Rozdział 13

42 2 0
                                    

„Dowodem odwagi nie jest umrzeć, lecz żyć" - V. Alfieri

Polska, sierpień 1951 r.

Helena stała w kuchni, czekając aż jej starszy brat Alek wróci z pracy. Mały Łukasz bawił się w pokoju obok. Zamyślona patrzyła przez okno, gdy usłyszała dzwonek do drzwi. Zdziwiona faktem, iż Aleksy nie zebrał kluczy, wytarła ręce i ruszyła do drzwi. Gdy je otworzyła, zamarła. W progu stał Maximilian Gienter. Patrzył na nią zawstydzony, trzymając w ręku kapelusz.

- Witaj Heleno.

- Co Ty tu robisz? I jak mnie znalazłeś?

- Musiałem Cię zobaczyć... Mogę wejść do środka.

Helena niepewnie zrobiła krok w tył, by umożliwić mu wejście.

- Kuchnia jest po lewej.

Gienter usiadł przy stole.

- Napijesz się czegoś? A może jesteś głodny?

- Nie Heleno, dziękuję. Poza tym myślę, że już dosyć posiłków przyrządziłaś dla mojej rodziny.

Helena spuściła wzrok, odetchnęła ciężko i usiadła naprzeciwko Maximiliana. Siedzieli nic nie mówiąc i patrząc na siebie niepewnie.

- Nie bałeś się tu przyjechać? Przecież byłeś w SS.

- Odszedłem jeszcze przed końcem wojny. Nigdy tam nie pasowałem. Swoje musiałem za to odcierpieć, ale odpowiadając na Twoje pytanie, nie, nie bałem się tu wrócić.

- Jak mnie znalazłeś?

- Trochę się naszukałem, ale mam pewne znajomości. Chcę Ci powiedzieć, że wiadomość o tym, że żyjesz była jedną z najpiękniejszych, jakie kiedykolwiek otrzymałem. Wtedy wiedziałem, że muszę Cię zobaczyć. Spróbować przeprosić.

- Ty nie masz za co przepraszać. Byłeś dla mnie dobry.

- Nie, nie byłem. Gdybym był to nie pozwoliłbym, aby moi bracia robili Tobie te wszystkie okropne rzeczy. Nie ma dnia, w którym nie gardziłbym sobą za to, że nie reagowałem. Wybaczysz mi kiedykolwiek?

- Nie mam Ci czego wybaczyć. To wszystko, co mnie spotkało... Za wszystko odpowiada Twój brat. Nikt inny.

- A Ernst? Myślałem, że sprawiał Ci więcej bólu niż Wilhelm.

- Bo sprawiał, ale nie przez półtora roku. A poza tym odpowiedział za swoje czyny.

- Co masz na myśli?

- Mamo, kto to jest?

Oboje obejrzeli się w stronę kuchennych drzwi, w których stał mały Łukasz. Zdziwiony Maximilian spojrzał na niebieskookiego chłopca o bujnej, ciemnej, kręconej czuprynie.

- Dawny znajomy skarbie. Zmykaj do zabawy.

Helena uśmiechnęła się do niego, a chłopczyk obrócił się i pobiegł z powrotem do pokoju.

- Wyszłaś za mąż? Założyłaś rodzinę?

- Nie, nie wyszłam za mąż. Ale tak, mam rodzinę. Mam synka oraz starszego brata, który się nami opiekuje. Tylko oni mi zostali. Reszta nie żyje.

- Czy to...? Czy mały jest synem...?

- Jeśli pytasz czy mały jest synem Wilhelma to niestety Ci nie odpowiem.

- Rozumiem.

- Nie, nie rozumiesz. Nie chodzi nawet o to, że nie chcę Ci powiedzieć. Ja po prostu... nie wiem kto jest jego ojcem. W tym czasie... nie tylko Twój brat mnie miał.

Przerażony i nieco zawstydzony Maximilian spuścił wzrok.

- Przykro mi. Nie powinienem o to w ogóle pytać.

- To i tak nieistotne. Ważne, że go mam. Ważne, że miałam i nadal mam dla kogo żyć.

- Myślę, że powinienem już iść.

Gienter wstał od stołu i przeszedł do wyjściowych drzwi, Helena uczyniła to samo. Przed wyjściem ostatni raz się do niej obrócił.

- Jeszcze raz przepraszam Cię za wszystko. Mam nadzieję, że będziesz wiodła dobre życie. Żegnaj.

Założył kapelusz i wyszedł. Na schodach minął się z wracającym z pracy Alkiem.

- Kto to był?

Helena odetchnęła i cicho odpowiedziała.

- Dobry człowiek.

Po raz ostatni spojrzała na puste już schody i zamknęła drzwi.

ObozyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz