•2•

381 30 36
                                    

Przyjęcie zapowiadało się cudownie. W Wielkiej sali balowej ludzie tańczyli i bawili się w najlepsze. Długie stoły pokryte były najróżniejszymi potrawami. Od sałatek do pieczonego świniaka. Napoje lały się do szklanych kieliszków, a muzyka grana przez skrzypka, dudniła w uszach.  Złotowłosa Roszpunka siedziała na swoim tronie i z lekkim znudzeniem przyglądała się ludzią. Nagle jej duże  zielone oczy spostrzegły jakąś postać w rogu sali. Dość niska osoba miała na sobie ciemny kaptur, więc nie można było dostrzec twarzy. Księżniczce przez chwilę błysnęły morskiego odcieniu oczy i dwie niewielkie fiolki z kolorowym płynem. I wtedy dziewczyna wiedziała na kogo właśnie patrzy...

Postać w rogu sali rzuciła buteleczką i w ułamku sekundy jasną salę pokrył mrok. Wszyscy zaczęli krzyczeć i próbować wydostać się na zewnątrz. Niestety to było trudniejsze niż się wydawało. W sali panował taki mrok, że nie można było nawet dostrzec czubka własnego nosa.

Po kilku minutach mgła zaczęła opadać. Roszpunka, gdy z powrotem przyzwyczaiła się do rażącego w oczy słońca, z przerażeniem spostrzegła, że owej postaci, która wywołała cała tą zamieszkę, już nie ma.

Do Roszpunki natychmiast podbiegł Julek, pytając czy wszystko dobrze.

-Co tu się właśnie stało? -zapytał Szczerbiec rozglądają się po sali.

-Nie wiem...ale wydawało mi się... -księżniczcę przerwał sam król Fryderyk.

-Kochanie widziałaś gdzieś mamę? -zaczął rozglądać się z coraz to większym niepokojem.

Złotowłosach zmarszczyła brwi. Istotnie nigdzie nie było jej najdroższej matki. Królowej Arianny.

Natychmiast zaczęły się poszukiwania. Straż królewska uważnie przeszukiwania karzdy zakamarek zamku. Wszystkie bramy zostały zamknięte, a most obstawiony. Nie było szansy, aby ktokolwiek mógł wydostać się z królestwa.

-Słuchajcie... -przestraszony głos księżniczki przerwał dyskusję pomiędzy jej ukochanym, a jej ojcem. -To był Varian...

Na samo wspomnienie Togo słodkiego chłopca, którego pozostawiła w potrzebie, dziewczynie robiło się słabo. Varian był czternastoletnim, niebieskookim nastolatkiem. Zajmował się rzeczami, które przez społeczeństwo nie były uważane za zbyt normalne, dlatego właśnie nie był za bardzo lubiany. A jego reputację popsuło wydarzenie sprzed kilku tygodni, gdy to prosił o pomoc księżniczkę. Wiele ludzi uznało wtedy, że chciał ja zaatakować.

-Jesteś pewna? -zapytała Cassandra, która od wielu minut trzymała się z boku. -Nie widzieliśmy go już od wielu tygodni.

-Tak, jestem pewna Cass. -Roszpunka spuścił wzrok. -Niestety...

-W takim razie musimy złapać tego chłopaka! -wtrącił się król. - Odpowie za ten czyn.

-Nie, tato, on potrzebuje pomocy.

-Niestety, ale uważam, że on już się nie zmieni. Dopuścił się zdrady na całym kraju porywając twoja matkę! -ojciec Roszpunki gestem ręki przywołał do siebie kapitana straży.

Obaj mężczyźni odeszli, aby omówić przebieg akcji ratowania królowej.

-Tak się boję, że coś mu zrobią. -powiedziała płaczliwym głosem złotowłosa.

-Nie martw się Roszpunko napewno  odciągniemy go od pomysłu wstawienia go za kratki. -odrzekł Julek po chwili ciszy.

-Właśnie, jeszcze mu pomożemy. -Cassandra obieła ramieniem księżniczkę, aby podnieść ją na duchu.

Roszpunka tylko wtuliła się mocniej w brunetkę i zawiesiła wzrok na niewiadomym punkcie. Cassandra poczuła lekki dreszcz pod wpływem jej ciepłego oddechu. Uśmiechneła się czule i obieła księżniczkę jeszcze bardziej.

***

Już po zaledwie godzinie było wiadome, że straż zaatakuje Starą Coronę. Roszpunka z Julkiem i Cassandra również wyruszyli. W nadziei, że delikatnie uda się przekonać niebieskookiego chłopaka do poddania się i dania sobie pomóc. Blade światło księżyca ledwo wychylało się zza chmur nadając nieprawdopodobnego mroku całemu otoczeniu. Złote i lśniące grozą zbroję szelesciły pod wpływem ruchu. Roszpunka siedziała na zadzie konia oplatając rękoma talie Cassandry. I o to po kilkunastu minutach marszu dotarli do zniszczonej mieściny. Wszędzie roiło się od zabujczych czarnych szpikulców, które to wyparły prawie wszystkich mieszkańców. Na końcu miasta zobaczyli spory i prawie całkowicie zniszczony dom. To był dom Variana. Nareszcie dotarli na miejsce.

Co pomyślą inni? ~Cassunzel~ ✔ZAKOŃCZONE✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz