Rozdział 6

85 3 2
                                    

„Czasami trzeba jako dobro oceniać mniejsze zło" - N. Machiarelli

Mertensberg, maj 1944r.

Obudziły ją głośne rozmowy. Rozpoznała głos Wilhelma, ale pozostałych dwóch nie potrafiła określić. Założyła przygotowanie dla niej ubranie i czekała. Zdążyła się nauczyć przez tę kilka miesięcy przebywania w folwarku, że nie może się pokazać dopóki Gienter jej na to nie pozwoli. Po kilku minutach drzwi do jej pokoju otwarły się i zobaczyła w nich Wilhelma, który z uśmiechem, którego nigdy wcześniej u niego nie widziała, nakazał jej wyjść z pokoju.

- Chłopcy, to moja... to Helena. Przywitaj się.

Helena powiedziała dzień dobry dwóm młodym mężczyznom. Obaj byli podobni do jej oprawcy. Tak jak on mieli blond włosy i jasne oczy o niebieskiej barwie. Młodszy miał na sobie mundur SS, natomiast starszy Wehrmachtu. Wszyscy trzej mieli podobną posturę i wzrost. Starszy uśmiechnął się, gdy ją zobaczył i podszedł do niej. Pogłaskał ją po policzku, a zaraz potem lekko po nim poklepał. Młodszy natomiast cały czas się w nią wpatrywał z twarzą niewyrażającą żadnych emocji.

- Heleno, to są moi młodsi bracia. Starszy Oberfahnrich Ernst Gienter i młodszy SS-Rottenfuhrer Maximilian. Przyjechali do nas w gościnę i zostaną tak długo jak tylko będą chcieli, a raczej tak długo jak pozwoli na to sytuacja na frontach.

Uśmiechnął się do niej nieznacznie i co ciekawe objął ją ramieniem. Widać było, że jest szczęśliwy z powodu odwiedzin swojego rodzeństwa.

- Heleno, chłopcy są zmęczeni po podróży. Przygotuj im ciepłą kąpiel i zrób nam wszystkim śniadanie.

Spojrzał na nią wzrokiem, którego nigdy wcześniej u niego nie widziała. Było w nich tyle radości, że w głowie dziewczyny zakiełkowała myśl, iż chciałaby patrzeć w jego wesołe oczy częściej. Złapała się na tym, o czym rozmyśla i natychmiast odpędziła od siebie tę myśl.

- A byłbym zapomniał... Maximilian będzie spał w Twoim pokoju, więc pamiętaj, aby wieczorem wyjąć sobie koc, gdyż na Ciebie czeka kanapa.

Helena kiwnęła głową na znak zrozumienia i posłusznie poszła do łazienki oraz nalała wody do wanny. Następnie wróciła do salonu i poinformowała gości, że kąpiel jest już gotowa. Ernst wziął ubranie na zmianę oraz ręcznik i poszedł się umyć. Dziewczyna natomiast weszła do swojego pokoju, by przygotować sobie koc. Stanęła w drzwiach, zobaczywszy, że przebywa tam najmłodszy z braci Gienter. Przygotowywał się już do swojej kąpieli, dlatego stał przy otwartej walizce bez koszuli.

- Przepraszam... nie chciałam przeszkadzać. Przyszłam tylko po koc

Powoli zaczęła się wycofywać, patrząc na jego umięśniony tors.

- Nie, nie wychodź. Nie przeszkadzasz. Weź wszystko, czego potrzebujesz.

Maximilian spojrzał na nią granatowymi niczym nocne niebo oczami. Spuściła wzrok i wyjęła z szafy koc. Gdy zaczęła wychodzić, Niemiec podał jej jeszcze jedną z poduszek. Spojrzała na niego zdumiona.

- Wystarczy mi jedna. Poza tym i tak źle się czuję z tym, że przeze mnie będziesz musiała spać na niezbyt wygodnej kanapie.

Jeszcze bardziej zdziwiona Helena powiedziała cicho: „Dziękuję." i szybko wyszła. Właśnie układała wszystko na swoim nowym miejscu noclegu, gdy do pokoju wszedł odświeżony już Ernst. Stanowczo zażądał, by przygotowała nową kąpiel dla jej brata. Posłusznie wykonała polecenie. Następnie poszła do kuchni i zaczęła przygotowywać śniadanie. Podczas krzątania się w kuchni słyszała głośne, pełne emocji rozmowy w języku niemieckim. Z tego, co zrozumiała niemiecka machina wojenna zaczynała się psuć. Zaniosła gotowy posiłek braciom, a sama zjadła skromną bułkę z serem w kuchni. Zaraz potem usłyszała jak do kuchni ktoś wchodzi. W drzwiach zobaczyła Wilhelma, który stał z nadal widocznymi iskierkami w oczach.

ObozyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz