#3

178 6 1
                                    

POV Em

    Siedziałam za biurkiem w pokoju, który został mi przydzielony przez Taehyunga. Sprawdzałam dokumenty czy wszystkie są podpisane przez Tae i układałam je chronologicznie. Niektóre z nich musiałam wprowadzić do komputera. 
 Wstałam w końcu od biurka i rozciągnęłam się, nie lubiłam nigdy pracy siedzącej i będąc tu czułam się jakbym był w tym miejscu za karę. Miałam jednak nadzieję, że niedługo się to zmieni. 
   Koło południa usłyszałam pukanie do drzwi.
- Proszę - powiedziałam i spojrzałam na osobę znad  papierzysk - Bon Si - ucieszyłam się na jej widok i wstałam podchodząc do niej z szerokim uśmiechem.
 - Pierwszy raz widzę, żeby ktoś się tak cieszył na mój widok. - kobieta się uśmiechnęła i przysiadła na krawędzi biurka. - Ale mniejsza z tym co powiesz na chwilę przerwy i wypad na kawę?
- Pewnie, ale co z szefem? Może będzie czegoś potrzebował?
- Tae? - zdziwiła się - Jest od rana na spotkaniach pewnie już dziś nie pojawi się w firmie.
- I nie wziął żadnej z nas do asystowania?
- Kochana są takie spotkania na, których jesteśmy zbędne.- uśmiechnęła sie - to co idziemy? - wstała i podeszła do drzwi łapiąc za klamkę i w tym samym momencie ktoś popchnął drzwi by wejść do środka. Dziewczyna odskoczyła  i wpadła na mnie, ledwo utrzymałam równowagę, obie spojrzałyśmy na sprawcę.
- Ile razy miałam ci mówić, żebyś uwarzał jak łazisz ciapo - usłyszałam BonSi, która patrzyła na uśmiechniętego Namjoona - Dobrze, że chociaż drzwi są w całości.
- Nie powiedziałbym tego samego o twoim biurku. - wyszczerzył się.
- Namjoon do cholery!
- Przecież żartuje. Gdzie Taehyung?
- Na sptkaniu z kontrachentem z Włoch. - spojrzałam jak mina Namjoona się zmienia i z wesołego stał się nagle skupiony i zamyślony. -  Pewnie wróci już do domu.
- Dobra w porządku. Powiedz mu, że byłem gdyby dzwonił. Będę uciekał, narazie dziewczyny. - powiedział i wyszedł zatrzaskując drzwi, które po chwili wisiały tylko na dolnym zawiasie, a Bon Si tylko westchnęła.
- Zapłace za to - usłyszałyśmy gdzieś z głębi korytarza.
- Akurat - odkrzyknęła mu dziewczyna.
- On tak zawsze? - zapytałam
-Że wszystko psuje wokół siebie? To tak potrafi zepsuc winde stojąc tylko w niej. - roześmiała się i pociągnęła mnie za rękę w strone wyjścia.

***
Jakiś czas później szłyśmy spacerkiem przy fontannach z których wytryskiwała woda, chłodząc i nawilżając powietrze wokół.
- Ładnie tu lubie tu przychodzić - odezwałam się.
- Dobrze że mamy ten skwerek bliko pracy. Długo mieszkasz w Seulu?
- Nie długo kilka lat. Dużo pomógł mi Jungkook kiedy się tu przeprowadziłam.
- Nasz Kooki? Ten badboy który myśli tylko o sobie, który na każdą impreze przychodzi z inną dziewczyną? Ten mały narcyz?! Nie pomyliłaś go z kimś? - roześmiałam się na jej słowa.
- Tak ten sam. Na pocątku też tak myślałam kiedy poznałam go w Polsce w klubie Taehyunga - zasłoniłam ręką usta.
- Czyli wiesz kim jest Tae, Jungkook, i reszta? - pod jej ciekawskim spojreniem spuściłam wzrok na kubek kawy trzymany w rękach.
- Wiem, od samego początku wiedziałam. 
- Więc kim jesteś Em? - na to pytanie podniosłam głowę i spojrzałam przed siebie.
- Jestem tylko zwykłą dziewczyną z małej wsi z Polski, która posmakowała świata i się nim upaja - odpowiedziałam z uśmiechem i spojrzałam na dziewczynę, na co ta kiwnęła głową.
- Uważaj tylko byś się nie zachłysnęła tym światem. Ludzie są źli, uważaj na nich Em, jesteś młoda, czerp z życia ile się da tylko uważaj na to z kim się zadajesz.
- Co masz na myśli? - spojrzałam na nią zaciekawiona.
- Nic takiego, ktoś mi kiedyś dał radę.
- Jaką?
-" Nie ufaj nikomu, nawet tym, których znasz, a zwłaszcza sobie."
- I co nie ufasz nikomu?
- Ufam, tylko podchodzę do nich z dystansem, tak jak kiedyś powidziała mi Sofia, żona Tae.   
- Dużo dobrych rzeczy słyszę na temat Sofii. - uśmiechnęłam się.
- Sofia była niesamowitą kobietą, jedyną w swoim rodzaju.- usłyszałyśmy za sobą i spojrzałyśmy na sprawcę.
- Jungkooki jak nas znalazłeś? - uśmiechnęłam się i wstałam na przywitanie całując go w policzek.  Chłopak podszedł do BonSi i poczochrał ją po włosach, na co ta zabiła go wzrokiem.
- Nie pozwalaj sobie gówiarzu - burknęła ale uśmiechnęła się do niego.
- I tak wiem, że mnie lubisz - zaczeli się droczyć miedzy sobą. - Byłem w firmie i portier powiedział że wyszłyście na kawę.- zwrócił się w moją stronę z tym swoim króliczym uśmiechem wypinając nam język.

I'm your boss, honeyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz