Nie taka była umowa

138 10 1
                                    

Obudziłam się, kiedy pierwsze promyki słońca dotknęły mojej twarzy. Moja sielanka jednak nie trwała długo, bo gdy tylko otworzyłam oczy, zamarłam ze strachu.
" To nie był sen?!"— pomyślałam w panice, czując zapach świeżo wypranej pościeli i spoglądając na ciemne, ręcznie rzeźbione meble.
Zaczęłam rozglądać się za moim ubraniem, ale nigdzie nie mogłam go znaleźć. Za to zamiast niego na krześle znajdowała się nowa bielizna, na której leżał kapelusz z zieloną wstążką. Na szafie powieszona była prosta, ale elegancka suknia w ciemnozielonych kolorach.
Po przemyciu się wodą z miski i upięciu włosów w kok, w czym pomogła mi srebrzysta spinka, którą znalazłam w toaletce, ubrałam się w moje nowe ubranie.
Wyszłam z pokoju na korytarz, nie będąc pewna, co teraz mam zrobić.
Przypomniało mi się jednak, że Vladimir mówił coś o woźnicy, więc postanowiłam poszukać najpierw jego, a potem zobaczyć jak sprawy się potoczą. Stwierdziła, że wyjdę na zewnątrz, ale moje plany zmieniły się, kiedy po zejściu do holu poczułam apetyczny zapach. Postanowiłam pójść za nim, co bardzo mi się opłaciło, nie dość, że znalazłam woźnice, to jeszcze załapałam się na śniadanie.
— Pani Rose — zwrócił się do mnie oficjalnie. — Pokażę najpierw pani rezydencję i wytłumaczę pokrótce, na czym będzie polegać pani zadanie tutaj, a następnie pojedziemy do miasta, żeby mogła pani zabrać swoje rzeczy, ja w tym czasie załatwię parę spraw — powiedział spokojnym głosem mężczyzna, kiedy wgryzłam się w wielkiego rogalika.
Przełknęłam kęs.
— Długo tu pracujesz?
Mężczyzna wydawał się zdziwiony tym pytaniem. Spojrzał na mnie i zamrugał szybko parę razy, zanim udzielił mi odpowiedzi. Dało mi to czas, żeby uważnie mu się przyjrzeć. Jego twarz wydała się dziwnie znajoma, jednak nie mogłam sobie przypomnieć, gdzie go wcześniej mogłam widzieć.
— Przyjechałem tutaj wraz z Panem Vladimirem — odpowiedział w końcu.
— Od dawna go znasz?
— Służę jego rodzinie, odkąd skończyłem czternaście lat.
Spojrzałam znowu na zgarbioną postać mężczyzny, który przyglądał mi się uważnie, jakby wydawało mu się, że też skądś mnie kojarzy, tylko nie pamiętał skąd. Czułam, jak wzrasta we mnie, jakiś dziwny niepokój, postanowiłam więc szybko zacząć jakiś nowy temat.
— To całkiem sporo. Musisz go pamiętać jeszcze jako dziecko.
Mężczyzna uśmiechnął się dość tajemniczo, co sprawiło, że po moich plecach przebiegł nieprzyjemny dreszcz.
— Można tak powiedzieć.
Po śniadaniu udaliśmy się na obchód posiadłości. Była ona całkiem ładna, chociaż trochę zaniedbana.
W szczególności mój zachwyt wzbudził ogród, w którym znajdowała się stara altana. Od razu jednak zostałam poinformowana, żebym uważała, kiedy tu przebywam, ponieważ każą rośliną, zajmuje się osobiście Vladimir, a z każdej wyrządzonej szkody osobiście wyciąga surowe konsekwencje. Nie pytałam o więcej szczegółów, wolałam nie wiedzieć. Szłam więc tylko po kamiennych ścieżkach, przyglądając się uważnie rośliną, wypatrując tych o leczniczych właściwościach. Było to już skrzywienie, pozostawione mi przez moją matkę, która często wysyłała mnie po lecznice zioła do lasu, który znajdował się tuż za oknami naszego dom.
Następnie obeszliśmy starą stodołę, w której znajdował się powóz i budynek obok, w którym znajdowała się stajnia, gdzie trzymane były dwa siwe konie. W końcu nadszedł czas na samą rezydencję, a właściwie tylko na jedno pomieszczenie, które znajdowało się na piętrze w lewym skrzydle. Był to niewielki gabinet, z biblioteczkami i biurkiem zawalonym dokumentami, spod których ledwo wystawała otwarta księga rachunkowa. Woźnica przełożył papiery i odsłonił ją w całości.
— Jeszcze do niedawna zajmował się tym pan Vladimir, ale teraz ten obowiązek spada na panią.
Spojrzałam z przerażeniem na otwartą księgę.
— Ale ja nie umiem czegoś takiego prowadzić.
— No to będzie musiała pani znaleźć kogoś, kto panią jak najszybciej nauczy. Niestety w tym nie jestem w stanie pomóc.
Od razu na myśl przyszedł mi kapłan. W końcu on musiał umieć prowadzić księgę rachunkową.
— Tak zrobię — odpowiedziałam z uśmiechem, który miał zamaskować moje zagubienie w całej tej sytuacji.

Moonlight Lovers: Pamiętnik różyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz