Rozdział 8

60 3 0
                                    

„Brakujące ogniwo między zwierzęciem i człowiekiem to właśnie my" - K. Lorenz

Obudziły ją promienie czerwcowego słońca wpadające do budynku. Przeciągnęła się, wstała i poszła do łazienki, by się ubrać. Spojrzała w lustro na swoją zmęczoną i pokrytą licznymi siniakami twarz. Odkąd bracia Wilhelma przyjechali do folwarku, minęło już pięć tygodni. W ciągu nich Helena była wielokrotnie bita oraz gwałcona przez Ernsta, natomiast najstarszy i najmłodszy z Gienterów nie tknęli jej ani razu. Splotła swoje kruczoczarne włosy w warkocz i wyszła z łazienki. Na sofie siedział Maximilian. Gdy ją zobaczył wstał szybko i przywitał się z uśmiechem:

- Dzień dobry Heleno! Ładny dzisiaj dzień prawda?

- Tak, masz rację. Niestety, zapewne nie będzie mi dane spędzić go na świeżym powietrzu.

Uśmiechnęła się nieśmiało i wkroczyła do kuchni, natomiast nieco zawstydzony Maximilian wziął leżący na kanapie ręcznik i poszedł do łazienki. Była właśnie w trakcie parzenia herbaty, gdy do kuchni wkroczył Wilhelm.

- Heleno, jedziemy dziś z chłopakami na polowanie, więc nie wrócimy wcześniej niż na kolację, około 19.

Skinęła tylko głową i zanim się obejrzała, Gientera już nie było. Podała śniadanie do stołu, przy którym siedział tylko najstarszy z braci. Cieszyła się z faktu, iż Ernst jeszcze nie dołączył. Zapowiadał się naprawdę piękny dzień. Około godziny 10 usłyszała, jak Wilhelm krzyczy, że ruszają. Spokojnie sprzątnęła ze stołu, umyła naczynia, a następnie wzięła się za posprzątanie całego domu. Zawahała się nieco, stanąwszy przy drzwiach do biura Gientera, ale nie otworzyła ich. Usiadła do fortepianu, gdy wszystko było już wysprzątane. Była właśnie w połowie Mazurka a-moll Chopina, kiedy ktoś wszedł do budynku. Obróciła się gwałtownie i zobaczyła, całego pokrytego błotem, Ernsta. Z gniewem w oczach i głosie zapytał:

- Nie widzisz jak wyglądam suko?! Co ty tu jeszcze robisz?! Powinnaś już grzać mi wodę do kąpieli, a nie tymi swoimi pokracznymi, p o l s k i m i paluchami grać jakieś gówna!

Helena pobiegła do kuchni, nalała wody i zaczęła ją podgrzewać. Gdy szła z pierwszym garem wrzątku, zobaczyła, że wszędzie na podłodze leżą porozrzucane ubłocone ubrania Ernsta. Weszła do łazienki i zobaczyła nagiego Gientera opartego o umywalkę. Pomieszała ze sobą gorącą oraz zimną wodę i wyszła, by nagrzać kolejny garnek. Wróciwszy z nim po kilku minutach do łazienki ujrzała rozluźnionego już nieco Ernsta w wannie. Ostrożnie nalała wrzątku przy jego nogach i spytała, czy potrzebuje jeszcze jednego gara. Pokiwał przecząco głową. Helena wyszła i wzięła się za sprzątanie zabrudzonych ubrań, Zebrawszy je wyczyściła również podłogę, na której widać było ślady zabłoconych butów. Właśnie wracała do kuchni, gdy usłyszała wołającego ją Gientera. Z dziwnym poczuciem strachu weszła do pomieszczenia, w którym znajdował się jeden z braci.

- W czym mogę Panu pomóc, Panie Gienter?

Spojrzał na nią z mieszanką gniewu i pożądania:

- Rozbierz się i podejdź tu polska kurwo.

Lekko przerażona dziewczyna spełniła jego rozkaz. Zaraz potem poczuła jak silne ręce Ernesta sprawiają, że ląduje w wannie. Zanim zorientowała się co się dzieje, on już rozłożył jej nogi i próbował w nią wejść. Helena zaczęła z nim walczyć, krzycząc i bijąc go swoimi niewielkimi piąstkami. To go tylko rozwścieczyło. Zawacka poczuła jak na jej szyi zaciskają się jego palce, a zaraz potem wylądowała pod wodą. Nie mogąc złapać tchu, Helena zaczęła się dusić. Przez jej głowę przebiegły te same obrazy, co zawsze. To koniec. Już nigdy nie zobaczy swojej rodziny. Nagle poczuła, że palce się rozluźniają. Wynurzyła się szybko, łapczywie próbując łapać oddech. Ernst uśmiechnął się szyderczo i znowu podjął próbę gwałtu. Jednak również tym razem Helena postanowiła na to nie pozwolić. Zaczęła krzyczeć i bić go pięściami po twarzy. Ernst powstrzymał ją i z szaleństwem w oczach ponownie złapał ją za szyję. Ręka Heleny przypadkowo znalazła się pomiędzy wanną a ścianą, gdzie natrafiła na rękojeść. Niewiele myśląc dziewczyna złapała nóż, schowany tam wiele miesięcy temu, i wbiła go Gienterowi w szyję, trafiając prosto w tętnice. Zaskoczony Ersnt wyrwał nóż ze swojego ciała, co spowodowało jeszcze większy upływ krwi. Przerażona Helena spojrzała po raz ostatni w oczy swojego oprawcy. Były zimne jak zawsze. Teraz jednak nie było w nich już życia.

Wyskoczyła szybko z czerwonej od krwi wody, nie wiedząc, co ma zrobić. Ciężko dysząc, ze łzami w oczach, złapała się za głowę. Obróciła się w stronę drzwi i zobaczyła, że stoi w nich zszokowany Lucas. Przestraszona Helena spojrzała w jego oczy, a zaraz potem spuściła wzrok. Czekała na wystrzał pistoletu. Czekała na śmierć. Jednak żadna z tych rzeczy nie nastąpiła. Zdziwiona podniosła wzrok i zobaczyła, że Lucas stoi cały czas w tym samym miejscu, co poprzednio. Jednakże na jego twarzy nie było już zdumienia, było skupienie. Po długiej chwili ciszy przemówił:

- Potrzebuję Twojej pomocy. Musimy przenieść go do pomieszczenia z narzędziami. Tam znajduje się niewielki wóz, który mam nadzieję wystarczy. Resztą zajmę się sam, do Ciebie należy doprowadzenie do porządku łazienki. Musisz wszystko dokładnie wyczyścić. Żadnych śladów rozumiesz? Żadnych. Przede wszystkim dokładnie umyj nóż i zanieść go do kuchni, tam gdzie jego miejsce.

Helena cofnęła się nieznacznie i wręcz wykrzyczała:

- Dlaczego to robisz? Nie rozumiem! Powinnam być już taka jak on! Nieżywa! Dlaczego?

Zszokowana dziewczyna popatrzyła w oczy Lucasa. Spojrzał na nią, oblizał lekko usta i po dłuższym zastanowieniu, odpowiedział:

- Jesteś dobrym człowiekiem. W przeciwieństwie do niego. To był skurwiel. Jeden z najgorszych, jakich w życiu kiedykolwiek poznałem. Nie powiem, że pochwalam to, co zrobiłaś, ale nie wierzę, że uczyniłaś to bez powodu. Skrzywdził Cię, zapewne nie raz, ale o ten jeden raz za dużo. Chcę Ci po prostu pomóc. Wiem, że trudno Ci uwierzyć w moje słowa, w końcu jestem kim jestem, ale staram się być z Tobą szczery. Zawsze próbuję taki być. A teraz naprawdę powinniśmy brać się do roboty, bo niedługo Gienterowie wrócą z polowania.

Skończywszy zdjął górną część swojego munduru, zostając w samej koszulce i spodniach. Wspólnymi siłami wyjęli ciało Ernsta z wody i ubrawszy go w rzeczy, które miał na sobie, gdy wrócił do domu, wynieśli do składziku, w którym znajdował się wóz. Załadowali na niego ciało i przykryli wszystkimi możliwymi przedmiotami, które znaleźli w pomieszczeniu.

- Dobra, tak jak już wcześniej mówiłem resztą zajmę się ja. Ty wracaj do domu i posprzątaj wszystko, tak jak Ci kazałem jasne?

Helena kiwnęła głową i zanim wyszła zobaczyła jak Lucas zabiera ze sobą łopatę. Po chwili, upewniwszy się, że nie ma nikogo w pobliżu pociągnął wóz i udał się w kierunku lasu. Helena uczyniła wszystko tak jak należało. Chowając nóż do kuchennej szuflady poczuła nagły wybuch gorąca w całym swoim ciele. Następnie usiadła na kanapie i czekała. Minuty wlekły się niemiłosiernie. Wreszcie drzwi się otworzyły i stanął w nich zasapany Lucas. Usiadł zmęczony na sofie obok Heleny i złapawszy nieco oddechu odparł:

- Wszystko załatwione. Nie martw się, nikt go nie znajdzie. Kiedy ktoś Cię zapyta o Ernesta powiedz, że nie wrócił nigdy do domu. Jesteś szczęściarą, gdyż żaden z żołnierzy oprócz mnie go dzisiaj tutaj nie widział, więc masz mocne alibi. Pamiętaj musisz być spokojna, opanowana i zachowywać się tak jak zawsze. Zrozumiałaś?

- Tak... Lucas...?

- Tak?

- A jak znajdą ciało?

- Ukryłem je tak, że nie odnajdą. Nawet jeśli, to pomyślą, że ktoś zabił go, kiedy wracał z polowania. I tyle. Nie masz się czym przejmować. Sprawa załatwiona. Muszę wracać, bo w końcu ktoś zorientuje się, że nie ma mnie na posterunku.

Wstał i udał się w stronę wyjścia.

- Lucas!

Usłyszawszy swoje imię, obrócił się w stronę Heleny i spokojnym głosem spytał:

- Tak?

- Dziękuję. Nie potrafię wyrazić tego, jak ogromną wdzięczność teraz czuję. Myślę, że tego nie da się ubrać w słowa, więc po prostu Ci dziękuję.

Spojrzała w jego niebiesko-zielone oczy i zobaczyła w nich iskierki. Lucas uśmiechnął się lekko i wyszedł.

Gienterowie nie dowiedzieli się, co spotkało ich brata. Szukali go razem z całym zastępem Wehrmachtu, ale nic nie znaleźli. Uznano, że coś musiało mu się przytrafić, gdy wracał z polowania. Odprawiono krótkie przyjęcie, na którym pożegnano Ernesta. Parę dni później Maximilian wyjechał. Spakował swoje rzeczy i wyszedł cicho w blasku wschodzącego słońca bez jakiegokolwiek pożegnania.

ObozyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz