Chłopak nie zorientował się, że zasnął, póki nie ocknął się czując, jak ktoś odgarnia mu przydługie blond włosy z twarzy. Otworzył na wpół zaspane niebiesko-zielone oczy i spojrzał prosto w ciemne odpowiedniki. Nawet się nie dobudził, ale wiedział, kim jest osoba stojąca nad nim.
-Beka.
Szepnął, spoglądając na przyjaciela, lekko zachrypniętym głosem. Chłopak przytknął mu naczynie z chłodną wodą do ust, pojąc go wodą i unosząc lekko jego głowę. Westchnął cicho, gdy woda spłynęła w dół jego gardła i przyniosła mu ulgę. Opadł z powrotem na poduszki i przymknął oczy.
-Jak się czujesz?
Usłyszał pytanie z ust przyjaciela. Poczuł łzy wzbierające mu w oczach, a po chwili ciecz popłynęła po jego twarzy. Czuł, jak jego ciało jest unoszone i silne ramiona delikatnie oplatają go w pasie. Wstrząsał nim szloch, gdy płakał bezgłośnie w ramię starszego chłopaka. Westchnął cicho, gdy wreszcie się uspokoił i spojrzał w zmartwioną twarz.
-Nie mogę jeździć... już nigdy nie będę jeździć...
Wyszeptał słabo, czując nową porcję łez na policzkach. Duża dłoń gładziła jego plecy, póki się nie uspokoił.
-Będę jeździł dla ciebie. Albo rzucę to dla ciebie.
Usłyszał niski głos i zszokowany spojrzał na chłopaka. Wiedział, ile dla Kazacha znaczą łyżwy. Był gotów zostawić to dla niego?
-Dlaczego..?
Zapytał po nieskończenie długiej chwili, która w rzeczywistości trwała kilka sekund, przerwał ciszę. Jednak nie otrzymał odpowiedzi. Ciepła dłoń pogładziła jego policzek a twarz o ostrych, męskich rysach zbliżyła się do jego własnej. Wpatrywał się w czarne tęczówki z niezwykle małej odległości i wtedy starszy chłopak zbliżył się odrobinę i połączył ich usta w delikatnym, czułym pocałunku.
Ekran obok łóżka pokazywał, jak bardzo przyspieszyło serce blondyna. Nastolatek był tak zaskoczony, że sparaliżowany nie odpowiadał. Pocałunek nie trwał długo, ale gdy wyczuł, że Kazach chce go przerwać, drobne ramiona objęły go i skrzyżowały się na karku starszego z nich. Błękitne oczy przysłoniły powieki, spod których popłynęły łzy. Ich usta muskały się w czułym, ale już o wiele pewniejszym pocałunku niż wcześniej. Miękkie wargi bawiły się ze sobą, ocierając się o siebie w delikatnej pieszczocie, pełnej niewypowiedzianych uczuć i pragnień. Gdy odsunęli się od siebie po dłuższej chwili, która dla nich jednak była zbyt krótka, spojrzeli sobie w oczy. Te czarne węgliki świeciły jasno, mając w sobie nutkę radości, ciesząc się, że mogą wyrazić ukochanej osobie swoje uczucia. Te niebieskie, niczym zachmurzone niebo, były mokre od łez ale i pełne nadziei.
-Przepraszam, że tyle to trwało.
Powiedział mężczyzna, gładząc twarz młodszego z nich. Nie mówili nic więcej, patrząc na siebie i dotykając swoich twarzy i swoich dłoni, ucząc się na nowo faktur swoich skór i swojego dotyku. W tym momencie nie potrzebowali nic więcej, by być szczęśliwym. Ich niemą rozmowę przerwało pukanie do otwartych drzwi. Gdy się odwrócili zauważyli lekarza wchodzącego do pomieszczenia.
-Witaj, Yurij. Widzę, że masz odwiedziny. Sprawdzę tylko twój stan, twój dziadek dzwonił, że niedługo przyjdzie.
Powiedział starszy mężczyzna, patrząc na młodych z uśmiechem majaczącym na ustach. Podszedł do łóżka i zerkając na monitor, wziął w dłoń kartę młodego pacjenta, sprawdzając wszystko.
-To jest mój chłopak, Otabek.
Oznajmij blondyn po dłuższej chwili ciszy. Mężczyzna westchnął i skończył coś zapisywać.
-Wiem, widziałem. Tylko proszę cię, nie mów na razie dziadkowi. Dużo przeszedł przez twoje pobicie. Bardzo się o ciebie martwi. Nie chcę, żeby padł na zawał, a nie wiemy, jak zareaguje. Poczekajmy, aż się uspokoi i wtedy mu powiedz, dobrze? I nie klejcie się tak do siebie, gdy przyjdzie.
Ostrzegł ich i gdy spojrzał na blondyna, widział coś, czego nie mógł określić.
-Czyli mój dziadek... nie zaakceptuje mnie?
Zapytał cicho. Dziadek zawsze był najważniejszą osobą w jego życiu. Czy to miało się zmienić, bo pokochał innego chłopca?
-Nie, Yurij. Chodzi o jego stan zdrowia. To, że jesteś z innym chłopakiem w związku może być dla niego szokiem. Dlatego lepiej poczekać, aż przetrawi twój wypadek i się uspokoi. Policja u mnie była, ale spałeś. Zawiadomię ich, że mogą przyjść cię przesłuchać.
Starszy pan odwrócił się i z uśmiechem na ustach wyszedł z pomieszczenia, kierując się do innej sali. Gdy jego kroki ucichły, chłopcy spojrzeli po sobie.
-Może ma rację. Dziadek wydawał się bardzo zdenerwowany, gdy tu był.
-Dziwisz mu się? Byłeś operowany.
Chłopiec pokręcił głową i wyciągnął dłoń, nakazując Altinowi się do niego zbliżyć. Musnął jego usta i odsunął się, gdy usłyszał zmierzające w ich stronę kroki na korytarzu. Po chwili do pokoju wszedł jego dziadek, zdejmując kaszkiet z siwych włosów. Wyciągnął dłoń w stronę gościa jego wnuka.
-Nikolai Plisetsky.
Przedstawił się. Uścisk obu mężczyzn był silny i pewny, mimo różnicy wieku.
-Otabek Altin.
Odparł Kazach i wrócił na swoje miejsce. Starszy mężczyzna usiadł po przeciwnej stronie łóżka, spoglądając badawczo na swojego wnuka.
-Jak się czujesz?
Niebieskie oczy wyglądały trochę radośniej niż rano. Ale to nie zmienia faktu, że jego kariera została skończona.
-Jak się mogę czuć? Nigdy więcej nie wrócę na lód. Nigdy nie będę jeździł. Nigdy więcej nie nauczę się nowej figury. Jestem skończony i zostałem sam. Całkiem sam.
Powiedział głosem przepełnionym goryczą.
-Nie zostawię cię!
Usłyszał gorliwą obietnicę i wraz z dziadkiem spojrzał na właściciela tego głosu. Patrzył zszokowany na Kazacha i uśmiechnął się lekko. Uścisnął jego dłoń, drugą, w gipsie, kładąc na dłoni dziadka.
-Dziękuję wam.
Powiedział cicho, opadając z powrotem na poduszki.
CZYTASZ
Jak powietrze
FanficShip: Otayuri Anime: Yuri on Ice Opowiadanie powstało w latach 2017 - 2020. Opowiadanie znajdziecie również na blogu https://otworzoczynayaoi.blogspot.com/