Rozdział 8

4.5K 364 177
                                    

Kaminari pov

Odczytałem ostatniego SMS od chłopaka i spojrzałem na psa, który przyglądał mi się z lekko przekrzywioną głową. Uśmiechnąłem się do niego i pogłaskałem łepek.

-Wracajmy, babcia pewnie czeka z obiadem. - Poklepałem się po udzie na co pies wstał i ruszył ochoczo ze mną w stronę domu. Tak jak się spodziewałem na stole było już pełno jedzenia. Jeśli nie wrócę cięższy o kilka kilo to będzie cud. Po posiłku pomogłem babci posprzątać i zajęliśmy się pracami w ogrodzie, które mnie wykończyły więc gdy tylko się umyłem padłem na łóżko i od razu zasnąłem.

Niedziela mijała mi bardzo szybko, o wiele za szybko. Nie chciałem wracać do domu dlatego wybrałem najpóźniejszy pociąg, niestety to wiązało się z nocnym przepakowywaniem i oby nie zaspaniem w poniedziałek do szkoły.

Pogłaskałem kota, który wygrzewał się na parapecie w kuchni czekając, aż nadejdzie godzina do wyjścia. Nagle na stole przede mną pojawiła się torba. Spojrzałem ze zdziwieniem na staruszkę, która z zadowoleniem patrzyła na mnie.

-Spakowałam ci kompot i dżem z pomarańczy, smakował ci prawda? - Kobieta nadal się do mnie uśmiechała co sprawiało, że robił mi się ciepło w środku.

-Był pyszny ale nie trzeba było. - Uśmiechnąłem się do niej. - Wiesz nie możesz mnie tak rozpieszczać, jeszcze moja figura się popsuje. - Złapałem się za niewidoczne boczki, na co oboje się zaśmialiśmy. Kobieta roztrzepała moje włosy po czym mnie przytuliła.

-Cieszę się że przyjechałeś. - Odsunęła się ode mnie. - A teraz leć bo się spóźnisz. - Uśmiechnąłem się do kobiety i ucałowałem w policzek. Pogłaskałem ostatni raz psa siedzącego przy drzwiach i pomachałem babci na pożegnanie. Z plecakiem na plecach i torbą na ramieniu ruszyłem na pociąg by jutro wyruszyć na kolejną przygodę. Żałowałem tylko, że nie będę miał szansy przed nią spotkać Shinsou.

Shinsou pov

-Opiekuj się nimi Hitoshi. - Powiedział czarnowłosy gdy wyciągał swoją torbę z bagażnika. Dziś klasy bohaterskie wyjeżdżały na trzy dni do ośrodka szkoleniowego, więc Aizawa chciał czy nie jako wychowawca 2A również jechał.

-Chyba chciałeś powiedzieć Hizashi. - Żółtowłosy spojrzał na niego zamykając auto, a ja stałem obok i z lekkim rozbawieniem przyglądałem się tej sytuacji.

-Wiem co chciałem powiedzieć. Ty Hizashi też potrzebujesz opieki. - Zarzucił torbę na ramię i ze zmęczeniem spojrzał na sporą już grupę zebraną w miejscu wyznaczonym na zbiórkę. - Do zobaczenia. - Pożegnał się z nami i powoli ruszył w ich stronę.

Ja wraz z Hizashim ruszyliśmy w stronę szkoły, oczywiście mężczyzna nie mógł odpuścić sobie i bardzo głośno jak na bohatera głosowego przystało życzył wszystkim udanego wyjazdu machając im przy tym na co wszyscy chórem mu podziękowali. Przyspieszyłem kroku z głową spuszczoną w dół, to mój ojciec, kocham go ale czasami mógł by mniej zwracać na siebie uwagę. Szedłem patrząc na moje buty jednak to był błąd bo nagle ktoś na mnie wpadł z dość dużą siłą przez co oboje wylądowaliśmy na ziemi.

-Przepraszam, nie zauważyłem Cię. - Rzuciłem bez namiętnie, nie wiedziałem skąd ta osoba pojawiła się przede mną i nie czułem się winny temu wypadkowi, jednak gdy podniosłem głowę by zobaczyć z kim się zderzyłem od razu zobaczyłem roześmiane żółte tęczówki.

-To nie twoja wina, to ja biegłem jak głupi żeby się nie spóźnić. - Kaminari wstał i podał mi rękę aby pomóc. Zawahałem się, wiedziałem, że wszyscy się patrzą jednak po chwili chwyciłem jego dłoń na co lekko przeszedł mnie prąd. Chłopak chyba też to poczuł bo gdy tylko wstałem szybko puścił moją rękę. Rzucił w moją stronę szeroki jednak lekko zawstydzony całą sytuacją uśmiech i po cichu powiedział, że będzie pisać. Zrobiło mi się miło, obróciłem się i odprowadziłem chłopaka wzrokiem, kiedy biegł do reszty swojej klasy. Chwile im się przyglądałem jednak gdy napotkałem wyraźnie obserwujący mnie wzrok Aizawy szybko odwróciłem głowę, a po chwili poczułem czyjąś rękę na ramieniu.

Po prostu zostań / Shinkami (zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz