2.

4.6K 299 114
                                    


Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.






𝘡𝘈𝘗𝘈𝘊𝘏 𝘚𝘗𝘈𝘓𝘌𝘕𝘐𝘡𝘕𝘠 roznoszący się w powietrzu i towarzyszący temu cichy trzask płomieni sprawiał, że na pokaleczonej twarzy mężczyzny pojawił się niewielki uśmiech. Wytrzeszczone oczy jego ofiary ginęły powoli w błękitnym ogniu, pożerając nieboszczyka. Dopiero, wtedy kiedy otoczenie straciło swoją temperaturę, a ciało stało się zaledwie czarną pozostałością, czarnowłosy odwrócił się na pięcie i wyszedł z zaułka. 

— Huh... — rzucił spokojnie pod nosem chłopak, rozglądając się na boki. Jego błękitne tęczówki zalśniły w ciemności nocy, przypominając dwa niesforne płomienie. Schował dłonie do kieszeni swojego czarnego płaszcza i schylił głowę, ukrywając swoją twarz. 

Jednak tej nocy na ulicach znajdowało się niewiele osób. W szczególności, że znajdował się w mroczniejszej stronie Tokio, gdzie wyjście na dwór o tej porze równało się z życzeniem śmierci. Kręciły się tutaj podejrzane typy, a w tym złoczyńcy jego pokroju. Bohaterzy rzadko kiedy zaglądali na te tereny. Jeśli już to wychodzili w trakcie dnia, dając mieszkańcom złudne poczucie bezpieczeństwa. 

— Oh, Dabi — odezwał się barman, posyłając od niego szelmowski uśmiech, kiedy zauważył wchodzącego do jego baru mężczyznę. Pomimo młodego wieku potrafił utrzymać się samemu, działając na korzyść złoczyńcom i pozwalając im wchodzić do budynku bez obawy o zgłoszenie. Odłożył szklankę, którą dotychczas czyścił i skupił się na nim. — Co podać?

— Coś mocnego, ale zimnego, jak zwykle — odparł prosto, siadając na stołku i przyglądając się osobom w środku. Jak zwykle był tu niewielki ruch, ale i tak wolał upewnić się, że nikt mu nie zagraża. Same podejrzane typy i kręcące się po bokach kobiety. 

— Jak robota? Słyszałem, że wraz z tą całą twoją ligą narobiliście sporo kłopotów — zaczął gadać chłopak, nasypując do szklanki lodu. Jego oczy skupione były na pracy, więc wystarczyłoby, żeby Dabi wyciągnął rękę do przodu i dzieciak byłby już martwy. Oczywiście nie miał takich planów, ale nigdy nie mógł opuszczać gardy. — Od początku zastanawiałem się, co ty robisz z tymi szaleńcami. Zawsze brałem cię raczej za samotnika. 

— Za cholerę nie wiem — odpowiedział prosto, nie mając ochoty na rozmowy. Jednak buzująca w nim adrenalina nie pozwalała mu wrócić do jego kryjówki i zaszyć się w cieniu. Musiał jakoś rozładować energię, a innego wyjścia jak na razie nie widział. 

❝DARK SIDE OF YOUR ROOM❞ dabi x readerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz