Ciąg dalszy sagi "Touch me, daddy".
Hanhyung ma już 17 lat i buntuje się na każdą decyzję ojca. Taehyung po śmierci Sofii postanawia ożenić się na nowo, być może to właśnie macocha opanuje charakter Hanhyunga.
W świecie w którym się obaj obracają...
- Przestań Tae.- mruknęłam cicho. - Jakiś skurwiel Cię walnął podniósł rękę na ciebie moją....- zrobił przerwę- asystentke.- odsunął dłoń od mojego policzka, a ja zrobiłam krok w tył patrząc gdzieś ponad jego ramię. - To nic. Już nie będzie robił problemów. - odparłam. Co mogłam powiedzieć innego. - Hmm? Niby dlaczego? Pojawił się nagle i równie nagle zniknął? - spojrzałam w oczy swojego przełożonego. - Dokładnie tak - powiedziałam zaciskając usta w wąską linię. - Dlaczego Ci nie wierzę?- przychylił głowę w bok patrząc na mnie intensywnie. - Możesz mi nie wierzyć ale właśnie taki jest Bastien. Ale przejdźmy do spraw służbowych. - przełknęłam gule w gardle. - To są umowy które masz podpisać, wszystko sprawdziłam. Jest tak jak powinno być. - podsunęłam mu teczkę z dokumentami. - Szybko zmieniasz temat - wziął odemnie dokumenty i zaczął je przeglądać. - Poprostu nie lubię mieszać mojego życia prywatnego z pracą. To zazwyczaj nie powinno iść w parze. - Pracujesz u mnie od niedawna, A mówisz tak jakbyś pracowała z dziesięć lat. - Bez przesady- mruknęłam cicho. - Tak czy inaczej chciałbym żebyś kogoś dla mnie sprawdziła.- powiedział przeglądając jedną z umów. - Kogo konkretnie? - Kitty. - Kitty?! - Dlaczego jesteś taka zdziwiona? Znasz ją?- odwróciłam wzrok. - Nie.- odpowiedziałam szybko i widziałam jak Tae mruży oczy. - Ale słyszałam o niej. Jest cicha niewidoczna i skuteczna. Dlaczego mam ją sprawdzić? - Zainponowała mi. I miałbym dla niej robotę. Jungkook nie chce dac mi do niej namiarów. - Zrobię wszystko co w mojej mocy. - powiedziałam- A teraz jeśli pozwolisz wrócę do firmy. - ukłoniłam się i odwróciłam na pięcie. - Wrócę jutro po umowy. - rzuciłam na odchodne i wyszłam z sypialni mężczyzny. Na korytarzu wpadłam na Hanhyunga. - Cześć młody. - chłopak spojrzał na mnie spod byka. - Tsa siema. Jak się czuje ojciec?- zaskoczyło mnie jego pytanie. - Nie byłeś u niego? - Byłem jakieś 3 dni temu, a on nie wychodzi od siebie, żyje więc chyba nie mam się czym martwić.- nie mogłam uwierzyć w słowa chłopaka. - Mieszkając razem nie byłeś u ojca, który jest ranny od 3 dni? - chłopak wzruszył ramionami. - No jakoś tak wyszło że nie. - wzruszył ramionami i spuścił wzrok. - O co jesteś zły na ojca?- na moje pytanie od razu podniósł wzrok. - Skąd Ty... - Widzę przecież. Jeśli chcesz możemy wyskoczyć na jakąś kawę czy coś. - pogrzebałam chwilę w torebce i wyciągnęłam wizytówkę. - Zadzwoń gdy najdzie Cię ochota na pogawętke. - poklepałam to po ramieniu i zaczęłam schodzić po schodach w dół do wyjścia. - Dzięki Em. - Zatrzymały mnie jego słowa i odwróciłam się do niego z uśmiechem. - Nie ma za co Han. - odpowiedziałam i ruszyłam już do wyjścia. - Napewno zadzwonię! - krzyknął za mną. - Na to liczę! Narazie!- machnęłam ręką i wyszłam z domu Kimów. Wsiadłam do auta z szoferem i kazała mu jechać do firmy. Jednak nic nie może wiecznie trwać a zwłaszcza mój spokój. - Ktoś na panią czeka w gabinecie. - powiedział portier kiedy go mijałam. - Przedstawił się jako Pani brat. - zbladłam. Skinęłam mu głową i ruszyłam do windy wcisnęłam przycisk piętra i dopiero teraz zauważyłam jak bardzo drżą mi ręce. Na litość boską. - Em wdech i wydech. - mruknęłam do siebie. Po chwili drzwi windy się otworzyły a ja na nogach jak z waty ruszyłam do swojego gabinetu. Chwyciłam za klamkę i pchnęłam drzwi. - Co ty tu robisz Bastien. - warknęłam a on ruszył mu mnie. Z jego oczu buchały błyskawice. Czułam ucisk w klatce jakby ktoś położył tam cegłę. - Tego co zawsze. - chwycił mnie za szyję i przycisnął do ściany. - Dam Ci te pieniądze. Tylko poczekaj - szepnełam. - Ile mam jeszcze czekać? - Złapałam drugą fuche. Daj mi jeszcze dwa miesiące. - Niech będzie ale będę o sobie przypominał. - warknął naciskając się w moja stronę tak że czułam jego oddech na swoim policzku zacisnęłam powieki. Chwilę później poczułam uderzenie i ból brzucha. Skinęłam, a gdy mnie puścił upadłam na podłogę. Wtedy drzwi do pokoju się otworzyły a do pokoju wparował Namjoon. - Em miałem podrzucić Ci...- widząc mnie na podłodze a obok Bastiena podszedł do mnie i pomógł mi wstać- Co tu się dzieje i kim Ty do cholery jesteś. - Em źle się poczuła prawda siostrzyczko?- uśmiechnął się - Tak, Namjoon nic mi nie jest, zakręciło mi się w głowie poprostu. - Podeszłam do biurka i usiadłam na fotelu. - Bastien już i tak wychodzi. - Tak. To narazie siostra i pamiętaj o naszej umowie. - machnął ręką i wyszedł. Wzrok Namjoon z niego przeniósł się na mnie. - Napewno wszystko w porządku? Nie trzeba wzywać karetki? - spojrzałam na mnie. - Nie. Taehyung dzwonił do Ciebie w sprawie Kitty? - Tak, ale ciężko ją namierzyć jest jak duch. - Trzeba rozpuścić wici na mieście że jest dobrze płatna robota. Może sama się odezwie. - Trzeba spróbować. Zajmiesz się tym? - Jasne. - To ja spadam zostawiam Ci papiery. Kaira i tak zaraz będzie wrzeszczeć że spóźniłem się na obiad. Narazie trzymaj sie. - Dzięki Ty też.- kiedy Namjoon wyszedł odetchnęłam z ulgą. Teraz zostało mi tylko skołować pół bańki. Tylko jak? Kiedy wracałam do domu było grubo po 22. Szukając kluczy pod drzwiami mój telefon zaczął dzwonić jak szalony. - Boże święty przed chwilą wróciłam. - na wyświetlaczu widniał nieznajomy numer. Marszcząc brwi odebrałam od razu. - Halo? - Em? To Ty? - Han? Coś się stało? - Powiedziałaś że będę mógł zadzwonic jak będę chciał pogadać. - No tak ale... - Jestem niedaleko twojego mieszkania mogę wpaść? - Han dopiero wróciłam. - Och.. rozumiem... No nic może jutro..- w jego głosie wyczułam coś dziwnego. - Wpadnij i tak pewnie nie zasnę... Pogadamy. - nie chciałbym przeszkadzać - W porządku wpadnij czekam pa. - - Będę za 30 min. Pa - rozłączył się. Rzuciłam torbę w przedpokoju i od razu poszłam pod prysznic. Na moim brzuchu zaczął pojawiać się piękny fiolerowo- czarny siniak to samo na szyji. Westchnełam i gdy się umyłam i ubrałam do moich drzwi ktoś zapukał. W judaszu zobaczyłam Haha. Od razu otworzyłam i wpuściłam chłopaka do mieszkania. - Cześć. Jesteś głodny? - Może trochę. - Zaraz nam coś zamówię. Ostatnio nie miałam czasu iść do sklepu. - W porządku mi to obojętne. - przyglądałam mu się przez chwilę. Kiedy zamówiłam nam jedzenie usiadłam obok chłopaka i nie wiedziałam od czego zacząć. - Nie czujesz się niezręcznie?- spojrzał na mnie A ja wytrzeszczyłam na niego oczy. - Dlaczego miala bym? - Jestem synem twojego szefa. - Co nie znaczy że nie możemy się zaprzyjaźnić- uśmiechnęłam się delikatnie. - Fakt. - odparł i zaczął tak jak jego ojciec przygryzać dolną wargę gdy nad czymś intensywnie myślał. - pozwól że napije się wina.- podeszłam do szafki i wyciągnęłam jedno otwierając je i nalewając sobie do kieliszka usiadłam obok chłopaka. - Więc? O co chodzi? - Mogę Ci zaufać? - Oczywiście. - wzięłam łyka wina. - Czy mogłabyś mnie rozprawiczyć?- na to pytanie zawartość moich ust znowu znalazła się na zewnątrz.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.