Rozdział 16

859 98 11
                                    

Na moje szczęście bądź i nie tego całego Michael'a nie było. Zostałam odprowadzona do "mojego" pokoju.

-Kiedy Michael wróci zaprowadzisz ją do niego, ja idę coś załatwić. - powiedział Jake nawet mnie nie obdarzajac spojrzeniem. Lukę przytaknal i usiadł na krześle naprzeciwko łóżka.

-Powinieneś odpoczywać.- rzuciłam. Przez dłuższy czas żadne z nas się nie odzywało.

-Dziękuję. -powiedział spoglądając na mnie.

-Hm?- wydalam z siebie dźwięk zdumienia.

-Siedziałaś przy mnie kiedy byłem nie przytomny. -powiedział krótko.

- Poczułam się winna. Tą cała sytuacja nie powinna się zdarzyć.-skończyłam.

Chłopak wstał i podszedł do drzwi.

- I tak dziękuję. -już miał wychodzić gdy go zatrzymałam.

-Luke-zaczęłam a ten na mnie spojrzał. - mógłbyś mi załatwić jakiś kawałek papieru i coś do pisania?- zapytałam. Przytaknął i wyszedł. Poczułam się senna, i świat zamienił się w ciemną pustkę.

Usłyszałam dzwonek do drzwi.
Pobiegłem do nich.
-Kto tam?- zapytałam spiewnym głosikiem. Odpowiedź usłyszałam natychmiastowo.
- Jam jest zła wilczyca. Przyszłam

-zjeść moją wnuczkę!- powiedział spiewnym głos mojej babci.
Z uśmiechem na ustach otworzyłam drzwi i rzuciłam się na babcie z mocnym przytulasem. Do przedpokoju weszła mama. Jej dotychczasowy uśmiech zbaladł po słowach babci.
- Musimy porozmawiać Oleno.-mama na mnie spojrzała.
-Idź się pobawić Rosie. -bez słowa pretekstu ucałowałam babcię i pobiegłam do salonu.
-Mamy problem. .. - usłyszałam przyciszony głos babci.

Obudziłam się z krzykiem wśród stosów kartek. Nie musiałam czekać długo w samotności, bo do pokoju wbiegł Luke.

-Co się stało! ?-zapytał podchodząc do mnie. Przemknęłam oczy i próbowałam złapać głębszy oddech. Gdy je otworzyłam widziałam Luke'a z zamazanymi kartkami w rękach. Przyglądał się im uważnie.- Znasz te osoby?-zapytał. Zmarszczylam brwii i podeszłam do niego.

-Jakie osoby?

- Te, które narysowałaś.- znów skupił się na mojej twarzy.

- Ja nic nie rysowałam Luke. Nawet nie wiem skąd wzięły się te kartki.-powiedziałam spokój nie choć wcale nie byłam spokojna.

- Chyba musisz porozmawiać z Michael'em.  Teraz -dodał ocknęłam się z transu i wyszłam z "mojego" pokoju. Po spacerze po korytarzach znowu znalazłam się w gabinecie. Usiadłam na fotelu i chwycilam jakiś długopis z biurka. Nieświadomie zaczęłam kreślić esy floresy na wewnętrznej stronie ręki.

Po pewnym czasie linie zaczęły łączyć się w całość. Podniosłam głowę żeby rozejrzeć się za jakimś zegarem, ale zamiast tego mój wzrok napotkał mężczyznę przyglądającego mi się. Z moich ust wyrwał się odgłos zaskoczenia.

- Przepraszam nie chciałem cię przestraszyć. -powiedział.

- Jakoś to panu nie wyszło.  -powiedziałam sucho.

-Czy wiesz kim jesteś?- zapytał.

- Jestem dziewczyną, która ma własne życie i chce mieć kontakt z rodzicami?- odpowiedziałam zadając pytanie.

-Czy wiesz kim były osoby z twoich rysunków?

- Powtarzam kolejny raz ja nawet nie wiem jak te kartki się tam znalazły.  Luke pewnie to już panu powiedział.

-Czy wiesz kim były?- zawturował .

- Nie mam bladego pojęcia- te słowa wydarzyły się z moich ust niczym grom.

-A czy wiesz co się z nimi stało bądź stanie? - w odpowiedzi zanegowalam głową.- otóż oni albo zmarli dzisiejszego dnia albo umrą w najbliższym czasie.

- Ło Bozie.  na całym świecie ginie codziennie więcej osób niż mamy kości.- mój język najprawdopodobniej nie wiedział czego chciał mój mózg.

- Zapewne czytałaś przeróżne księgi czy opowiadania o istotach mitycznych. -lekko przytaknęłam - otóż niektóre z nich przebywają i żyją wśród normalnych ludzi.-

Prychnelam . Mam uwierzyć w bajeczke o wampirach i innych stworach? Prędzej ustne sobie nos i będę żeńska wersją "Sami wiecie kogo ".Już miał rozwiajac cały wywód, gdy przez drzwi wbiegł Luke.

- Intespace call*!- krzyknął patrząc na mnie. 

***

szliśmy tempem, które można było uznać za szybki trucht. Nie mam pojęcia jakim cudem znaleźliśmy się w pomieszczeniu przypominającym bibliotekę i czytelnie. Na samym środku pokoju na podłodze leżał jakby metalowy okrąg? Stanęliśmy w odległości dwóch metrów od urządzenia. Zmarszczyłam brwii i spojrzałam na Luke'a. Metr przed nami pojawiła się rozpikselowana postać. Przez trzaski prześcieradło się zimny głos, zniekształcony komputerowo.

- Michael'u.-przywitał się hologram z rosyjskim akcentem.

- Dimitri. -powiedział chłodno mężczyzna stojący po mojej lewej. - Czy mogę poznać przyczynę tej rozmowy?- zapytał zaciskając szczękę.

- Myślę, że dobrze wiesz. -hologram zwrócił się w moją  stronie.

- Nie dostaniesz jej!- Luke stanął przede mną. O co chodzi!? 

- Obawiam się młodzieńcze, iż decyzja nie należy do ciebie.

- Dimitrze rzuć światło na twoją wypowiedź. - powiedział zmęczony już Michael.

Owy Dimitr skinął na kogoś głową.  Chwilę później w cyfrowej imitacji postaci pojawiła się druga. 

-Mama...- szepnęłami i wyminęłam stojącego przede mną chłopaka i podeszłam do wyświetlanego obrazu.

- Dokładnie Panno Hope.- postać uśmiechnęła się obrzydliwie ukazując kły po czym znów zwrócił się do Michael'a- Macie 48 godzin na podjęcie decyzji. W przeciwnym razie na szyi mojej starej przyjaciółki pojawia się głębokie ślady.- obraz zniknął.

Luke obrócił się w stronę starszego mężczyzny.  Dopiero teraz zauważyłam podobieństwo. Te same oczy.

- Trzeba coś zrobić. -powiedział chłopak.

- Coś wymyślimy. - odezwał się Michael i wyszedł. Nastała długa krępująca cisza.

Nie rozumiem niczego z tej sytuacji poza jednym faktem. Oni mają moją mamę. Jeśli spadnie jej choć włos z głowy to będą mieli do czynienia ze mną.

------------------------------------------------------
Więc tak.  Kochane Miski bardzo ale to bardzo przepraszam, bo nwm jak niektórzy ale zapewne ktoś czekał na ten rozdział dluuuugo. Bardzo mi przykro, bo wyszedł do dupy i nie wiedziałam trochę jak skończyć.  Jednak wstawiam go dzisiaj, żeby się nim nie martwić przed egzaminami. Tak to wt,śr,czw. Trzymajcie kciuki żebym nie spaprała za bardzo
DZIĘKI za czytanie, gwiazdki i komentarze.

                    ~BJM

Podziemni: BansheeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz