale czuję, że wydarzy się coś złego. Oby to były tylko moje wymysły. By odgonić myśli od tych ponurych scenariuszy, złapałem telefon leżący obok mnie i wszedłem w konwersacje.

16.43~
Kochanie 💕: Hej, podwieźć Cię dzisiaj?
Rubiś 💖🍬: Byłoby super
Rubiś 💖🍬: Dzięki skarbie ❤️
Kochanie 💕: Nie ma za co ❤️

Może powinien napisać także do Diany i Ani? To niedobry pomysł, żeby jechały tak późno pociągiem. Tak! Zrobię to. Chociaż nie wiem czy to dobry pomysł... Nie. Napiszę do niej. Mój tata byłby na mnie zły, że kazałem im jechać autobusem, mając wolne miejsca w samochodzie. Napiszę... Co niby złego może się stać?

17.07~
Gilbert🍎: Hej
Gilbert🍎: Tak pomyślałem...
Gilbert🍎: Podwieźć Ciebie i Diane do Cole'a?
Ania 🌻: Nie trzeba, dzięki
Ania 🌻: Ja już jestem u Cole'a, pomagam mu w ogarnięciu wszystkiego, a Diana jedzie z Jerrym
Gilbert🍎: A Ok

Odłożyłem telefon na poduszkę i spojrzałem za okno. Chyba powinienem się już zacząć zbierać. Wstałem z łóżka i podszedłem do szafy. Wyciągnąłem z niej czarne jeansy i granatową, dopasowaną koszulkę. Wziąłem ubranie, a następnie ruszyłem w stronę łazienki. Zamknąłem drzwi i ściągnąłem z siebie niewygodną koszulę. Wszedłem pod prysznic, a na moje ciało zaczęły spadać zimne krople wody. Wiele osób woli się myć w ciepłej wodzie, ja zdecydowanie wole taką chłodniejszą. Sądzę, że zimna woda pomaga nam porządnie przemyśleć pewne sprawy i znaleźć na nie rozsądne rozwiązania.

Dzisiejszy dzień jest wyjątkiem. Dzisiaj zimna woda ma pomoc mi oczyścić umysł i zapomnieć o problemach. Muszę zapomnieć. Zapomnieć o mojej rajskiej plaży. Zapomnieć o niej... O jej rudych włosach wyglądających jak bursztyny w słońcu... O oczach, w których można utonąć niczym w oceanie... O piegach przypominających drobinki piasku... Nie! Kocham Ruby! Dosyć!

***

Podjechałem razem z blondynką pod dom Cole'a. Już na sąsiedniej ulicy można było usłyszeć muzykę dobiegającą z budynku. Weszliśmy do środka, a mieszanka alkoholu, papierosów i potu od razu dobiegła naszych nozdrzy. Z oddali dostrzegłem Diane z Jerry'm. Może, to głupie, ale wszyscy, od dawna domyślają się, że ta dwójka coś do siebie czuje, ale żadne z nich nie robi nic w tym kierunku. Dziwi mnie, to że jeszcze ze sobą o tym nie porozmawiali i nie zostali parą.

Moja towarzyszka odbiegła ode mnie aby przywitać się z Josie, Janką i Tille, a ja zostałem sam, oparty o ścianę. Nagle gdzieś w oddali mignęły mi rude włosy, należące do marzycielki z Zielonego Wzgórza. Ona rozmawia z jakimś... chłopakiem? Ej, kto to jest? Nie znam go... Muszę się napić... Tak, idę się napić.

🌻🌻🌻

Witajcie! 🌻

Wracam do Was po dość długiej, jak na mnie przerwie, z nowym rozdziałem. Mam nadzieję, że się Wam podoba. Czekam na Wasze opinie i rady w komentarzach z niecierpliwością.

Tak w ogóle zapomniałam wspomnieć w notce pod pierwszym rozdziałem o bardzo, ale to bardzo ważnej sprawie. Czy wśród osób czytających moje wypociny znajdą się fani Avatara? Ale nie tych niebieskich ludków, tylko Avatara Aanga i Korry? Jak tak, to proszę dajcie o sobie znać. 💕 Ale przejdźmy do sedna... Chodzi o, to że do napisania tej książki zainspirowała mnie Legenda Korry, którą można powiedzieć oglądałam pierwszy raz ( Aanga setki, ale ciii). Dokładniej chodzi mi jakoś o środek pierwszego sezonu, ale także o ogólne reakcje między bohaterami ( dopiero skończyłam drugi sezon, więc proszę bez spojlerów dla mnie i osób, które nie oglądały jeszcze w ogóle ). Nie zdradzę, o którą sytuacje mi chodzi, żebyście nie mieli za dużej wiedzy, co się wydarzy u mnie. Tak jeszcze wspomnę ( osoby, które oglądały mam nadzieję, że ogarnął o co mi chodzi, bo nie chcę spojlerować ), bardzo podobało mi się, to co się wydarzyło między Mako i Korrą na koniec drugiego sezonu, uważam, że to było bardzo „zdrowe", No i ogólne to chyba na razie jeden z moich ulubionych shipów z tego uniwersum.

Przepraszam, za tak długą notkę, ale chciałam wyjaśnić wszystko dokładnie ( mam nadzieję, że zrobiłam to dość czytelnie ), żeby potem nie było żadnych problemów czy pomówień.

Buziaki 🌻
Pomarncxka

Złudzenie [AWAE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz