•17•

300 26 56
                                    

Cassandra biegła przez puste korytarze, co chwile potykając się o skrawek dywanu. Słońce chyliło się ku ziemi i wszystko powoli cichło. Brunetka nie lubiła ciszy. Znaczy nie takiej. Przytłaczającej i nie dającej żadnej nadzieji. Nie miała pojęcie, gdzie może znaleść ukochaną. Po prostu biegła tam gdzie podpowiadało jej serce. Nie miała żadnego planu, co ją odrobinę martwiło. Zatrzymała się tuż przed salą tronową. Lekko uchyliła drzwi, aby następnie zajrzeć do środka. Co? Nikogo nie było. Czyżby wszyscy już przygotowywali się na jej egzekucję? Ale miała odbyć się dopiero jutro. Coś się musiało stać. Szła dalej przed siebie co chwilę zerkają na boki czy nigdzie nie ma strażników, ale zamek wydawał się jakby opuszczony.

W pewnym momencie wychyliła się przez okno, a na dziedzińcu zobaczyła naprawdę duże zgromadzenie. W sumie nie obchodziło ją co się dzieje i o czym mówią. Obchodziło ją tylko to, że kątem oka spostrzegła zasmuconą złotowłosą. Więc tak, miała już częściowy plan. Bardzo częściowy, ale nie mogła pozwolić sobie na wymyślenie czegoś lepszego, gdy czuła, że Roszpunka jest w niebezpieczeństwie.

Wzięła płaszcz z najbliższego pokoju po czym wyszła tylnym wyjściem udając się do miejsca zainteresowania. Już kilka metrów dalej słychać było rozgrzany tłum. Krzyki poparcia odbijały się echem po królestwie. Cassandra dostrzegła księżniczkę stojąca zaraz pszy swoim ojcu i Julku. Tylko chwilę stała przy zdarzeniu, ale już mogła zrozumieć o co chodziło.

-Zgromadzilliśmy się tu dziś, aby ukarać księżniczkę Roszpunke. Każdy z was wie do czego się posunęła. Do czegoś co jest hańbiące i surowo zakazane w naszym królestwie! -zaczął wykrzykiwać król, a tłum znów podniósł okrzyk poparcia. -Na moc nadanej mi władzy odbieram koronę Roszpuncę i pozbawiaj ją możliwości do dziedziczenia tronu. Za to moim następcą stanie się Julek.

Cassandra widziała blask łez w oczach blondynki. Jak ją z tamtąd zabrać? Nagle brunetka poczuła dłoń na ramieniu. Podskoczyła ze strachu, że to może być strażnik.

-Cass, spokojnie to ja. -odezwał się chłopięcy głos.

-Nie strasz mnie tak następny razem. -powiedziała zirytowana dziewczyna.

-Mam pomysł, jak odwrócić uwagę wszystkich, abyś mogła dostać się do Roszpunki. -mówiąc to wyciągnął woreczek z jakimś proszkiem. -To proszek dymny mojego własnego wytworu. -pochwalił się.

-Brawo Varian jesteś genialny. -uśmiechneła się Cassandra po czym dała mu całusa w policzek, na co chłopak się zarumienił.

Dziewczyna weszła głębiej w tłum, aby znaleść się bliżej ukochanej. Zobaczyła jak jeden mężczyzna w lśniącej złotej zbroi podchodzi do Fryderyka, a następnie szepcze mu coś na ucho. Król widocznie się skrzywił, a następnie na jego twarzy pojawił się grymas złości.

-Doszły mnie słuchy, że więzień, który jutro miał zostać stracony właśnie uciekł. Może być wszędzie, zatem proszę was bracia i siostry, abyście jak najszybciej ją znaleźli i oddali ją mnie. Nagroda będze pokaźna. -zakrzyknął do tłumu.

Zebrani niespokojnie zaczęli obracać się i rozglądać. Brunetka mocniej naciągneła kaptur na głowę. Tłum zaczął się w pośpiechu rozchodzić zachęcony nagrodą. Tak się złożyło, że przez przypadek jeden z nich ściągnął kaptur z głowy Cassandry odsłaniając jej tożsamość.

-Hej, czy to nie ona? -zapytała jedna z kobiet.

Ludzie zaczęli sie oglądać, a brunetka wiedziała, że ma nie lada kłopoty.

-To ona, brać ją! -strażnicy pobiegli w stronę przestraszonej dziewczyny.

Wtedy rozległ się huk, a w powietrzu rozniosła się gęsta niebieska mgła. Cass wiedziała, że to jedyny moment, aby uciec z Roszpunką. Szybko pobiegła do schodów, które prowadziły na podjazd, gdzie stała księżniczka. Niestety mgła nie dotarła tak wysoko, więc brunetka była zupełnie odsłonięta.

-Julku masz mi ją złapać! -krzyknął Fryderyk, gdy tylko zobaczył dziewczynę.

Brązowooki mężczyzna wyciągnął miecz i skierował go w stronę dziewczyny. Cassandra wiedziała, że nie może nic zrobić, ale za wszelką cenę musiała zabrać z tąd Roszpunkę.

Złotowłosa nie mogła bezczynnie siedzieć i patrzeć, jak jej dziewczynie coś może się stać. Przecież już nie była księżniczką i mogła robić to co chciała, a w tamtym momencie to co musiała.

-Julku nadal nie wierzę, że nie nauczyłeś się, że moją bronią są zwyczajne włosy. -na jej twarzyczcę pojawił się cwany uśmiech.

A już kilka sekund później Julek leżał nieprzytomny kilka metrów dalej. Król Fryderyk nie zdawał się być tym faktem bardzo zadowolony.

-Zapłacicie za wszystko! -już chciał sięgnąć po miecz, ale w ostatniej chwili cofnął rękę.

Włosy Roszpunki połyskiwały złotem, co dawało jej magiczny wygląd.

-Czyżby? -uśmiech nie schodził jej z twarzy, gdy trzymała w ręce włosy gotowa do kolejnej krótkiej walki.

Fryderyk jedynie zmarszczki brwi w znak złości, po czym odbiegł zapewne w poszukiwaniu pomocy. Roszpunka odwróciła się do brunetki, a gdy do niej podbiegła mocno się w nią w tuliła.

-Cass, myślałam, że już nigdy cię nie zobaczę. -mówiła złotowłosa przez łzy.

-Roszpunko musimy z tąd uciekać to nie jest bezpieczne miejsce dla nas, a nie znajdziemy tu niczego oprócz pogardy. -Cassandra odsunęła się od byłej księżniczki.

Trzymając się za rękę pobiegły ile sił w nogach. Mgła już opadała, a Varian w ostatnim momencie zauważył dziewczyny znikające za zakrętem. Chłopak także pobiegł w tamtym kierunku.

Zatrzymały się dopiero za mostem, gdzie były już bezpieczne. Gdy tylko uspokoiły oddechy odrazu wybuchnęły śmiechem.

-Nie wierze, że się udało. -wykrztusiła starsza.

-A to był twój plan? -zapytała blondynka.

-No, można tak powiedzieć. -znów zachichotała.

Z oddali dobiegło je czyjeś wołanie. Obie odruchowo odwróciły głowy w tamtą stronę. Varian dobiegł do nich minutę później ciężko dysząc.

-W-wiec...odcho-dzicie? -mówił pomiędzy wdechami.

Dziewczyny spojrzały po sobie pytająco, a pierwsza odezwała się Roszpunka.

-Nic mnie już tu nie trzyma. Więc myślę, że tak to jest najlepsze co możemy zrobić.

Po chwili poczuła jak chłopak wtula się w nią i w Cassandrę.

-Będę za wami tak bardzo tęsknił. Odwiedzajcie mnie czasami. -mówił smutnym głosem.

-Oczywiście, że odwiedzimy. -oddała uścisk Cass.

Po następnych kilku minutach, pożegnanie wreszcie dobiegło końca. Varian udał się do domu. Cassandra złapała młodszą za rękę i poprowadziła na jakiś pagórek. Ostatnie promienie słońca rozświetliły ich twarze. Jeszcze ciepły, letni wiatr rozwiał im włosy ogrzewając trochę.

-Teraz zaczniemy nowy rozdział w życiu. Będziemy mogły nareszcie być szczęśliwe i wolne. -westchnęła szczęśliwa brunetka.

-Tak, nareszcie będzie dobrze. -powiedziała zielonooka, po czym złączyła ich usta w czułym pocałunku.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

No to tak, to koniec! ^^ Dziękuję wszystkim, którzy do trwali do końca i bardzo dziękuję za gwiazdki i komentarze. Wiem, że opowiadanie dość krótkie, ale nie umiem pisać niewiadomo jak długich więc no xD
Do zobaczenia w kolejnych książkach, a i jak ktoś ma pomysły na kolejne książki to proszę pisać

»»————>

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jul 15, 2020 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Co pomyślą inni? ~Cassunzel~ ✔ZAKOŃCZONE✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz