Rozdział 25

158 14 0
                                    

Jurij siedział w domu na parapecie i palił papierosa, czekając, aż jego chłopak wreszcie wróci do domu. Co prawda dostał od niego wiadomość, że wróci później, ale nie wiedział, co to znaczy. Chciał zjeść z nim kolację, dlatego czekał z odgrzaniem jej, a zamiast tego patrzył na panoramę za oknem, toczące się za nim życie, bawiąc się swoimi blond włosami. Wyglądał coraz bardziej jak dziewczyna, ale jakoś nie spieszyło mu się z pójściem do fryzjera, chociaż zdawał sobie sprawę, że musi w końcu się tam wybrać. Westchnął i zerknął ponownie na swój telefon, ale zaraz go odłożył, bo przecież nie miał żadnej wiadomości od swojego chłopaka, a nic innego go na ten moment nie obchodziło. Usłyszał przekręcanie klucza w zamku, więc wyrzucił peta przez okno i zszedł z parapetu, zawijając się bardziej w swoją ciepłą bluzę w cętki i ruszył w kierunku przedpokoju.

-Hej, Beka, odgrzeję kolację, okay? Może być cu...

Zaczął, ale przerwał, widząc postać w swoim domu. Obok jego chłopaka stał siwowłosy mężczyzna, patrzący na niego z niepewnością.

-Jurij, przyprowadziłem gościa.

Powiedział Kazach, uśmiechając się i popchnął delikatnie starszego mężczyznę, by wyrwać go z letargu i w końcu ruszył się w stronę swojego wnuka.

-D-dziadek?

Wykrztusił z siebie a jego oczy były tak szeroko rozwarte, że przypominały spodki. Najwyraźniej sam nie wiedział, jak się ma zachować.

-Juratschka...

Szepnął wzruszony mężczyzna i wyciągnął ramiona w stronę nastolatka, który podbiegł do niego i wtulił się w swojego opiekuna a po jego bladych policzkach popłynęły łzy.

-Wybacz staremu głupcowi, Juratschka. Nie zdawałem sobie sprawy z tego wszystkiego. Ale już rozumiem.

Powiedział dziadek, głaszcząc drobne plecy, które drżały. Czarnowłosy westchnął z rozczuleniem, widząc tę scenę i wszedł w głąb mieszkania, zostawiając ich samych i postanawiając odgrzać kolację dla ich trójki.

-Nie jesteś głupi. Sam długo nie mogłem tego zaakceptować. Ale, dziadku, błagam, zaakceptuj mnie, zaakceptuj to, że ja go kocham i jestem z nim szczęśliwy.

Poprosił płaczliwym głosem, zaciskając szczupłe palce na płaszczu swojego ukochanego dziadka. Obaj odsunęli się w końcu od siebie i mierzyli się wzrokiem przez chwilę.

-Akceptuję, Jurij. Obiecuję, już nie będę robić problemów.

Wyznał, ściągając swój płaszcz i kaszkiet, które powiesił na wieszaku w przedpokoju i dał swojemu wnuczkowi zaciągnąć się do jadalni, gdzie chłopak usadził go na jednym z krzeseł przy stole i z wielkim uśmiechem na zapłakanej twarzy oporządzał wszystko najlepiej, jak potrafił.

-Tak bardzo się cieszę! Nie spodziewałem się, że przyjdziesz.

Wyznał, przygotowując dodatkowe nakrycie i patrząc co chwilę na siwowłosego, jakby nie mógł uwierzyć, że on tu jest, że naprawdę jest tutaj i może z nim porozmawiać.

-Sam się nie spodziewałem, ale Otabek przyszedł dziś do mnie i wszystko mi wyjaśnił.

Oznajmił i obaj spojrzeli na Kazacha, który właśnie wszedł, niosąc naczynie pełne pachnącego curry i widząc jego pytające spojrzenie wybuchli śmiechem.

-Dobrze jest mieć znów was obu obok siebie.

Powiedział blondyn, zakładając dłonie na piersi i uśmiechając się i patrząc na dwie, najważniejsze osoby w swoim życiu. Cieszył się, że znów wszystko zaczynało się układać. Nareszcie.

Jak powietrzeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz