Rozdział 5

75 3 2
                                    


„Odważny, to nie ten kto się nie boi, ale ten który wie, że istnieją rzeczy ważniejsze niż strach" - Autor nieznany

Obudziły ją hałasy dobiegające z dworu, więc zaczęła powoli otwierać ciężkie powieki. Ból był nie do opisania. Mimo, że zaznała już tylu upokorzeń – to było najgorsze. Przez jej głowę przelatywało mnóstwo myśli, w tym jedna przewodnia – rodzina. Miała nadzieję, że kiedyś jeszcze ją zobaczy. Skoro Gienter pomógł jej, dlaczego nie miałby wyciągnąć z obozu także jej bliskich? Skoro istniał choć cień szansy, musiała pozwolić Wilhelmowi na wszystko. Dla nich. Leżąc na plecach i wpatrując się w biel sufitu, zrozumiała, że życie wystawia ją na kolejną próbę i tylko od jej samej zależy czy jej sprosta. Wzięła głęboki wdech i spuściła nogi z łóżka. Na komodzie zobaczyła zestaw ubrań na dzisiejszy dzień. Podniosła obolałe ciało i niechętnie wzięła odzież, po czym ruszyła do drzwi. Otworzyła je niepewnie i rozglądając się powoli ruszyła w kierunku łazienki. Po drodze zauważyła, że na stole leży kartka. Podeszła i przeczytała niemieckie zdania. Wilhelm kazał przyrządzić jej obiad na godzinę 16. Pod spodem napisane było również, aby posprzątała dom. Oczywiście oprócz pokoju, w którym znajduje się jego biuro. Po kąpieli wzięła się więc za wykonanie jego poleceń. Przyrządziła lekki obiad, a następnie zaczęła zamiatać i ścierać kurze z mebli. Nieco dłużej przystanęła przy fortepianie. Miała ochotę otworzyć klapę zasłaniającą klawisze, ale nie odważyła się. Około wyznaczonej godziny, w momencie gdy nalewała herbatę do dzbanka, usłyszała dźwięk otwieranych, a zaraz potem zamykanych drzwi. Przez jej ciało przeszły dreszcze, a usta zaczęły drżeć. Oddychała głęboko, próbując nieco zapanować nad sobą. Zaraz potem zabrzmiał głos wołający, by wyszła z kuchni. Wzięła ostatni, głęboki wdech, zabrała dzban i weszła do salonu. Wilhelm siedział tam gdzie wczoraj.

- Witaj Heleno. Usiądź proszę naprzeciwko.

Z kamienną twarzą poczekał aż wykona jego polecenie i spytał:

- Jak się dzisiaj czujesz?

Zaskoczyło ją to pytanie. Nie miała pojęcia, co odpowiedzieć. Spojrzała na niego smutnym wzrokiem.

- A jak mam się według Pana czuć?

Odpowiedzią był lekki, szyderczy uśmiech. Helena spuściła głowę. Poczuła jak z bezsilności po jej policzku spływają łzy. Wytarła je rękawem i spróbowała coś zjeść. Wilhelm nie odezwał się przez cały obiad. Gdy zjadł odszedł od stołu i bez żadnego słowa poszedł do swojego pokoju. Helena posprzątała ze stołu i zaczęła zmywać. Oddychała spokojnie, próbując zebrać wszystkie swoje myśli do kupy. Nagle drzwi otworzyły się i do kuchni wszedł Gienter. Nieco przestraszona spojrzała na niego, ale nie przerwała swojej pracy. Wilhelm oparł się o blat po drugiej stronie. Dziewczyna czuła jego świdrujący wzrok na swoim ciele, ale mimo wszystko nie odwróciła się w jego stronę. Usłyszała jego kroki za sobą, a zaraz potem poczuła jak jego ręce obejmują ją w pasie. Gienter zaczął składać pocałunki na jej szyi i łopatkach, jednocześnie przesuwając rękoma po jej ciele. Helena zacisnęła usta w wąską linijkę, walcząc ze sobą, by nie zacząć płakać. Mimo to z jej oczu popłynęły słone krople. Wilhelm zobaczywszy to podniósł jej spódnice do góry, zsunął majtki i brutalnie wszedł w nią. Zaczął przesuwać się bardzo gwałtownie. Po paru minutach skończył, zapiął swoje spodnie oraz rozkazał, aby kolacja była gotowa na 19 i nie spojrzawszy na nią, wyszedł. Helena podciągnęła bieliznę i zaczęła płakać. Ile razy jeszcze będzie musiała przez to przechodzić? Jak długo to będzie trwało? Oddychała ciężko. Wiedziała, że po kolacji czeka ją to samo. Bała się, że jest za słaba, że nie wytrzyma. Nawet dla nich. Usłyszawszy zamykanie drzwi, wyszła z kuchni i skierowała się do swojego pokoju, gdzie zobaczyła nowy zestaw ubrań. Wyczerpana położyła się na łóżku i zasnęła na krótką chwilę. Gdy wstała zobaczyła, że zbliża się 18. Wróciła więc do kuchni i przygotowała kolację. Następnie zabrała rzeczy i poszła do łazienki. Wzięła szybką kąpiel i założyła na siebie przyszykowane przez Wilhelma rzeczy. Spojrzała na swoje odbicie w lustrze. Miała bardzo zmęczoną twarz, smutne oczy oraz wielkiego siniaka na policzku. Nakryła do stołu, usiadła na swoim miejscu i czekała. Postanowiła, że tym razem tak łatwo się nie da. Wiedziała, że będzie miało to tragiczne skutki, ale ona nie potrafiła się poddawać. Nie tego uczono ją w Szarych Szeregach. Nie tego oczekiwał od niej ojciec. Przegrywa tylko ten, kto nie podejmuje walki. Oswoiła się także z myślą, że umrze. Śmierć nie była dla niej straszna. To tylko przystanek przed Życiem po Śmierci. Uśmiechnęła się do siebie i poprawiła nóż, który znajdował się za pasem jej spódnicy. Będzie miała tylko jedną okazję. Ktoś dzisiaj umrze.

Wilhelm wszedł do domu i z kamienną twarzą usiadł naprzeciwko niej. Popatrzyła na niego oczami, które wyrażały niezwykłą zaciekłość i pewność siebie. Spojrzał na nią z niepewnością i rozpoczął posiłek. Poczekała jak skończy i zaniosła naczynia do kuchni. Tak jak poprzedniego wieczoru zmyła i wróciła do salonu.

- Cieszę się, że się uczysz – podniósł napełnioną alkoholem szklankę i wypił łyk – Proszę, spocznij koło mnie.

„Ktoś z nas spocznie dzisiaj na wieki" – pomyślała Helena i spełniła jego prośbę.

- Chciałbym z Tobą porozmawiać... Spójrz na mnie.

Podniosła głowę nieco zdziwiona i popatrzyła w jego jasne oczy. Nóż zaczynał ją uwierać. Czekała tylko na odpowiedni moment. Gienter wziął jeszcze jeden łyk.

- Heleno, musisz wiedzieć, że jestem wysoko postawionym żołnierzem. Jak łatwo się domyślić, posiadam więc dość dużą władzę... Powiem Ci tak... tylko od Ciebie zależy czy Jan, Maria, Aleksy, Zofia i Tadeusz Zawaccy przeżyją. Czy zostaną w obozie, czy trafią do innego miejsca. To oni poniosą konsekwencje Twoich czynów. Każdego z nich. Po kolei. Począwszy od waszego najmłodszego, kochanego Tadeuszka...

Wilhelm świdrował ją zaciekawionym wzorkiem. Serce Heleny zaczęło bić jak oszalałe, a jej oddech stał się urywany. Poczuła jak do jej oczu napływają łzy. Zacisnęła jednak powieki i nie pozwoliła im wyjść.

- Zrozumiałaś?

- Tak...

- Dobrze... Przybliż się więc.

Helena spojrzała na niego zaszklonymi oczami.

- Przepraszam, ale... czy mogę jeszcze wyjść na moment do łazienki?

Nieco rozczarowany skinął głową na znak zgody. Helena wbiegła do łazienki i zwymiotowała. Wyjęła nóż zza spódnicy i schowała go dobrze za wanną. Spuściła wodę, odetchnęła głęboko, przemyła twarz oraz usta, a następnie spojrzała na swoje mizerne odbicie. Od teraz musi być dzielna, odważna i przede wszystkim posłuszna. Dla nich. Musi mu sprzątać, gotować i dostarczać rozrywki. Każdej. Bez płaczu, szlochu i krzyków. Tylko spokój może ich uratować. Wzięła głęboki oddech i wróciła do pokoju. Stanęła nieco niepewnie koło Wilhelma.

- Usiądź koło mnie... albo nie. Usiądź mi na kolanach.

Spojrzała na niego i usiadła bokiem. Poczuła jego oddech na swojej szyi. Śmierdziało od niego alkoholem. Odgarnął delikatnie jej włosy i zaczął pieścić jej szyje. Następnie wziął jej głowę w ręce i obrócił ku swojej. Zaczął całować jej usta. Równocześnie jego ręka krążyła pomiędzy udami Heleny. Powoli ściągnął jej górne odzienie i zaczął dotykać oraz obsypywać pocałunkami jej piersi. Nagle przestał. Wziął ją w swoje ramiona i ku jej zdziwieniu zaniósł ją do swojego pokoju. Położył półnagą Helenę na łóżku. Leżała spokojnie, podczas gdy on rozebrał się do naga. Dopiero teraz zwróciła uwagę na wielką bliznę na wyrzeźbionym brzuchu. Zauważył na co patrzy i powiedział:

- To pamiątka po mojej pierwsze akcji. Na szczęście kula mnie tylko drasnęła.

Usiadł na łóżku i zdjął z niej resztę ubrań. Helena wzdrygnęła się, ale Wilhelm tego nie zauważył. Położył się na niej i łagodnie zaczął się przesuwać, jednocześnie cały czas całując ją po całym ciele. Helena zagryzła wargi, by nie wydać z siebie żadnego dźwięku. Podczas stosunku myślała tylko o rodzinie. O swoim wysokim, brązowookim tacie, o kręconych, brązowych włosach mamy. O tym jak przystojny jest jej brat Alek, o jego najpiękniejszych na świecie zielonych oczach. O uśmiechu Zosi, o jej długich nogach i łabędziej szyi. O małym Tadku, który zaraża uśmiechem i o tym, jak każdego dnia potrafił ją rozbawić, nawet wtedy, gdy wokół spadały bomby. O niebieskich oczach i blond czuprynie „Gitarzysty". O jego miękkich i ciepłych ustach. O innych przyjaciołach z Szarych Szeregów i o ich akcjach. Często zastanawiała się, kto z nich jeszcze żyje. Czy ich akcje nadal przysparzają problemów nazistom? Miała wrażenie, że już nigdy się tego nie dowie. Że zostanie już tu na zawsze, jako maskotka Gientera. Chciałaby, chociaż jeszcze jeden jedyny raz ich zobaczyć, przytulić, porozmawiać... Bardzo za nimi tęskniła. Nie wierzyła, że Wilhelm pomoże przeżyć jej rodzinie, ale póki istniała nikła szansa, że spełni on swoją obietnicę, musiała być posłuszna. Po chwili zmęczony i zasapany położył się obok. Następnie nawet na nią nie spojrzawszy, oznajmił:

- Możesz wracać do swojego pokoju.

Zabrała swoje rzeczy i pobiegła szybko do swojego pokoju. Założyła coś na siebie, położyła w łóżku i zalana łzami zasnęła.

ObozyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz