Rozdział 9

748 22 1
                                    


Z rana Hermionę obudziło walenie do drzwi jej pokoju, zanim zdążyła wstać do jej pokoju wparowała Ginny razem z Luną.

-Co wy dwie robicie tutaj razem?!- zapytała nie ukrywając swojego zdziwienia.

-Przez twoją kłótnie z Ronem zrozumiałyśmy, że nie ma sensu się kłócić i...-mówiła Luna z uśmiechem na twarzy.

-...i postanowiłyśmy, że pomożemy ci pogodzić się z moim bratem! Wstawaj nie ma czasu do stracenia!- dodała podekscytowana Ginny. Hermiona głaszcząc Bellę, nadal zdezorientowana patrzyła na przyjaciółki.

-Czy tylko dla mnie to co się tu dzieje jest dziwne? Poza tym nie wolno nam stąd wychodzić.- powiedziała gryfonka, cała ta sytuacja wydawała jej się coraz bardziej podejrzana.

-W wyjątkowych sytuacjach można! No dalej Hermiono, nie daj się przekonywać.- Ginny już ciągnęła przyjaciółkę z łóżka aby ta wstała.

-Dobra, może chociaż zjemy śniadanie zobaczymy się ze wszystkimi...-Nie!!- Ginny i Luna przerwał dziewczynie chórkiem.-Ee... Nie, bo musimy tam jechać od razu już w tym momencie.- powiedziała Luna.

Hermiona rzuciła dziewczynom podejrzane spojrzenie, jednak nie skomentowała tego. Normalnie w życiu by się na to nie zgodziła, ale wyrzuty sumienia względem Rona nie opuszczały jej ani na krok od dnia ich kłótni. Tak bardzo chciała pogodzić się ze swoim przyjacielem, że raz nagięła wszystkie zasady.

Kiedy tylko Hermiona ubrała się, dzięki kominkowi w jej pokoju przeniosły się do Nory. Pierwszą osobą, którą zobaczyły była Pani Weasley.

-O kochane dzieci, a co wy tutaj robicie!? Powinniście wszyscy siedzieć w zakonie.-powiedziała, z rękami założonymi na boki.

-Właśnie po to tu jesteśmy, by w końcu wszyscy wrócili do zakonu.-powiedziała Ginny, a jej matka od razu zrozumiała o co jej chodzi.

-Ale Rona tutaj nie ma, pomaga załatwiać jakieś sprawy Kingsleyowi.- odparła.

-Byłam pewna, że mają to robić po południu.- głos Luny był szczerze zawiedziony.

-No, ale skoro już tu jesteście, siadajcie zrobię wam śniadanie.- Mama Rona pokazała dziewczynom miejsca przy stołach. Zajęły je i rozmawiały ze sobą kilka godzin. Nadrabiając zaległości, dla każdej z nich był to wyjątkowy czas. Na chwilę udało się zapomnieć o wszystkim co dzieje się wokół nich, a Hermiona miała wrażenie, że Luna i Ginny puściły w niepamięć wszystkie swoje dotychczasowe kłótnie.

Po południu kiedy Ronald nadal się nie pojawiał, wszystkie stwierdziły, że czas wracać przetransportowały się, więc z Nory ponownie do pokoju Hermiony za pomocą sieci Fiuu. Kiedy znalazły się w pokoju Hermiony, zobaczyły Blaise'a Zabiniego siedzącego na łóżku dziewczyny.

-Blaise?- zdziwiła się Hermiona.-Co ty tutaj robisz?

-Musze z tobą porozmawiać.- powiedział zgaszonym głosem.- Na osobności.-dodał.

Luna i Ginny zrozumiały aluzję, szybko pożegnały się i wyszły z pokoju.

Chłopak przez dłuższą chwilę nie odzywał się, oparł swoją głowę na ręce i gładząc swoje skronie głęboko westchnął.

-Chodzi o Malfoya, On...- Blaise nie bardzo wiedział, jak ubrać w słowa to co chce powiedzieć.

-Wyduś to z siebie.-powiedziała Hermiona, siadając obok niego. Nie wiedziała kompletnie czego się spodziewać. Dlaczego Zabini miał z nią rozmawiać, a nie Draco?

-Wrócił do swoich rodziców.-powiedział Zabini naprawdę cicho.

-Co?- powiedziała z żałosnym śmiechem na końcu Hermiona. Doskonale słyszała co powiedział, nie wierzyła po prostu w to co słyszy.

-Uznał, że nie może walczyć przeciwko nim. Hermiono ja...-To jakiś żart tak?- przerwała mu dziewczyna, nie zwracając uwagi na to co chce dodać.

-Chciałbym teraz żartować.-powiedział ponurym głosem.

-Nie wierzę ci.- powiedziała drżącym głosem.- Nie zostawiłby mnie, nie tym razem.- pierwsze łzy zaczęły spływać z jej oczu.

-Nawet nie mógł mi tego powiedzieć w twarz.- Hermiona nie mogła już opanować płaczu.

-Hermiono, ja naprawdę...- Wyjdź stąd błagam.- powiedziała podniesionym głosem Hermiona przytulając poduszkę leżącą obok niej.

-Ale..-starał się przerwał jej Zabini.

-WYJDŹ!- Hermiona jednym machnięciem różdżki otworzyła z wściekłością drzwi. Chłopak bez słowa opuścił jej pokój.

Nie mogła uwierzyć, że tak bardzo dała się oszukać. Wiedziała, że rodzina jest dla niego najważniejsza, a mimo to myślała, że naprawdę może być dla niego na pierwszym miejscu.

Idiotka.

Mały biały kotek położył się obok niej delikatnie wtulając się w jej brzuch. Czuła jakby ktoś zabrał jej cały świat.

****************************************************************************

Blaise Zabini wyszedł z pokoju Hermiony, wypuszczając powietrze z płuc. Przeszedł kawałek korytarzem i zobaczył Harrego siedzącego na fotelu, usiadł obok niego.

-Już rozumiem, czemu to ja miałem z nią porozmawiać. -powiedział Blaise patrząc w przestrzeń.

-Po prostu już raz widziałem ją ze złamanym sercem, a obawiałem się, że teraz może być jeszcze gorzej. Poza tym nigdy by mi nie wybaczyła, że oszukałem ją prosto w oczy.- odparł Harry.

Blaise przez chwilę nie odpowiadał, nadal patrząc w jeden punkt. Wyglądał jakby bardzo intensywnie nad czymś myślał.

-Myślisz, że dobrze robimy Potter?- zapytał ślizgon.

-Mam nadzieje, to nasza jedyna nadzieja.

Światło 2: Nie daj mi zniknąć | Dramione (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz