Rozdział 4

849 26 0
                                    

Ginny stała nad Hermioną patrząc na nią z troską, ale też ogromnym zdziwieniem.

-Chcesz mi powiedzieć o co w tym wszystkim chodzi?- powiedziała patrząc na przyjaciółkę siedzącą na schodach.

Hermiona natychmiast otrzeżwiała wstała i weszła do swojego pokoju wraz z Ginny.

Powoli opowiedziała jej całą historię kończąc na liście.

-Dlaczego właściwie mu nie odpisałaś? Tak naprawdę twój związek z Ronem od samego początku był porażką, więc nie uwierzę, że to było powodem!- powiedziała Ginny, nadal będąc oszołomiona wszystkimi wiadomościami z tego wieczoru.

-Czułam się zagubiona, więc poszłam do biblioteki...- Oho zaczyna się.-przerwała przyjaciółce Ginny. ta spojrzała na nią zirytowana, ale zaraz wróciła do historii- ...Malfoyowie to jeden z najstarszych rodów czarodziejów, nie było więc problemów z wyszukaniem informacji na ich temat. Oni mają tak zakorzenioną niechęć do mugoli, to aż odrażające.

-Wiesz, że Draco nie odpowiada za swoich przodków?- zapytała Ginny, nie za bardzo rozumiejąc punkt Hermiony.

-Tak, ale zrozumiałam, że aby być ze mną będzie musiał poświęcić swoją rodzinę ! To jedna z najważniejszych wartości ślizgonów, nie wybaczyłabym sobie gdybym zabrała mu na zawsze szansę pojednania z rodziną, bo związał się ze...mną.-powiedziała w jej głosie faktycznie było słychać smutek.

-Wow, to chyba pierwszy raz, kiedy biblioteka stworzyła ci problem, a nie rozwiązała go.-Ginny starała się pocieszyć przyjaciółkę.- Myślę, że powinnaś dać mu podejmować własne decyzje, a nie robić to za niego.

-Właściwie to już ją chyba podjął.- mówiąc to wyjęła z walizki zaproszenie na ślub, które dostała tydzień temu. Rudowłosa gryfonka po raz kolejny wytrzeszczyła oczy tego wieczoru. Po opanowaniu setnego z kolei szoku, w końcu zaczęła mówić.

-Jeszcze znajdziesz szczęście, może nawet szybciej niż myślisz.-powiedziała i uśmiechnęła się delikatnie do przyjaciółki.

***********************************************************************

Następnego ranka wszystko wyglądało w miarę normalnie. Hermiona szła z herbatą do stołu kiedy ktoś potrącił ją ramieniem.

-Malfoy!!- krzyknęła widząc winowajce.

-Uważaj jak chodzisz Granger.- syknął patrząc na nią ukosem. Gryfonka spiorunowała go wzrokiem.

-Stary serio przykro mi, że to wszystko się tak potoczyło.- powiedział Blaise do przyjaciela kiedy jedli śniadanie. Draco nic nie odpowiedział nie miał ochoty teraz o tym rozmawiać.-Ale naprawdę dla tego rudzielca?! Nie wiem co te dziewczyny widzą w takich nieudacznikach...- Zabini chciał daleć tworzyć monolog kiedy do kuchni wszedł Neville lekko zawstydzony.

-Hej... Ja...-powiedział stojąc przed wszystkimi, Luna nawet nie zdążyła odwrócić wzroku kiedy za nim do kuchni weszła ciężarna Pansy Parkinson. Zabini wypluł płatki które właśnie wziął do buzi, nie mógł opanować emocji.

-Parkinson co ty tutaj robisz?!- krzyknął wstając ze swojego miejsca.

Dziewczyna spojrzała zdziwiona na chłopaka, jakby był ostatnią osobą, której się tu spodziewa.

-To moja żona.- odezwał się Neville patrząc wrogim spojrzeniem na ślizgona, Pansy nie odezwała się patrząc ze współczuciem na czarnoskórego chłopaka.

-Twoja...co?- Blaise nie mógł uwierzyć w to co słyszy.

-Pansy nie będzie walczyć jednak wszyscy wiemy, że w tym stanie to najbezpieczniejsze miejsce dla niej.- powiedział Neville nie zwracając więcej uwagi na chłopaka nadal wpatrującego się w swoją była dziewczyną.

Światło 2: Nie daj mi zniknąć | Dramione (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz