Rozdział 7: Gdy patrzę w Twe oczy jedynie niebo jest dla mnie limitem

237 18 27
                                    

Diana Barry

Na Zielone Wzgórze właśnie podjechał Cole wraz z Ruby. MacKenzie, jak zwykle wyglądał jakby dopiero wstał, co w sumie jest bardzo prawdopodobne po wczorajszej nocy. Za to blondynka wyglądała przepięknie i promiennie, jednak dobrze wiedziałam, że coś trapi tą młodą duszyczkę. Starając się o tym nie myśleć skupiłam się na przekazaniu planu działania dopiero co przybyłym przyjaciołom. Po dość długim monologu spojrzałam na Gillis. Nie słuchała mnie. Gdy zapytałam czy coś ją trapi zrzuciła całą winę na zmartwienie. Zawołałam chłopców, którzy sprawdzali okolice domu. Każdy z nas był przerażony ostatnimi wydarzeniami, jedynie Ruby wydawała się myśleć cały czas o czymś innym, a zważając na jej wrażliwość oraz płaczliwość nie takiej reakcji się spodziewałam. W sumie nie tylko jej zachowanie mnie zaskoczyło, ale także Gilberta. Zawsze był troskliwy i dbał o ważne dla niego osoby, szczególnie o Anie, ale nigdy nie okazywał tego tak mocno. Chodź obydwoje do niczego się nie przyznawali, ja wiedziałam swoje. Jedynie myśl o zranionej blondynce wpędzała mnie w żal, ale wszyscy dobrze wiemy, że ten moment kiedyś nadejdzie, a prawda wyjdzie na jaw.

***

Jechałam z Jerry'm już dobre dwadzieścia minut w ciszy. On skupił się na drodze, a ja rozglądałam się po okolicznych uliczkach w poszukiwaniu mojej bratniej duszy. Widziałam, że chłopak, tak jak ja był przerażony. Ania była dla niego jak młodsza siostra, na początku średnio za sobą przepadali, ale teraz nie potrafili by żyć bez siebie. To właśnie ona pomogła mu podnieść oceny, których tak się wstydził, a on bronił jej przed złośliwościami ze strony Billy'ego, gdy Gilbert wyjechał. Francuz był dla niej bardzo ważny, dla mnie zresztą też.

Ponownie spojrzałam na chłopaka koło mnie lecz tym razem lepiej mu się przyjrzałam. Jego ciemne włosy opadały niesfornie na czoło. Miał na sobie czarne spodnie i zwykłą, brązową koszulkę, pod którą kryło się ogromne serce pragnące miłości. Zanim go poznałam wydawał mi się irytujący, zbyt pewny siebie i lekko głupi, ale teraz... Teraz widzę, że jego irytujące czasem żarty biorą się z nieumiejętności wyrażania uczuć, arogancja przejawia się u niego przez bardzo niską samoocenę i wrażliwość, a głupi, jak się okazało nie jest, po prostu czasem czegoś nie rozumie, przez swoje pochodzenie. Teraz widzę, że jest naprawdę wspaniałym człowiekiem potrzebującym jedynie trochę ciepła i zrozumienia.

— Co jest? - zapytał przyłapując mnie na obserwowaniu go. Na obserwowaniu jego pięknych rys, malutkiej bliźnie powstałej po napadzie w Charlotettown... Diana, dość!
— Nic... - opowiedziałam speszona wymuszając uśmiech.
— Nie musisz przy mnie udawać. Wiesz dobrze, że uwielbiam prawdziwą Ciebie. - zaśmiał się, a ja zarumieniona próbowałam ukryć twarz miedzy drobnymi dłońmi.

***

Spędziliśmy kilka godzin pytając przechodniów i szukając rudowłosej jednak na marne. Postanowiliśmy zrobić sobie krótką przerwę i odpocząć. Zatrzymaliśmy się przy stawie, które moja droga przyjaciółka nazwała "Jeziorem lśniących wód". Otaczała nas cisza i spokój, a dookoła rosła dość wysoka trawa. Usiedliśmy na ziemi i wpatrywaliśmy się w chmury płynące po niebie, jak statki po oceanie. Statki i oceany... Ania i Gilbert...

Ona kochała wodę, która przypominała jej piękne oczy, a jego ciągnęło na statek, gdzie z resztą spędził prawie rok szukając odpowiedzi, które jestem pewna, że otrzymał.

Spojrzałam na tafle stawu przed nami i przypomniały mi się oczy Blythe'a, w których gubiła się nie jedna dziewczyna. Gdy uświadomił sobie, że Shirley zaginęła migdałowe kryształy osadzone na jego twarzy przykryły łzy, którym zabronił wypłynąć. Tak bardzo martwił się o szesnastolatkę, że aż odbijało się to na jego zawsze perfekcyjnym wyglądzie.

Złudzenie [AWAE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz