Rozdział 2

1.1K 60 3
                                    

      Zorientowałem się, że po moich plecach lekko spływa szkarłatna krew. Po tym przeszył mnie okropny ból. Mimo to wiedziałem, że nie mogę zostawić Lloyda i muszę go ochronic za wszelką cenę. Jak najszybciej pozwalały mi pokaleczone plecy odwróciłem się i z impetem  powaliłem przeciwnika na ziemię. Lloyd odwrócił się w moja stronę ze zdziwieniem, widocznie nie spodziewał się tego co zrobiłem . Zauważyłem jak za stojącego w osłupieniu Lloyda wyłaniają się  kolejni żołnierze.
- Lloyd uważaj są za tobą!!! - Natychmiast donośnie krzyknąłem.
Blondyn z prędkością światła odwrócił  się  w stronę atakujących go przeciwników. Młody w skupieniu, bardzo nie podobnym do niego wytworzył ogromną kulę Energi, którą obalił wszystkich stojących przed nim żołnierzy. Widzę, że Lloyd z każdym dniem staje się coraz silniejszy i bardziej panuje nad swoją mocą. Stałem z nim i obserwowałem jak co rusz powala coraz więcej i więcej nacierających na nas wrogów. Po chwili już wiedzieliśmy wycofująca się w popłoch armię, a także zauważyłem tą dziwna kobietę. Obecnie odchodzącą w kierunku uciekającej gromady wojowników. Nie wiedziałem kiedy znikła mi z oczu ale gdy już jej nie byłem w stanie jej dostrzec. Znów poczułem przerazliwy ból tylnej części ciała. W tym samym momencie zrobiło mi się ciemo przed oczami i... Ostatnie co poczułem to jak uginają mi się nogi i mocno upadam na ziemię...

Perwpektywa Lloyd

-Kai!!! - Wykrzyczałem podbiegając do chłopaka leżącego na ziemi. - Co ci się stało? Wstawaj? - powiedziałem roztrzęsiony. Nie było odzewu, nic, zero brunet nie odezwał się ani słowem.
Miałem zamiar już go podnieść, lecz kiedy położyłem rękę na plecach mistrza ognia  momentalne dostrzegłem cieknącą i ciepłą ciecz w której miałem już całą dłoń. Momentalnie zbliżyłem kończynę spowrotem. "Kurwa" szepnąłem, obserwując jak po mojej dłoni spływa jasnoczerwona krew. Zanim się obejrzałem z przerażeniem podbiegła do mnie reszta drużyny.
- Co się stało? Czemu on jest nieprzytomny? - Wyjąkneła z drżeniem w głosie Nya.
     Kiedy jej oczy zetknęły się z widokiem mojej ręki łzy same napłyneły dziewczynie do oczu.
- Widocznie broniąc mnie został ranny i ma...ma cały strój we krwi. - Powiedziałem niespokojny i tak jak nyji do oczy dostawało mi się coraz więcej słonych łez.
Nawet nie zauważyłem kiedy Zein zbliżył się do mnie i nieprzytomnego Kaia. Kiedy był już blisko znirzył się
i delikatnie, uważając aby nie skrzywdzić nieświadomego chłopaka podniósł go w stylu panny młodej.
- Szybko do pojazdów. - Rzucił z opanowaniem i stanowczością w głosie Zejn. Kierując się w stronę gdzie stały maszyny.
   Bez słowa wszyscy wykonaliśmy jego polecenie. Strasznie się martwię. "Yhh gdybym wtedy się nie zamyślił, albo nie wiem odrazu zorientował, że coś jest nie tak". Karciłem sam siebie  w myślach.
    Nie minęło pięć minut jak dotarliśmy na pokład Perły przeznaczenia. Zein jak najszybciej potrafił położył Kaia na stole. Widziałem że chłopak słabo oddycha i trudno mu złapać powietrze do płuc. "Jestem strasznie roztrzęśony, nie mam pojęcia co zrobię jak on on... Ehh nawet nie chce o tym myśleć".
Z nerwów aż zrobiło mi się słabo, więc oparłem się rękami o stojące niedaleko krzesło. Zamyśliłem się byłem przerażony miałem wielką nadzieję że to nic takiego.

W między czasie u Zeina

" Ahh chłopak wygląda tak spokojnie". Momentalnie skierowałem się do jadali w którym był stół. Starałem się jak najdelikaniej położyć go na powierzchni blatu. Po tej czynności zacząłem zdejmować z chłopaka górną część jego stroju. Reszta już stała wokół stołu,
a Lloyd widocznie rozdygotany
i załamany opierał się o krzesło
a z jego oczu ciekła struszka gorzkich łez. Gdy udało mi się w końcu zdjąć górną odzież, ustawiłem przyjaciela w pozycji bezpiecznej. To co zobaczyłem przeraziło mnie do końca. Na plecach Kaia widniała rozcięta na całą długość pleców rana z której skończyła się krew. Nie mogłem pozwolić na to by reszta to zobaczyła.
-Proszę wyjdźcie ja się tym zajmę. - mówiłem szybko i stanowczo.
Wszyscy zaczęli martwiąc się opuścili pomieszczenie. Złapałem w drzwiach jeszcze Lloyda mówiąc
- Lloyd przynieś zestaw ratunkowy ale migiem. - Bez słowa chłopak pobieg po sprzęt. Jak wrócił poprosiłem o to żeby został i mi pomógł. On tylko kiwnął głową na tak. Pierwszym co napewno musiałem wykonac to podanie chłopakaowi leków przeciwbólowych. Gdy to miałem za sobą zacząłem oczyszczać ranę widziałem grymas na twarzy Kaia i zaciskające się raz po raz pieści i pomruki które z siebie wydawał. Widocznie leki nie działają tak dobrze. Najtrudniejsze było zakładanie szwów ale jakoś sobie poradziłem. Zostało tylko obwiązanie rany bandarzem. No Kai miał niezłego farta, że nie skończyło się to czymś poważniejszym.
- Nareszcie już skończyłem. Wszystko powinno być dobrze. - Odparłem spokojnie.
Na twarzy Lloyda widać było duża ulgę i radość wynikająca z tego że jego przyjacielowi nic już nie grozi.
- Lloyd dasz radę zanieść go do jego kwatery? - zpytałem z lekkim uśmiechem.
- Tak oczywiście. - natychmiast odparł chłopak.
- W tym czasie powiadomię resztę o tym, że nie mają się już o co martwić i zaniosę sprzęt spowrotem. - odparłem tłumacząc się trochę.
Lloyd nic nie powiedział tylko podszedł do śpiącego na blacie kaia. Podniósł go i z uśmiechem wyszedł z pomieszczenia. Ja w tym czasie pakowałem resztę przyrządów. Teraz pozostało czekać jak księżniczka się obudzi.

——————————————————

Dziękuję za czytanie już drugiego rozdziału. 😊
Nastepny pojawi się za niedługo.
Z góry przepraszam za błędy.
Uwagi dotyczące tekstu proszę kierować w komentarzach.

Wszystko Dla Ciebie Młody Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz