Rozdział 10

54 3 0
                                    


„Bezwzględne zło wywołuje konieczność istnienia bezwzględnego dobra" - A. L. Huxley

Wycierała właśnie ostatnie naczynia, kiedy do kuchni weszła jedna z aryjskich kobiet. Miała na sobie tylko halkę. Zaraz za nią w drzwiach stanęła druga, w takim samym stroju. Patrzyły na nią zaciekawione, a jednocześnie roześmiane. Helena nieśmiało zapytała czy czegoś potrzebują. Jedyną odpowiedzią był drwiący śmiech.

- Popatrz Irene! Ta polska kurwa śmie się do nas odzywać!!! Powinniśmy jej pokazać, gdzie jest jej miejsce.

Zaraz potem obie ruszyły w jej stronę. Przerażona Zawacka cofała się aż poczuła za sobą ścianę. Wtedy Niemki, cały czas śmiejąc się zaczęły ją bić pięściami oraz wszystkimi przedmiotami, które miały pod ręką. Helena próbowała się zasłaniać, jednak większość ciosów nie chybiało celu. Zamknęła oczy i zaczęła krzyczeć. Zaraz potem usłyszała dwa strzały i poczuła ciepłą ciecz spływającą po jej twarzy. Ze strachem otworzyła oczy i zobaczyła obie kobiety leżące w kałużach krwi. Tkwiły tam z otwartymi oczami i półotwartymi ustami. Helena spojrzała w górę i ujrzała półnagiego Wilhelma. Stał przy zlewie w samym spodniach trzymając w ręku swój pistolet. Zdyszana i zakrwawiona Helena wstała i spojrzała w jego oczy. Nadal pozostawały tak samo zimne jak przedtem. Wytarłszy nieco swoją twarz podeszła do niego.

- Dziękuję...

Nic nie odpowiedział. Spojrzał tylko na nią i wyszedł. Zdezorientowana Zawacka stała na środku kuchni, nie wiedząc co ma zrobić. Po chwili Wilhelm wrócił z czwórką żołnierzy, wśród których był Lucas. Spojrzał na nią przelotnie ze strachem w oczach, jednak nie odważył się zrobić czegokolwiek innego. Razem z resztą wyniósł ciała na zewnątrz. Helena zaczęła napuszczać wody do jednej z misek.

- Zajmiesz się tym później. Teraz chodź ze mną.

Nadal półnagi Gienter wyszedł na dziedziniec, a Helena podążyła za nim. Po raz pierwszy od roku odetchnęła świeżym powietrzem. Zaciągnęła się nim głęboko. Wilhelm udał się w stronę lasu. Zatrzymał się przy czterech żołnierzach, którzy już zdążyli podpalić ciała zabitych kobiet. Przestraszona Helena stanęła obok niego i patrzyła jak płomienie rozchodzą się po trupach Niemek. Nie rozumiała dlaczego jej to pokazuje. Nie miała też odwagi, by go o to zapytać. Płomienie stały się nieznośnie gorące, a dym i smród zaczął gryźć ją w gardle i oczach. Zakaszlała. Gienter spojrzał na nią z zaciśniętymi ustami. Następnie odwrócił się i wrócił na dziedziniec. Stanął obok studni umiejscowionej na środku placu i donośnym głosem rozkazał, by wszyscy żołnierze zebrali się przy nim. Tak też uczynili. Zdziwiona Helena również stanęła w kole. Wilhelm podszedł do niej, chwycił za nadgarstek i przyciągnął w stronę studni. Potem powiedział:

- Jak dobrze wszyscy wiecie, Helena jest z nami od roku. Jednakże przez ten czas była tak naprawdę tylko ze mną. W podzięce za dobrą służbę dzisiejszej nocy będzie także z wami.

Serce dziewczyny zaczęło bić jak oszalałe. Przerażona spojrzała najpierw w zimne oczy Gientera, a potem poszukała wzrokiem Lucasa. Na jego twarzy można było wyczytać tylko strach. W tym czasie pierwszy z chętnych żołnierzy podszedł do niej, obrócił ją tak, by była oparta o studnię, zadarł jej sukienkę do góry i trochę niepewnie ściągnął bieliznę. Następnie wszedł w nią od tył. Dziewczyna krzyczała i płakała, jednocześnie próbując się wyrwać. Wilhelm natomiast stał z boku i obserwował jak każdy z jego żołnierzy gwałci w ten sam sposób Helenę. Jedynym, który nie podszedł był Lucas. Gienter spojrzał na niego i odparł:

- Twoja kolej żołnierzu!

- Nie. Nie zrobię tego.

- To rozkaz!

- Powiedziałem, że tego nie zrobię.

- Odmawiasz wykonania rozkazu? Wiesz co za to grozi?

- Wiem.

Wilhelm wyciągnął broń i wycelował w Lucasa. Przerażona Helena chciała krzyknąć, ale dźwięk nie chciał wydostać się z gardła. Jednak strzał nie padł. Zawacka poczuła za to zimną lufę przy swojej głowie i usłyszała jak Gienter cedzi słowa:

- Zrób to albo ją zabiję.

Lucas zawahał się lekko, ale podszedł do wciąż opartej o studnie dziewczyny. Obrócił ją w swoją stronę tak, że widziała jego mokrą od łez twarz. Rozchylił lekko jej uda i szepcząc cicho „przepraszam" wszedł w nią. Przez cały czas patrzył głęboko w jej wielkie, brązowe oczy, a jego delikatne palce błądziły po jej poobijanej i zakrwawionej twarzy. Helena jęknęła cicho, gdy skończył. Zasapany odsunął się od niej, spojrzał na nią po raz ostatni i odszedł w stronę budynku, w którym spał. Zawacka skierowała wzrok na Wilhelma, który również kierował się do domu. Obolała Helena weszła tam za nim i usłyszała jak już ze swojego pokoju krzyczy, by sprzątnęła kuchnię. Weszła do pomieszczenia, oparła się o ścianę i zalała łzami. Następnie wstała i uczyniła posłusznie dokładnie to, co kazał Gienter. Tak jak zawsze.

ObozyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz