Rozdział 7

736 43 9
                                    


Ja...ja go chyba tak na prawdę.....
-KOCHAM, KOCHAM, KOCHAM. - wykrzyczałem, już nie w myślach.
"Ale nie mogę on, nigdy tego nie odwzajemni, przecież on uważa mnie za dziecko, małolata, nastolatka który chce być dorosły. Moje niedoczekanie, on traktuje mnie jak brata" Zaczełem płakać jeszcze bardziej. Nerwowo wycierając rękawem koszuli oczy. Znikąd usłyszałem pukanie do dżwi. Szybko wstałem wytarłem twarz i jak tylko mogłem próbowałem być spokojny.
-Możesz wejść!!! - zawołałem.

Z punktu widzenia Kai 'a

-Ej wiecie, jak chyba pujde zobaczyć co z Lloyd'em bo jakoś dziwnie się zachowywał. - powiedziałem zdyszany przez ćwiczenia.
-Idź, no bo serio jakoś długo nie wraca i to mega dziwne. - powiedział Jey, z zdziwieniem i zaniepokojeniem.
Poszedłem w stronę pokoju Lloyd'a.
Stałem chwilę przed drzwiami, w końcu przełamałem się. Zapukałem, po chwili usłyszałem za drzwi głośne "Możesz wejść". Powoli weszłem i mojim oczom ukazał się widoki mojego ulubionego małolata. "Jaki słodziak" pomyślałem. Niestety kiedy odwrócił się twarz w moja stronę, ujrzałem przekrwione i spuchnięte  od płaczu oczy i pobcierana przez rękawy buźkę. Odruchowo podeszłem, lecz co mnie zdziwiło od razu z strachem się odsunoł.
- Coś się stało? - powiedziałem zatroskany.
-Nie skąd ten pomysł. - odparł chwiejnym głosem.
-Mnie nie oszukasz widzę, że płakałeś więc musiało się coś stać. - dalej mówiłem sutnym i opiekuńczym tonem.
- Nic się nie stało, nie chce o tym mówić - powiedział wzburzony.
-Ale Lloyd ja chce Ci tylko pomóc. - powiedziałem już trochę głośniej.
Wtedy zobaczyłem jak do jego oczu napływają łzy.
-Wyjdź z tąd!! Nie słyszysz wyjdź! - wykrzyczał młody chłopak.
Słysząc to, widziałem już jak strużki słonej wody spływają mu po pliczkach. Nie mogłem wyjść, złapałem chłopaka i przytuliłem go mocno do siebie a on wtulił się w mój tors. Po chwili w miejscu jego głowy widniała mokra do goszkich łez plama. Zaczełem głaskac go po błąd włoskach.
-Nie musisz mówić co się stało jak na razie nie chcesz.- mówiłem spokojnie - Ale jak będziesz chciał pogadać czy wyżalić się to po prostu daj znać, ja nigdy ci nie odmówię - dodałem cicho. 
Chwilę tak staliśmy aż ten trochę się uspokoił. Jeszcze chwilę z nim rozmawiałem ale został przy swoim i nie chciał powiedzieć o co chodzi. Od przewnego czasu nie swojo się zachowuje. Stwierdziłem, że już dziś nie będę na niego naciaskał bo widać że coś mocno go przygnębiło.

Resztę popołudnia spędziłem zwyczajnie, trochę pogadałem z przyjaciółmi, posprawdzałem media społecznościowe. Podsumowując było spokojnie, wyliczyłem iż ta kobieta prubóje jakoś co kilka dni i wcześniej pojawia się gdzieś z nienacak jak by się zapowiadała. Dziś trochę na spokojnke spędzę ten czas. Jutro pojedziemy do grobowca może tam się czegoś ciekawego dowiem.

Wieczorem.

Zebraliśmy się wszyscy stwierdzając, że dzisiaj obejrzymy sobie wspólnie jakiś film. Usiedzismy na kanapie, po prawej miałem Lloyd'a, który dalej wydawał się przygnębiony i strasznie zamyślony a do tego jakoś niechętnie usiadł koło mnie. "Nic nie rozumiem" pomyślałem. Zaś po lewej stronie siedzieli kolejno koło mnie Jey i Nya. Zein i Cole postanowili ze położą się na kocu na ziemi. Oczywiście pierwsze dwadzieścia minut naszego wspólnego oglądania to była kłutnia o to jakiego rodzaju film mamy oglądać. Doszliśmy do kompromisu, że obejżymy jakiś horror.  Odrazu po werdykcie, na twarzy młodego zobaczyłem widoczne lekie zaniepokojenie. Na pewno boji się tego typu filmów. Oglądając co poniektóre straszniejsze sceny Lloyd zakrywał ręką oczy i chował się w mój bark. Film trwał jakieś dwie godziny, kiedy się skończył już prawie każdy spał.  Z osób które nie zasnęły przez zatrwarzajaco nudną końcówkę filmu zostałem tylko ja i Jey. Patrząc na to, że jak byśmy wstawili to pobudzili byśmy resztę postanowiliśmy puścić jeszcze jeden film. W kórego połowie my także udaliśmy się w objęcia Morfeusza.

Sen

Byłem w jakimś przerażającym miejscu. Błąkałem się po im już dobra godzinę jak nie więcej. Gdy weszłem do jednego z pokoji, jak to ogarnęłem budynku, zobaczyłem siędzącego na postawionym na sierodku pokoju krześle Lloyd'a. Był on skatowany, cały posiniaczony, miał pełno ran z których lała się ciemnoczeraona krew. Próbowałem go wołać, pytać "Co się kurwa stało" Ale on nie reagował. Kiedy zaczełem go lekko szarpać do pokoju weszła ta przerażająca kobieta przytm głośno się śmiejąc. Nagle wszystko się urwało.

Koniec snu

Natyczmiast otworzyłem oczy budząc się z szarpnieciem. Mojemu widokoi ukazała się całą śpiąca drużyna i Lloyd będący w moich objęciach. W mojej głowie odrazu pojawiła się ciacha myśl "Ja nie mogę ale on jest słodki kiedy śpi". Postanowiłem, że dobrze się czuje w tejchwili i nie będę nikogo budzić. Nie wiem co mnie wzięło ale wtuliłem się jeszcze bardziej w Lloyd'a i natychmiast znowu usnełem.

O dziewiątej rano.

Obudził mnie dziwny blask, to nie było na pewno porane słonce. Raczej jak yyy... Lampa błyskowa co jest. Nagle usłyszałem głosy, a dosłownie mówiąc Nya'e ochrzaniajacą Jey'a
- Wyłącz tą lampę bo ich obudzisz. - mówiła cicho dziewczyna.
-Za puźno, co wy robicie? - powiedziałem podnosząc się.
-No nie a tak słodko razem wyglądaliście. - powiedział Jey.
Podniosłem się do siadu i dopiero ogarnęłem o co im chcodziło. No przecież ja wraz z lloyd'em spaliśmy wtuleni w siebie. Przez myśl o tym spaliłem buraka i schowałem twarz w rękach. Niech ta chwila szybo się skończy....
_______________________________________

Dziękuję z czytanie rozdziału siódmego. 😊
Mam nadzieję, że się podobało.
Następny rozdział pojawi się w najbliższym czasie.
Wszystkie uwagi dotyczące przeczytanego tekstu proszę kierować w komentarzach.

Wszystko Dla Ciebie Młody Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz