Rozdział 2

93 4 0
                                    

„Odwaga to panowanie nad strachem, a nie brak strachu." - Mark Twain

Wyszła z budynku i skierowała się w stronę dobrze znanego jej miejsca. Po piętnastu minutach zobaczyła zniszczoną witrynę sklepową. Obejrzawszy się kilka razy i upewniwszy się, że nikt jej nie obserwuje, weszła do środka „ula". Poszła do magazynku, gdzie spotkała jednego ze swoich kolegów. Był to wysoki chłopak, o bujnych, jasnych, kręconych włosach i przepięknym uśmiechu.

- Witaj „Gitarzysto".

- Serwus „Hiacyncie"! Co Cię sprowadza?

- Mam sprawę do „Janka"... Bardzo ważną sprawę. Wpuścisz mnie?

- Jasne, ale wiesz.... dla formalności....

Wypowiadając te słowa uśmiechnął się do niej i przewrócił oczami niemal niezauważalnie.

- „Wychowanie przez walkę. Dziś, jutro i pojutrze."

„Gitarzysta" skinął głową na znak zgody i otworzył wieko, którego pilnował. Dziewczyna zeszła ostrożnie po drabinie. Skłoniła się trzem chłopakom i dziewczynie, a następnie weszła do małego pomieszczenia. Siedzący tam młody chłopak spojrzał na nią, przerywając swoją pracę.

- O witaj „Hiacyncie"!

Zobaczywszy jej zmieszany wzrok i smutną twarz zapytał cicho i niepewnie:

- Czy coś się stało?

Dziewczyna wzięła głęboki wdech i niemal szeptem odpowiedziała:

- Tak... Gestapo było dzisiaj w moim mieszkaniu... i zabrało wszystkich.

Zrobiła krótką pauzę i spoglądając w coraz smutniejsze oczy swojego kolegi, kontynuowała:

- Muszę się po prostu dowiedzieć, gdzie oni są... czy żyją...

„Janek" spuścił wzrok i patrząc na swoje palce zapytał:

- „Zawadiaka" też?

- Najprawdopodobniej tak... Pomożesz mi?

Chłopak ożywił się i nieco pewniejszym głosem odpowiedział:

- Jasne. Oczywiście. Już się za to biorę.... Uważam, że nie powinnaś wracać na razie do swojego mieszkania. Wiesz, względy bezpieczeństwa – tam nadal ktoś w każdej chwili może wrócić.

- Rozumiem...

- „Gitarzysto"!

Gdy chłopak o bujnej czuprynie pojawił się w drzwiach, „Janek" odpowiedział:

- Chciałbym, żebyś pomógł „Hiacyntowi" i przenocował ją w swoim mieszkaniu przez kilka nocy. Jeśli oczywiście to nie jest problem?

Zdziwiony blondyn błądził wzorkiem po swoich kolegach.

- Żaden problem, ale... Czy mogę spytać... Czy mogę wiedzieć dlaczego? Coś się stało?

Smutny „Janek" spojrzał na dziewczynę, która stała oparta o jedną ze ścian, i po chwili zastanowienia odpowiedział skołowanemu „Gitarzyście":

- Rodzina „Hiacynta" została, najprawdopodobniej oczywiście, zabrana do obozu, więc jej mieszkanie nie jest teraz zbyt bezpiecznym miejscem dla niej. Zabierz ją proszę do siebie.

Zszokowany blondyn kiwnął nieznacznie głową na znak zgody i spojrzał ukradkiem na dziewczynę. Szepnął do niej krótkie „chodźmy". W drzwiach zatrzymał ich jednak głos „Janka":

- „Hiacyncie"!

Dziewczyna obróciła się w stronę chłopaka, którą to otwierał, to zamykał usta chcąc coś powiedzieć. Westchnął i cicho szepnął „przykro mi".

ObozyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz