𝐀𝐧𝐢𝐨𝐥 𝐒𝐭𝐫𝐨𝐳

837 47 4
                                    

— Wstać, natychmiast! — usłyszałam głośny, stanowczy krzyk, który należał do naszego przywódcy.

Wraz z Nairobi oraz Denverem zbiegliśmy w błyskawicznym tempem po schodach, a naszym oczom ukazał się Berlin, który przechadzał się wzdłuż rzędów zakładników, mówiąc coś do nich.

— Zawsze jest bohater, który wierzy, że ocali resztę — zaczął mężczyzna, cały czas chodząc i lustrując wzrokiem wszystkich po kolei. — Który myśli, że nikt nie odkryje, że planuje skontaktować się z policją — wstrzymał głos, aby za chwilę kontynuować: — Brawo! — powiedział, teatralnie klaszcząc. — Gratulacje, bo jednemu z was się udało — rozejrzał się uważnie po wszystkich ludziach. — Nagrał film wewnątrz i wysłał go policji — przekręcił się niezadowolony. — Chciałbym dać mu szansę na wystąpienie, żeby wszyscy mogli mu podziękować, a skoro przy tym jesteśmy, odda telefon — rzekł, zatrzymując wzrok na jednym z zakładników. — Helsinki! — zwrócił się do Serba. — Rozbierz go — wskazał głową ciemnowłosego zakładnika.

Helsinki podszedł do mężczyzny, wcześniej wskazanego przez Berlina oraz bez zastanowienia wykonał rozkaz.

— Oszalałeś? — zapytałam w tym samym czasie z Tokio, co dla nas obu było bardzo dziwne, więc wymieniłyśmy się szybkimi spojrzeniami, w dalszym ciągu wyczekując na odpowiedź.

— Patrzcie — odpowiedział przywódca, delikatnie wskazując głową na rozbierającego się zakładnika.

— Koszulka też — powiedział Serb, uważnie przyglądając się mężczyźnie, który wykonywał jego polecenia.

— To jedno z was — rzekł Berlin, a ja poczułam jak na moim ciele występuje gęsia skórka. — Nie wiem, kto to zrobił — mówił przywódca, przechodząc koło rządku zakładników. — Londyn. . . — powiedział, a moje serce momentalnie stanęło w miejscu. — zdejmij jej ubrania — na jego twarzy pojawił się złośliwy uśmieszek.

— Kurwa — szepnęłam zirytowana pod nosem, tak cicho, aby słowa nie doszły do uszu przywódcy.

Podeszłam do niskiej, zgrabnej dziewczyny. Wyglądała młodo, na oko stwierdziłam, że co najwyżej mogła mieć z dwadzieścia lat. Długie, brązowe włosy przykrywały jej lśniące, piwne oczy, a blade ręce trzęsły się niewyobrażalnie szybko.

— Nie chcę zrobić ci nic złego — popatrzyłam na dziewczynę, lekko się uśmiechając. — Muszę wykonać jego rozkaz, to tyle — brązowowłosa potaknęła głową i wyszła z rzędu zakładników. — Będę ostrożna, obiecuję — uśmiechnęłam się lekko do dziewczyny, aby nikt nie zauważył mojego gestu.

— Nagrywałaś film w pokoju z telefonami, prawda? — przywódca skierował pytanie do Alison, która za wszelką cenę unikała kontaktu wzrokowego.

— Jak się nazywasz? — spytałam cicho i przyjaźnie piwnookiej, kiedy szłyśmy szybko wykonać rozkaz, zlecony przez mojego przywódcę.

— Saray Saavedra — odpowiedziała, patrząc mi w oczy.

— Dobrze, Saray — kiwnęłam głową, myśląc nad całkiem ładnym imieniem dziewczyny. — Stań pod ścianą, proszę — powiedziałam spokojnym głosem, a dwudziestolatka posłusznie wykonała moje polecenie, chcąc uniknąć kłopotów.

Kiedy ja ostrożnie zdejmowałam ubrania z ciała Saray, zauważyłam przywódcę, który gwałtownymi ruchami zdzierał odzież z przerażonej Parker.

— Berlin, przestań! — rzekłam głośnym tonem, podchodząc szybkim krokiem do mężczyzny, którego karygodne zachowanie, bardzo mnie zirytowało.

— Co się znowu dzieje? — zapytał ciemnowłosy z nutą ignorancji w głosie, bacznie mnie obserwując.

— Wiem, co się stało w pokoju z telefonami — odpowiedziałam, a Berlin spojrzał na mnie pytającym wzrokiem. — Odejdźmy proszę, a wszystko ci wytłumaczę — mężczyzna po tych słowach ruszył w nieznanym mi kierunku, więc postanowiłam podążyć za nim, aby go nie zgubić.

✓ 𝐙𝐀 𝐃𝐀𝐋𝐄𝐊𝐎 denverOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz