Rozdział 5. Poznanie prawdy.

143 6 0
                                    

/Piotrek/

Kiedy załoga doktora Banacha pojechała na wezwanie ja wyjąłem z szafki Nowego jego torbę. Wziąłem telefon Nowego. Wszedłem w połączenia. Większość było od "Maryna". Spojrzałem na Kubę który podszedł do torby i wyjął z niej jakieś czerwone pudełeczko. Kiedy Kuba otworzył pudełeczko zauważyłem... Obrączkę?! Nie wiedziałem, że Nowy się ożenił. Z pomocą Kuby namierzyłem numer tej Maryny. Gdy wyświetlił się adres gdzie był ten telefon ostatnio logowany pojechałem tam. Zaparkowałem pod domem. Wysiadłem z auta i zamknąłem samochód. Poszedłem do drzwi i zapukałem do nich. Trochę czekałem ale w końcu otworzyła mi kobieta trzymająca małe i płaczące dziecko na rękach.

-Dzień dobry.- Powiedziałem patrząc na kobietę. 

-Emm... Dzień dobry... Coś się stało?- Spytała się kobieta. Była chyba lekko zdenerwowana.

-Tak... Chodzi o mojego kolegę z pracy. Ale lepiej jak porozmawiamy o tym w środku.- Powiedziała, a kobieta mnie wpuściła. Wszedłem do środka, a po chwili usłyszałem kolejny płacz.

-Przepraszam pana za to... Mam teraz z mężem urwanie głowy.- Powiedziała kobieta idąc do jednego z pokoi. Poszedłem za nią. Zauważyłem w pokoju te kilka rzecze które zostały skradzione.

-Spokojnie proszę pani. Jeśli mogę spytać. Co się dzieje z tymi malcami?- Spytałem się patrząc na malucha w łóżeczku z podłączonym cewnikiem.

-Nasza córeczka Ania ma problemy z obiema nerkami, a synek Wiktorek z sercem.- Powiedziała kobieta głaszcząc malucha którego miała na rękach.- Byłam dziś w szpitalu. Dowiedziałam się, że nasze maluchy są na końcu listy. Wiki miał przejść przeszczep serca, a Ania nerek. Leczenie w domu jest bardzo kosztowne, a nas nie stać na taki wydatek.- Na słowa kobiety zrozumiałem, że Nowy ukradł te rzeczy tylko dlatego by jego dzieci żyły.

-Spokojnie. Lepiej będzie jak weźmie pani dzieci i pojedziemy do szpitala. Znajdziemy rozwiązanie by maluszki przeżyły.- Powiedziałem kiedy kobieta położyła malucha do łóżeczka.

-Więc o co dokładnie chodziło?- Spytała się kobieta.

-Mój kolega Nowy... Znaczy Gabriel miał wypadek. Jest w szpitalu.- Na moje słowa kobieta prawie upadła ale złapałem ją.

-A-Ale żyje?- Spytała się kobieta ze łzami w oczach.

-Spokojnie proszę pani. Jest w dobrych rękach.- Powiedziałem sadzając kobietę w fotelu.- Niech pani się uspokoi, a ja spakuję pani dzieci. Tylko potrzebne będą książeczki zdrowia dzieci i ich wyniki badań.- Po spakowaniu potrzebnych rzeczy pojechałem z kobietą i dziećmi do szpitala. Górska od razu przyjęła dzieci na oddział. Sam poszedłem do Wiktora który stał przy sali operacyjnej.

-Wiadomo co z Nowym?- Spytałem się kiedy Wiktor spojrzał na mnie.

-Ma krwiaka. Poza tym gdzie byłeś?- Spytał się kiedy usiadłem obok niego.

-Jak powiem doktorowi to będzie doktor w szoku.- Powiedziałem patrząc na niego.- Pojechałem do pewnej kobiety. Dowiedziałem się trzech rzeczy. Dobrej, złej i pół na pół.- Powiedziałem patrząc na Wiktora

-Mów.- Odpowiedział spoglądając na mnie.

-Dobra jest taka, że odnalazłem skradziony sprzęt. Pół na pół jest taka, że nie ciekawa jest sytuacja tam. A zła jest taka, że... Emm...- Nie wiedziałem jak to powiedzieć.

-Piotrek mów.- Odparł doktor Banach.

-Zła jest taka, że... Bo Nowy i ta kobieta są małżeństwem i... Mają dwójkę dzieci no i...- Nie dokończyłem bo Wiktor mi przerwał.

-Nowy założył sobie rodzinę i to ma być zła wiadomość?- Spytał się doktor.

-Chodzi o to, że te dzieciaki... No nie najlepiej z nimi. Kobieta mówiła, że ich synek ma problemy z sercem. Zaś córka problemy z obiema nerkami. Maluchy potrzebują przeszczepu ale są na końcu listy.- Powiedziałem. Wiedziałem po minie Wiktora, że jest w szoku.

annaraiter_nasygnale

Nadzieja gaśnie ostatnia.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz