"Nie mogę uwierzyć że taty już nie ma, to wszystko dzieję się za szybko. Wczoraj był a teraz go nie ma. Nie chcę iść do domu dziecka, nie chcę mieć nowej rodziny, a co najgorsze zawiodłam mamę, miałam się opiekować tatą a przeze mnie następny członek rodziny nie żyje. Ja nawet nie zasługuję na nową rodzinę. Pójdę tam gdzie nikt mnie nie znajdzie......hymmmm tylko gdzie?.........wiem pójdę na górę Ebott, podobno każdy kto tam poszedł nigdy nie wrócił tylko to trochę daleko. Ale co to dla mnie"- poszłam do swojego i zaczęłam się pakować. Spakowałam kanapki na drogę, picie, scyzoryk dziadka(jedyna po nim pamiątka), nasze rodzinne zdjęcie, zapalniczkę, mały sipiwór i latarkę.
- Pójdę nocą żeby nikt mnie nie widział, czy mam coś jeszcze spakować?, telefon nie bo mogą mnie nim namierzyć, a tak gitarę!- szybko poszłam po gitarę która była w salonie.
- Jest 17 to prześpie się a o 24 wyruszę.
------Skip 24:00------
Obudził mnie budzik z telefonu.
- Dobrze już wstaje, zamknij się.- wyłączyłam budzik, przetarłam oczy i wygramoliłam się z łóżka.
- No to wyruszamy.- założyłam buty i mały plecak na lewe ramię a futerał z gitarą na drugie. Poszłam na dół i stanęłam przed tylnim wyjściem.
- Żegnaj domku, miło się w tobie mieszkało.- wyszłam z domu, przeszłam przez furtkę, i zaczęłam się kierować w stronę lasu.
- To będzie najkrótsza droga, przynajmniej mam taką nadzieję.
------Skip (u podnóża góry)------
Na początku droga na szczyt była prosta, ale po godzinie marszu stawała się coraz bardziej stroma i kamienista.
W połowie drogi zauważyłam opuszczony dom i małe jezioro więc zrobiłam sobie przerwę.
- Odpocznę sobie chwilę i dalej prosto na szczyt.- weszłam do środka chaty i rozłożyłam sipiwór, siadłam na nim i zaczęłam jeść kanapki. Po skończonym posiłku złożyłam sipiwór i poszłam nad jezioro. Umyłam twarz i przemyłam nogi.
- No to w drogę.- kiedy szłam dalej przewruciłam się kilka razy ale byłam zbyt zdeterminowana żeby zawrócić, a po za tym i tak nie mam do czego wracać. NIE MA ODWROTU.
------Skip------
- Już prawie szczyt, T.I. jeszcze trochę, SZYT! W końcu *dyszenie*.- położyłam się na ziemi i leżałam tak przez kilka minut.
- Dobra pora wstać *wstaje* oł wow.- przede mną była wielka przepaść.
- Ciekawe jak bardzo jest głęboka.- wzięłam kamień i rzuciłam go w otchłań. I nic nie usłyszałam.
- Głęboko tam*schyla się* *ziemia się odłamuje* AAAAAAA...
![](https://img.wattpad.com/cover/228020956-288-k274569.jpg)
CZYTASZ
Czy to przeznaczenie? UF Sans x reader
FanfictionJesteś 14letnią dziewczyną, straciłaś bliską ci osobę w wieku 10 lat, a przez to twoje życie zamieniło się w piekło. Zaciekawiło cię? Tak? To przejdź do czytania! Nie? To trudno, życzę ci żebyś znalazł/a coś ciekawszego. Ps.(dla tych którzy są zacie...