━ 𝐑𝐢𝐜𝐡𝐚𝐫𝐝𝐨, ━ 𝐀𝐝𝐞𝐥𝐢𝐧𝐚

806 44 35
                                    

— Denver, dzwoń — powiedziała zirytowana Tokio, zabijając Berlina wzrokiem.

Chłopak przyłożył słuchawkę do ucha, jednak po długim czasie oczekiwań nikt nie odebrał.

— Chyba nic z tego — odparł Denver, odkładając słuchawkę telefonu na miejsce.

Wszyscy staliśmy pod ścianą, dokładnie obserwując przywódcę oraz zastanawiając się nad jego kolejnym ruchem.

— Nie można wszystkiego wciąż pilnować — rzekł, podchodząc w naszą stronę. — Trzeba jeść, spać, opróżniać się. Dlatego ja tutaj rządzę. Musimy zachować profesjonalizm, by uciec.

— Co tu się stało? — spytała Sztokholm, która wraz z Helsinki akurat pilnowała zakładników. — Słychać was na zewnątrz.

— Berlin kazał zabić zakładnika — odpowiedziała Tokio, zabijając wzrokiem wcześniej wspomnianego mężczyznę.

Sztokholm znieruchomiała i ze strachem pomieszanym z troską przyglądała się przywódcy.

— Kto to zrobił? — zapytała dziewczyna, poprawiając swoje blond włosy.

— Ja — powiedziałam i spojrzałam niepewnie na Sztokholm.

— Nie spodziewałabym się tego po tobie — rzekła, podchodząc do mnie oraz gładząc lekko mój policzek.

— Najwidoczniej jeszcze dużo rzeczy o mnie nie wiesz — uśmiechnęłam się i wyszłam z pomieszczenia.

Zeszłam na dół do zakładników. Kiedy przechodziłam obok Saray, dziewczyna delikatnie wyszła z szeregu i zwróciła się do mnie:

— Zranili kogoś?

— Uspokój się, Saray. Wszystko jest w jak najlepszym porządku — powiedziałam. — Nikt nie został postrzelony — zwróciłam się do reszty osób. — Strzelaliśmy, by powstrzymać policję. Nikt nie ucierpiał. Nikt.

Po schodach schodziły Sztokholm oraz Nairobi. Dziewczyny podeszły do mnie i uważnie wpatrywały się w moją stronę.

— Będziemy pilnować zakładników — zaczęła mulatka. — A więc idź i odpocznij.

Spojrzałam na nie podejrzliwym wzrokiem, jednak kiedy obie skinęły głowami, abym szła, posłuchałam się i odeszłam od zakładników.

— Londyn! — za moimi plecami rozległ się dobrze znany mi głos, głos który był miodem dla moich uszu, głos Denvera.

— Słucham? — obróciłam się w stronę chłopaka i spojrzałam na niego uważnie.

— Richardo — powiedział, a ja patrzyłam na niego, nie wiedząc o co mu chodzi. — Richardo Daniel Ramos. Tak się nazywam.

— Adelina Sánchez — odparłam, a Denver przybliżył się do mnie.

— Masz śliczne imię — szepnął mi do ucha, co bardzo mnie łaskotało.

Chłopak otworzył drzwi łazienki obok której właśnie się znajdowaliśmy. Weszliśmy tam oboje, siadając na podłodze i wpatrując się w siebie nawzajem.

— Tu odbył się nasz pierwszy pocałunek — rzekł, lekko się uśmiechając. — Stwierdziłem, że musi być to wyjątkowe miejsce nie tylko dla mnie, ale również dla ciebie — pokiwałam głową, zgadzając się z nim. — Oboje razem dużo wycierpieliśmy. Razem czuliśmy się bezpieczni w swoich ramionach, przynajmniej tak myślę — zaśmiał się, a ja mu zawtórowałam. — Po raz pierwszy zatańczyłem tutaj dla ciebie. Po raz pierwszy powiedziałem takiej wspaniałej osobie jak ty, że ją kocham. Wtedy te słowa wydobyły się z moich ust i były naprawdę szczere. Nie zważając na to jak wszystko się potoczy, Londyn. Chcę abyś wiedziała, że kocham cię całym moim sercem i zawsze będę. Wiedz, że chcę, abyś w jakiejś małej części była moja i żebym mógł chwalić się innym, że jesteś moja. A więc czy ty Adelin Sánchez zostaniesz moją dziewczyną?

✓ 𝐙𝐀 𝐃𝐀𝐋𝐄𝐊𝐎 denverOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz