Rozdział 6

1K 95 2
                                    


Samochód gwałtownie zahamował. Sally posłała groźne spojrzenie szoferowi. Auto stojące za nami zaczęło trąbić. Szybko wyskoczyłyśmy z pojazdu, które chwilę później mknęło ulicą. Sall chwyciła mnie za rękę i pociągnęła w stronę wejścia. - Musimy stanąć w kolejce!- krzyknęłam do niej. Stanęłyśmy dopiero przy strażniku wpuszczającym do środka. - Nie jeżeli mamy to.- wyjęła dwa małe kartoniki na smyczach i pokazała strażnikowi. Mężczyzna zdjął okulary, popatrzył na wejściówki później na nas. Jego oczy były pomarańczowo czerwone. Weszłyśmy do środka. Czułam, że nas patrzy. Przeciskałyśmy się przez tłum tańczących ludzi. Poruszali się w rytm głośnej muzyki, jakby w transie. Wciąż trzymając mnie za rękę, Sally ciągnęła mnie na sam koniec dużej Sali. Nie zdziwił mnie fakt, stanęłyśmy dopiero kilka kroków przed barem pełnym alkoholu. Przyjaciółka usiadła na krześle szepcząc coś do kelnera, który właśnie do niej podszedł. Zadziwiająco szybko się odwrócił i zaczął przygotowywać napoje. Usiadłam obok niej. Mężczyzna podał nam drinki, patrząc najpierw na Sall potem na mnie. - Na koszt firmy- powiedział i uśmiechnął się. Miał nałożone okulary przeciwsłoneczne. Nie pytając o nic odwzajemniłam uśmiech. Poszedł do następnego zamawiającego. Moja przyjaciółka spojrzała nerwowo na zegarek, gdy ktoś zasłonił jej oczy. To był Jem. Zaczęłam ukradkiem się rozglądać czy może przyszedł z nim Luke. Dotknęłam naszyjnika, wydawał się lodowaty. Mój wzrok spoczął na barmanie, który wycierał blat. Jego okulary zsunęły się na tyle, żebym mogła zobaczyć jego zielono jaskrawe oczy. Patrzył na mnie. - Rose!?- usłyszałam krzyk. Sally patrzyła się na mnie podejrzliwie- Co się stało? Nie słyszałaś co mówiłam? - zapytała. - C...co? Przepraszam.... Muzyka... jest za głośna. Co mówiłaś?- spytałam odrywając wzrok od mężczyzny za ladą. - Idziemy zatańczyć.- powtórzyła. - Okay- przytaknęłam- Czy...Czy Luke przyszedł z tobą?- zapytałam James'a zanim odszedł. Nie odpowiedział mi tylko pokazał brodą sylwetkę mężczyzny ubranego w śnieżno białą koszulę, stojącego pod ścianą. Bez słowa odwrócił się i poszedł w ślad za znajomą. Podeszłam do niego. Lekko uniósł wzrok. Patrzył za mnie. Już chciałam się obejrzeć gdy: - Nie oglądaj się- syknął krótko. Przyglądałam się mu z zaciekawieniem. Gdzie podział się tamten miły chłopak? - Też miło cię widzieć- powiedziałam oschle. Nic nie powiedział, jedynie chwycił mnie za rękę. Stanęliśmy przy stoliku. Usiedliśmy. - Czy barman z tobą rozmawiał? - zapytał szybko. Patrzyłam w jego błękitne oczy jakby nic się nie stało. Słowa do mnie nie docierały. Nie słyszałam nic. Muzyka ucichła. Dopiero gdy ponowił pytanie zrozumiałam jego treść. - Co proszę?- powiedziałam z niedowierzeniem. - Czy brałyście coś od faceta wycierającego ladę!?- zapytał. - Zamówiłyśmy drinki, a kiedy nam je podał powiedział: „Na koszt firmy". Co to w ogóle ma do rzeczy?- w odpowiedzi zaklął tylko pod nosem i zmierzwił włosy dłonią.- Możesz mi powiedzieć co takiego się stało!?- odwróciłam się. Barman rozmawiał z grupką mężczyzn w czarnych opończach. Dwóch z nich się rozglądało. - Schyl się!- syknął ponownie. - A co? Jesteś winien tym facetom parę tysi?- zapytałam arogancko. Uśmiechnął się. - Coś w tym stylu.- powiedział.- Musimy iść. Patrzyłam na niego. Jedynie przewrócił oczami, i znowu chwycił mnie za nadgarstek i już stałam. - Czemu mam iść z tobą?- zapytałam mierząc go wzrokiem. - Bo chcą czegoś nie tylko ode mnie, ale i od ciebie- powiedział. Już chciałam się go znowu o coś zapytać, ale nie zdążyłam.- To nie jest dobry czas na zadawanie pytań.- szliśmy w kierunku drzwi w milczeniu. Obok nas przeszedł mężczyzna w czarnej opończy. Posłał Luke'owi groźne spojrzenie. Po chwili już biegliśmy przepychając się przez tańczących ludzi. Przed drzwiami stała grupa mężczyzn w czarnych opończach w okularach przeciwsłonecznych. Zdjęli je, ich oczy były krwisto czerwone. Luke obejrzał się na wszystkie strony. Wyjścia ewakuacyjne były obstawione. Nagle podszedł do niego jeden mężczyzna i pstryknął palcami. Tańczący ludzie się zatrzymali, muzyka stanęła. Luke złapał mnie mocniej za rękę. Czułam gorąco naszyjnika. - Kim jesteś?- zapytał mężczyzna w opończy

Podziemni: BansheeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz