Rozdział 24

161 15 0
                                    

Dni mijały im dosyć spokojnie i Otabek stawał na głowie, żeby jakoś pocieszyć swojego partnera i odciągnąć jego myśli od tego, że jego dziadek nie akceptował ich związku. Była to jego jedyna rodzina i bardzo bolała go reakcja swojego opiekuna, bardzo chciał, żeby ten w końcu się do niego odezwał i powiedział, że go kocha i nie przeszkadza mu jego związek z Kazachem. Tego dnia było dokładnie tak samo. Blondyn obudził się i przetarł oczy, spoglądając za okno na błękitne, zachmurzone niebo, po którym powoli wspinało się Słońce. Westchnął i uśmiechnął się, czując obejmujące go, silne ramie, które przyciągnęło go do umięśnionego i ciepłego torsu. Wtulił się w niego, po czym odwrócił się przodem do swojego chłopaka i schował twarz w zagłębienie w jego szyi i zamruczał, czując długie palce, które wplotły się w jego włosy i zaczęły je przeczesywać.

-Dzień dobry.

Usłyszał niski głos, który wibrował mu w uszach, co było przyjemne i nie chciał budzić się przy kimkolwiek innym w swoim życiu.

-Hej.

Odparł zadowolony i trącił nosem obojczyk swojego ukochanego, chcąc go jakoś zaczepić. Zaśmiał się, gdy szczupłe palce połaskotały go po karku i westchnął, odsuwając się trochę i spojrzał mu w twarz. Brązowe oczy spojrzały na niego a blade usta uśmiechnęły się i złożyły delikatny pocałunek na jego ustach, co młodszy z nich zaaprobował z pomrukiem.

-Muszę iść na trening.

Westchnął, przewracając się na plecy i czując, jak drobne ciało wtula się w jego bok. Zamruczał cicho, czując drobne palce, które kreśliły szlaczki po jego skórze.

-Ja też.

Odparł nastolatek, podnosząc się do siadu i przeciągając się. Ciemnowłosy przejechał wzrokiem po bladym, szczupłym ciele i zaraz potem Kazach również podniósł się z łóżka, wstając.

-Swoje treningi masz dwie ulice dalej niż ja, prawda? Co tam robicie?

Zapytał, zakładając długie, dresowe spodnie w kolorze khaki i biały t-shirt, a w tym czasie Yurij ubrał swoją koszulkę z nadrukiem tygrysa.

-Różnie. W sensie dużo na raz. Mam niby gimnastykę korekcyjną i zdrowotną, ale oprócz tego mam jeszcze elementy yogi, pilatesu, cardio i głównie baletu, bo na tym najbardziej mi zależało. Co prawda nie mogę nigdy tańczyć zawodowo w balecie i robić w nim wszystkiego, ale będę robił tyle, ile mogę, bo to lubię.

Wyjaśnił, wzruszając ramionami i spinając swoje długie włosy w kucyka, który miękko opadał mu na plecy. Obaj weszli do kuchni i starszy z nich zajął się robieniem śniadania a młodszy nastawił ekspres by zaparzyć kawę i wyciągnął z kieszeni swojego ukochanego paczkę papierosów.

-Nie powinieneś palić.

Usłyszał zatroskany głos, ale jedynie skwitował to wzruszeniem ramionami i wsadził papierosa między wargi, po czym wyszperał w kieszeni bluzy zapalniczkę i go odpalił.

-Ty palisz, to ja też. Bierne palenie jest bardziej szkodliwe niż palenie.

Zauważył, otwierając okno i opierając się o parapet, spoglądając na krajobraz miasta. Poczuł ciepłe dłonie na swoich biodrach i odwrócił głowę, uśmiechając się lekko.

-Ale ty jesteś nieletni.

-Mam już 16 lat, nie ma różnicy czy poczekam jeszcze trochę ponad rok czy nie.

Wyjaśnił, po raz kolejny zaciągając się dymem i po chwili wydmuchując dym z ust. Ciepłe palce z jego bioder zniknęły i jego partner wrócił do gotowania.

-Nie powinieneś palić.

Powtórzył i zabrał się za robienie jajecznicy, wiedząc, że i tak nic nie wskóra a jego chłopak musi jakoś odreagować wszystkie swoje negatywne emocje. Westchnął i pokręcił głową, ale już nic nie powiedział. W końcu kiedyś do niego dotrze, ale nic na siłę. Nigdy.

Jak powietrzeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz