Rozdział 6

808 43 11
                                    

Wciągnęliśmy się po linie na pokład. Staliśmy przed sobą cali mokrzy i nie wiem czemu nadal byłem strasznie zdenerwowany. Bałem się, że ona w końcu zrobi coś czego skutki będą tragiczne. Spojrzałem na przemoczonego blądyna, na którego twarzy było widać, że cała ta sytułacja nieźle go przestraszyła. Młody stał cały rozdygotany, trochę się trząsł ale nie wiem czy to z zimna czy przez spotkanie z tą kobietą. Mimo wolne, przytuliłem go, młody mistrz lekko się wzdrygnoł. Po chwili jednak rozluźnił się i takaże się we mnie wtuliłi. Nie wiem ile staliśmy przytuleni ale zobaczyłem jak ktoś wychodzi na pokład, okazało się że ta osobą jest Jey.
-Ej no bo usłyszeliśmy krzyk, a wy długo nie wracacie.... - mówił jeszcze nas nie widząc. - Co się kurwa odjebało? Czemu jesteście cali mokrzy? - mówił zdziwiony.
-Łowczyni Taletów tu była. - powiedziałem puszczając lekko Lloyd'a.
-A mokrzy jesteśmy bo Kai musiał wskoczyć  do wody by go nie złapała. - powiedział Lloyd.
-No a mi się nie marzy kolejny raz trącić mocy. - dopowiedziałem.
-Ale przecież Kai nie umie pływać i no.. On boji się wody... Kurcze to by wszystko wyjaśniało.- mówił Jey.
No chyba rozumiał co się wydarzyło.
-Dobra to nie wiem.... Idzie się przebrać i przyjedźcie na ten obiad porozmawiamy o tym jeszcze z resztą. - dopowiedział Jey.
-To daj man chwilę za raz będziemy. - odpowiedziałem.
Odrazu udałem się do swojego pokoju przebrać się w suche ubrania. Lloyd podążył widocznie w moje ślady. Ten chłopak od dłuższego czasu nie daje mi spokoju cały czas o nim myślę i dziwnie się z tym czuje. Po prostu nie mogę przestać myśleć i patrzę na jego, newiną twarzyczkę i na cudowne błąd loki. Coś jest ze mną nie tak. Dobra... Dobra pierw pujde na ten obiad musimy wyjaśnić całą sprawę tej wariatki bo nie mam pojęcia jak ją pokonać. Siedzieliśmy już wszyscy przy stole, kiedy skończyliśmy jeść, przeszliśmy do rozmowy o naszym wrogu.
-Wiemy już czym mamy ja pokonać, ale w jaki sposób ma to niby wyglądać?-spytała Nya.
-Rozmawiałem z Mistrzem Wu ale on sam także nie ma pojęcia w jaki sposób mam to zrobić i jak mam  wykorzystać swoją słabość przeciw niej. - odpowiedziałem. - Za to sensej wspominał o grobowcu w którym była zamknięta może tam się czegoś dowiemy. - dodałem.
-Mnie zastanawia w jaki sposób ona sama wydostała się z grobowca... Może ktoś jej w tym pomógł. - mówił zdziwiony Cole.
-Masz namysli, że ktoś może stać za tym, że się wydostała. - powiedział Jey. - Myślę, że nawet możliwe jest to, że to wszyto było już dawno specjalnie zaplanowane. - dodał mistrz błyskawic.
-Jey mówi nawet z sensem, już przecież nie raz tak było. - powiedział Zein, zgadzajac się z Jey'em.
-Nie mam pojęcia, ale jutro na pewno ruszamy do grobowca musimy sprawdzić w jaki sposób pomóc Kai'owi. - powiedział Lloyd.
Po zakończonej rozmowie i skończeniu planu, wszyscy zajęli się swoimi sprawami. Ja stwierdziłem, że przydało by się trochę potrenować. Zgodnie z moim zamysłem udałem się po struj, a potem do sali treningowej. Na sali swoje możliwość testował już Cole. Zagadałem do niego i stwierdziłem, że wraz z nim potrenuje.

Ze strony Jey'a

Musiałem znaleźć chłopaków, po to by uzgodnić i zapytać ich o zdanie co do szczegółów całego mojego przedsięwzięcia. Yy... Gdzie oni mogą być. Zobaczyłem Lloyd idę sytam go czy wie gdzie oni są.
-Lloyd!!! Czekaj! Wiesz może gdzie jest Kai albo Cole?-spytałem szybko Bladyna.
-Oni są w sali treningowej, ja też zaraz tam idę. - dopowiedział.
-Dzienki! Lecę do nich - rzuciłem i pobiegłem w stronę treningówki.
Weszedłem szybko i odrazu zaczełem.
-Muszę wam niestety zająć chwilę chłopcy.- powiedziałem donośnie.
-No spoko, a o co chodź.-powiedział  wycierając ręcznikiem mokre czoło Kai.
-Ty se ze minie żartujesz co nie? - powiedziałem - Kuźwa a co planujemy już od dwóch tygodni? To chodzi o twoją siostrę stary. - dopowiedziałem zirytowany.
-Przepraszam cię, od tego całego zamieszania z tą łowczyni zapomniałem. - odpowiedział zasmucony Kai.
-Ah.. No spoko rozumiem ale musimy dogadać się co do szczegółów wszystko musi być dopiente na ostatni guzik. - mówiłem.
- Pewnie oświadczyny to nie taka prosta sprawa. - powiedział Cole.
-A kiedy w końcu masz zamiar to zrobić? - spytał Kai.
-Myślę że za dwa dni będzie idealnie. Co i tym myślicie? - zapytałem.
-Oczywiście, musimy się spiąć żeby wszystko ogarnąć. - powiedział Kai.
-Dzień wcześniej przygotuję kwiaty a potem wszystko poustawiamy z samego rana. Jey pamiętaj rano musisz być gotowy rano. Odjeb się w jakiś garniak czy coś. - powiedział Cole.
-Wiem... Wiem jeszcze muszę dziś jechać po pierścionek, już dałem jej medalion i powiedziała tak ale wiecie jak to wyglądało. Ona musi poczuć się jak księżniczka. - mówił się Jey.
Jeszcze chwilę staliśmy i omawialiśmy wszystko. Muszę zebrać się i wszystko dokładnie sobie obnusleć. Za pierwszym razem powiedziała "tak" ale chcę żeby poczuła się wyjątkowo.

Powtórka z perspektywy Kai'a

-Dobra to wszystko dogadane, wracamy do treningu chłopcy. - powiedziałem.
- Tak jest!!! - odpowiedzieli prześmiewczo.
Cole stał już na macie a ja miałem zamiar dołączyć do niego. Idąc w jego stronę potknełem się o fragment podniesionej maty i upadłem prosto na twarz. Gdy obruciłem się do siadu to odrazu usłyszałem głośny śmiech moich kąpanów. Jey wyciągnoł do mnie rękę żeby pomóc mi wstać, chwyciłem ją. Jey podciągnoł mnie niestety za mocno, przez co wpadłem na niego. On odrazu złapał mnie za plecy. Przy tym rzucając prześmiewczo.
- Ooo... Gdzie lecisz mała. - przutym puścił mi oczko.
Nagle zobaczyliśmy jak w drzwiach staoji cały czerwony i natychmiast wybieg trzaskając drzwiami. Zdziwiony odsunełem się od Jey'a. Oni po chwili zaczęli się śmiać zdając sobie sprawę z absurdu całej tej sytuacji.
-Co w niego wstąpiło? - spytałem zdezorientowany.
-Hhah.. Może czegoś zapomniał.-mówił rozbawiony Jey.
-Albo się zakochał co? Hahah - powiedział Cole nie przestając się śmiać.
-Nawet tak nie żartuj..hahah...- zasmiałem się sztucznie. Myślę że tego nie zauważyli.
-Dobra wracamy do treningu panny bo widzę, że się obijacie.- prawie ktzykłem.
-Już się robi! Szefie!!! - dodali razem nie przestając się cieszyć jak głupi. Cali oni takie dwa zabawnie śmieszki.
Na tą myśl uśmiechnołem się.

Z strony widzenia Lloyd'a.

Wybiegłem z sali treningowej, trzaskając za sobą mocno drzwiami. Odrazu wpadłem do swojej kwatery. Dobrze, że nikogo nie spotkałem na korytarzu. Usiadłem pod ścianą w koncie pokoju. Cały zapłaknay nie mógłem się uspokoić. Nie wiem dlaczego widok Kaia w objęciach niego tak na mnie zadziałał ale nie mogłem na to patrzeć. Myślałem teraz tylko o jednym. "Czemu się tak zachowałem, czemu jak zobaczyłem go z Jey'em tak zareagowałem. Cały czas chodzi mi pogłowie.... Nie mogę nie wiem. Ja...ja go chyba tak na prawdę.....

_______________________________________Dziękuję za przeczytanie rozdziału szustego. 😊
Mam nadzieje, że się podobał.
Następny pojawi się w najbliższym czasie.
Wszystkie uwagi co do przeczytanego tekstu, proszę kierować w komentarzach.

Wszystko Dla Ciebie Młody Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz