Na moje szczęście bądź i nie tego całego Michael'a nie było. Zostałam odprowadzona do "mojego" pokoju.
-Kiedy Michael wróci zaprowadzisz ją do niego, ja idę coś załatwić. - powiedział Jake nawet mnie nie obdarzajac spojrzeniem. Lukę przytaknal i usiadł na krześle naprzeciwko łóżka.
-Powinieneś odpoczywać.- rzuciłam. Przez dłuższy czas żadne z nas się nie odzywało.
-Dziękuję. -powiedział spoglądając na mnie.
-Hm?- wydalam z siebie dźwięk zdumienia.
-Siedziałaś przy mnie kiedy byłem nie przytomny. -powiedział krótko.
- Poczułam się winna. Tą cała sytuacja nie powinna się zdarzyć.-skończyłam.
Chłopak wstał i podszedł do drzwi.
- I tak dziękuję. -już miał wychodzić gdy go zatrzymałam.
-Luke-zaczęłam a ten na mnie spojrzał. - mógłbyś mi załatwić jakiś kawałek papieru i coś do pisania?- zapytałam. Przytaknął i wyszedł. Poczułam się senna, i świat zamienił się w ciemną pustkę.
Usłyszałam dzwonek do drzwi.
Pobiegłem do nich.
-Kto tam?- zapytałam spiewnym głosikiem. Odpowiedź usłyszałam natychmiastowo.
- Jam jest zła wilczyca. Przyszłam-zjeść moją wnuczkę!- powiedział spiewnym głos mojej babci.
Z uśmiechem na ustach otworzyłam drzwi i rzuciłam się na babcie z mocnym przytulasem. Do przedpokoju weszła mama. Jej dotychczasowy uśmiech zbaladł po słowach babci.
- Musimy porozmawiać Oleno.-mama na mnie spojrzała.
-Idź się pobawić Rosie. -bez słowa pretekstu ucałowałam babcię i pobiegłam do salonu.
-Mamy problem. .. - usłyszałam przyciszony głos babci.Obudziłam się z krzykiem wśród stosów kartek. Nie musiałam czekać długo w samotności, bo do pokoju wbiegł Luke.
-Co się stało! ?-zapytał podchodząc do mnie. Przemknęłam oczy i próbowałam złapać głębszy oddech. Gdy je otworzyłam widziałam Luke'a z zamazanymi kartkami w rękach. Przyglądał się im uważnie.- Znasz te osoby?-zapytał. Zmarszczylam brwii i podeszłam do niego.
-Jakie osoby?
- Te, które narysowałaś.- znów skupił się na mojej twarzy.
- Ja nic nie rysowałam Luke. Nawet nie wiem skąd wzięły się te kartki.-powiedziałam spokój nie choć wcale nie byłam spokojna.
- Chyba musisz porozmawiać z Michael'em. Teraz -dodał ocknęłam się z transu i wyszłam z "mojego" pokoju. Po spacerze po korytarzach znowu znalazłam się w gabinecie. Usiadłam na fotelu i chwycilam jakiś długopis z biurka. Nieświadomie zaczęłam kreślić esy floresy na wewnętrznej stronie ręki.
Po pewnym czasie linie zaczęły łączyć się w całość. Podniosłam głowę żeby rozejrzeć się za jakimś zegarem, ale zamiast tego mój wzrok napotkał mężczyznę przyglądającego mi się. Z moich ust wyrwał się odgłos zaskoczenia.
- Przepraszam nie chciałem cię przestraszyć. -powiedział.
- Jakoś to panu nie wyszło. -powiedziałam sucho.
-Czy wiesz kim jesteś?- zapytał.
- Jestem dziewczyną, która ma własne życie i chce mieć kontakt z rodzicami?- odpowiedziałam zadając pytanie.
-Czy wiesz kim były osoby z twoich rysunków?
- Powtarzam kolejny raz ja nawet nie wiem jak te kartki się tam znalazły. Luke pewnie to już panu powiedział.
-Czy wiesz kim były?- zawturował .
- Nie mam bladego pojęcia- te słowa wydarzyły się z moich ust niczym grom.
-A czy wiesz co się z nimi stało bądź stanie? - w odpowiedzi zanegowalam głową.- otóż oni albo zmarli dzisiejszego dnia albo umrą w najbliższym czasie.
- Ło Bozie. na całym świecie ginie codziennie więcej osób niż mamy kości.- mój język najprawdopodobniej nie wiedział czego chciał mój mózg.
- Zapewne czytałaś przeróżne księgi czy opowiadania o istotach mitycznych. -lekko przytaknęłam - otóż niektóre z nich przebywają i żyją wśród normalnych ludzi.-
Prychnelam . Mam uwierzyć w bajeczke o wampirach i innych stworach? Prędzej ustne sobie nos i będę żeńska wersją "Sami wiecie kogo ".Już miał rozwiajac cały wywód, gdy przez drzwi wbiegł Luke.
- Intespace call*!- krzyknął patrząc na mnie.
***
szliśmy tempem, które można było uznać za szybki trucht. Nie mam pojęcia jakim cudem znaleźliśmy się w pomieszczeniu przypominającym bibliotekę i czytelnie. Na samym środku pokoju na podłodze leżał jakby metalowy okrąg? Stanęliśmy w odległości dwóch metrów od urządzenia. Zmarszczyłam brwii i spojrzałam na Luke'a. Metr przed nami pojawiła się rozpikselowana postać. Przez trzaski prześcieradło się zimny głos, zniekształcony komputerowo.
- Michael'u.-przywitał się hologram z rosyjskim akcentem.
- Dimitri. -powiedział chłodno mężczyzna stojący po mojej lewej. - Czy mogę poznać przyczynę tej rozmowy?- zapytał zaciskając szczękę.
- Myślę, że dobrze wiesz. -hologram zwrócił się w moją stronie.
- Nie dostaniesz jej!- Luke stanął przede mną. O co chodzi!?
- Obawiam się młodzieńcze, iż decyzja nie należy do ciebie.
- Dimitrze rzuć światło na twoją wypowiedź. - powiedział zmęczony już Michael.
Owy Dimitr skinął na kogoś głową. Chwilę później w cyfrowej imitacji postaci pojawiła się druga.
-Mama...- szepnęłami i wyminęłam stojącego przede mną chłopaka i podeszłam do wyświetlanego obrazu.
- Dokładnie Panno Hope.- postać uśmiechnęła się obrzydliwie ukazując kły po czym znów zwrócił się do Michael'a- Macie 48 godzin na podjęcie decyzji. W przeciwnym razie na szyi mojej starej przyjaciółki pojawia się głębokie ślady.- obraz zniknął.
Luke obrócił się w stronę starszego mężczyzny. Dopiero teraz zauważyłam podobieństwo. Te same oczy.
- Trzeba coś zrobić. -powiedział chłopak.
- Coś wymyślimy. - odezwał się Michael i wyszedł. Nastała długa krępująca cisza.
Nie rozumiem niczego z tej sytuacji poza jednym faktem. Oni mają moją mamę. Jeśli spadnie jej choć włos z głowy to będą mieli do czynienia ze mną.
------------------------------------------------------
Więc tak. Kochane Miski bardzo ale to bardzo przepraszam, bo nwm jak niektórzy ale zapewne ktoś czekał na ten rozdział dluuuugo. Bardzo mi przykro, bo wyszedł do dupy i nie wiedziałam trochę jak skończyć. Jednak wstawiam go dzisiaj, żeby się nim nie martwić przed egzaminami. Tak to wt,śr,czw. Trzymajcie kciuki żebym nie spaprała za bardzo
DZIĘKI za czytanie, gwiazdki i komentarze.~BJM
CZYTASZ
Podziemni: Banshee
FantasyRosalie Hope, była zwykłą nastolatką, do czasu gdy kończy 17 lat jej życie zmienia się nie do poznania. Czy nastolatka przyzwyczai się do nowego świata, sposobu życia, znajomych i swoich umiejętności?