Zamaskowani shinobi biegli przez gęsty, wilgotny las. Przypięte pod ich płaszczami kołysały się ochraniacze Wioski Ukrytej we Mgle. Wszystkie przekreślone. Cały oddział widniał w książce Bingo wraz z wysokimi sumami. Sensor grupy prawie się potknął przez ciągłe skupianie się na wytwarzaniu jak największego Pola Widzenia.
- Skup się, durniu - warknął dowódca, nie mogli sobie pozwolić na większe opóźnienie. To był jedyny moment kiedy Przecinak Zabuza stawał z przeciwnikiem równym sobie.
Sensor nie odezwał się na taką obrazę mimo, iż był (według siebie) najważniejszą osobą w tej grupie. Ściągnął tylko brwi w gniewnym grymasie i postanowił zapamiętać nazwisko bezczelnego shinobi. Jak tylko wróci to przekaże je Mistrzowi.
W jednej chwili zatrzymał się, a Kuki wpadła w jego plecy prawie spadając z drzewa. Młodzian z blizną odepchnął gniewnie starszą koleżankę.
- Dlaczego się do cholerny zatrzymujesz, Amaro?! - wykrzyczał dowódca ledwie powstrzymując się od rozerwania dzieciaka na strzępy. - Jeśli w pięć minut tam nie dotrzemy to wyrwę ci nogi i wsadzę do tej szpetnej gęby! - Młodzik spojrzał z ukosa na rozdrażnionego imbecyla i wysłał jeszcze raz impuls, który cofnął po spotkaniu z obcą energią.
- Na moście jest sensor, nie możemy podejść dyskretnie - wyjaśnił bliznowaty. Przywódca zaklął szpetnie.
- Zmiana planu, bierzemy jednego - powiedział Naczelnik kiedy już był w miarę spokojny. Co jak co, ale nie pozwoliłby emocjom wziąć górę jeśli chodzi o powodzenie misji.
- Którego? - spytał natychmiast Mato, jego kolega wywrócił oczami, mimo iż, dla obu misja ta była pierwszą to dzieciak w zielonych włosach ciągle gadał, zadawał pytania i denerwował całą grupę.
- Haku z Anbu, strategia strzała - rzucił dowódca i ruszył próbując nadrobić każdą straconą sekundę.
- A czemu nie Uchiha? - spytał Mato wyrównując krok z Naczelnikiem. Ten zdzielił go po twarzy, młody się zatoczył i wpadł twarzą w gałąź.
- Jak chcesz to se porywaj Uchihe, a później walcz z Kopjującym, a najlepiej to od razu z Hokage - syknął Naczelnik.
Mato ucichł na chwilę, powstrzymywał język najlepiej jak umiał, nie chciał zaliczyć kolejnego złamanego palca. Sam uważał, że jego pytanie było jak najbardziej uzasadnione, ale Naczelnik jak najwyraźniej nie lubił ludzi, a szczególnie Eksperymentów.
Poczół jak jego ubranie robi się trochę wilgotne, kiedy wkroczyli w przerzedzającą się mgłę. Przeklął się za wzięcie krótkiego płaszcza.
Cała grupa ustawiła się w formację tuż przed osiągnięciem celu, wynurzyli się z gęstwiny w idealnym momencie. Haku właśnie rzucił się w kierunku Zabuzy by powiadomić swojego mistrza o nowym zagrożeniu, ale oddział był zbyt szybki i zbyt liczny. Wszyscy mieli wyznaczone precyzyjnie zadania tak, aby wykorzystać ich potencjał w pełni. Nic dziwnego, że po chwili Anbu został otoczony, natychmiast wokół niego zaczęły formować się lodowe tafle, ale Naczelnik przeczuwając niebezpieczeństwo szybko zaatakował. Rzucił kilkowa kunaiami naraz celując w punkty witalne, był znany ze swoich precyzyjnych umiejętności. Tafle zostały rozbite w tym samym momencie. Mato, mimo iż denerwujący, był świetnym użytkownikiem uwolnienia ognia. Pokrywał swoje ręce cienką warstwą chakry, zapalając ją był w stanie wywołać nawet małe wybuchy. Jego rece parowały, czerwone palce były wyraźnie poparzone. W chwili obok niego pojawił się medyk, ciemne brwi chłopaka jak zwykle były ściągnięte, patrzył wrogo na młodziana i pod pretekstem oszczędzania chakry, nie miał zamiaru usmierzać bólu towarzysza.
Haku wtenczas uformował kilka pieczęci i przyłożył dłonie do gleby wywołując potężną bryłę lodu z pod ziemi. Zdołał na nią nadziać Tomoe - najmłodszą członkinię zespołu. Dziewczyna zakasłała krwią i wydała ostatnie tchnienie.
To wszystko wydarzyło się w mniej niż minutę, chwilowe otępienie minęło, Sasuke widząc, że są ewidentnie ignorowani przez wroga najpierw zapłonął gniewem, by w następnej chwili wyczuć w tym szansę na ucieczkę. Złapał Sakurę za ramię i pociągnął w stronę mistrza, napotkał opór napiętych mięśni. Warknął ciągnąc mocniej i dopiero wtedy zobaczył jej twarz, zastygła w wyrazie grozy patrząc jak kolejny młodzian ginie raniony "przypadkowo" przez towarzysza. Krew przyozdobiła ziemię w fantazyjne wzory. Sasuke raz jeszcze ja pociągnął, pusty wzrok oderwał się od sceny walki. Razem zaczęli biec, a za nimi wybrzmiewały krzyki zarówno tajemniczej grupy, jak i Haku.
--------
Naruto poczół to. Najpierw było zaledwie muśnięcie, jakby przypadkowe źródło chakry, jakich wiele przy zbiornikach wodnych. Następnie jakaś obca energii wdarła się na jego obszar percepcji. Chakra została w uwolniona, w dużej ilość. Blondyn aż się zatrzymał kiedy dotarła do niego wielka paleta wrogiej energii przeciwników. Naruto sapnął kiedy na chwilę odebrało mu dech, bycie sensorem miało swoje zalety i wady.
Dotarł na koniec mostu i wbiegł do lasu po drugiej stronie po drodze mijając pocięte drzewa. Zatrzymał się wskakując na większą gałąź i ruszył zagłuszając swoją chakre. Zabuza wykonał zamach swoim mieczem przecinając na pół nawet głazy wokół siebie. Dotarli z Kakashim pod urwisko, ściana skalna za nimi wznosiła się na wiele metrów. Naruto wyczuł Mistrza uwalniającego energię na szczycie uskoku, kiedy jego klon starał się przeżyć zabójcze cięcia wroga. Z ostrza ześlizgnęła się chakra tnąc wszystko w swoim zasięgu. Naruto widział tą technike wiele razy podczas wizyt daimyo Kraju Wody w wykonaniu jego ochroniarzy. Włosy zjeżyły mu się na karku czując aurę Zabuzy, morderczy szał, jeśli ujawni swoją obecność to prawdopodobnie wróci do domu w kawałkach.
- Co robić, 'ttebayo? - szepnął do siebie. Skoczył próbując zaczepić stopy o skały, aby szybko wspiąć się do Mistrza. Głaz pod jego prawą stopą był skruszony, noga straciła podparcie i byłby spadł gdyby nie przelał większej ilości chakry do drugiej. Na chwilę poczuł ulgę, nie spadł z kilku metrów na kamienistą glebę, a po sekundzie dojrzał Zabuze, który patrzył prosto na niego, a jego oczy były dziwnie blade, jedynie czerwony połysk dowodził, że jeszcze żył. W jego ruchach wcale nie było gwałtowności, poruszał się z lekkością niewzruszonej wody.
Naruto poczuł jak monstrualny miecz opada, a chakra delikatnie połaskotała jego włosy. Pierwszy raz tak mocno zamknął oczy, w głowie szumiała mu krew, a żołądek wyrzucił całą zawartość. Chłopiec opadł na kolana kiedy przez jego przełyk płynęła ława wyciskając łzy z czerwonych oczu.
Coś wyrwało go ze stanu otępienia, zerwał się jak oparzony i odskoczył. To była jego opaska. Ze stukotem spadła na metal. Metal? Naruto nie mógł uwierzyć własnym oczom. Przed minutą biegł przez las, teraz siedział wśród metalowych prostokątów, które rozchodziły się w ciemność.
Adrenalina wciąż szalała. Zerwał się na równe nogi i zmysłami próbował ogarnąć wszystko dookoła. Nic nie wyczuł, pierwszy raz spotkał się z miejscem, gdzie nie ma ani krzty chakry w powietrzu.
Zanurzył ręce we włosach, ściągając brwi.
- Co, do cholery 'ttebayo?
CZYTASZ
Uciekinier - Naruto fanfiction
FanfictionWszystko się zmieniło po śmierci tego człowieka. Ucieczka była jedynym wyjściem. Żałował? Nie. - Niespodziewałem się, że to będziesz akurat ty. - Ja też nie, ale nie chciałem żeby musiał przechodzić przez to cierpienie - szepnął. - Ta dobroć kiedyś...