Koniec całorocznych egzaminów wiązał się dla chłopaków z pewnym zobowiązaniem. Zawsze zakończenie tych katorg musieli podsumować dużym, ale niewinnym kawałem. W czwartej klasie oczywiście nie było inaczej. Dopracowali oni każdy detal i nic nie mogło nie pójść po ich myśli.
- Halo, Syriusz, słyszysz mnie? - James nachylał się nad lusterkiem dwukierunkowym i wyczekiwał, aż Syriusz w końcu da im znak.
- Tak, słyszę. - nagle w lusterku pojawił się Black, wyglądający na lekko zdyszanego. - Właśnie podłożyliśmy z Peterem łajnobomby. Teraz wasza kolej.
- Dobra, już biegniemy. - chłopak schował lusterko do kieszeni od szaty, po czym spojrzał na swojego towarzysza. - Chodźmy już.
- Nadal nie wierzę, że znowu daje wam się w to wciągnąć. - westchnął Lupin, podnosząc się z podłogi.
- Później będziesz nam za to dziękował, zobaczysz. - uśmiechnął się szeroko. Razem ze swoim przyjacielem szybko pobiegł w stronę końca korytarza.
Biegli ile sił w nogach, aby jak najszybciej dotrzeć do Wielkiej Sali i dokończyć fazę drugą ich spektakularnego planu. Remus nie był w dobrej formie ze względu na nadchodzącą pełnię, dlatego bieganie w szybkim tempie, nie należało dla niego do najprzyjemniejszych. Zmęczony zatrzymał się na chwilę, ciężko dysząc.
- James... Zwolnij.. Mamy jeszcze dużo czasu... - mówił, nabierając co chwila większej dawki powietrza. Chłopak jednak nie przejął się zbytnio prośbą i odwrócił głowę w jego stronę, nadal biegnąc.
- Remus, nie mamy czasu! Zaraz wszyscy uczniowie będą na kolac.. - nie dane było mu dokończyć, ponieważ z całej siły uderzył w otwierające się drzwi.
*
- Myślicie, że się obudzi? - spytał lekko przerażony Peter.
- Nie, umrze z powodu uderzenia się głową o drzwi. - zażartował Syriusz, patrząc na przyjaciela leżącego nieprzytomnie na podłodze.
Brunet przez kilka chwil nie rozumiał co się właściwie dzieje. Cały czas miał zamknięte oczy, a głowa bolała go tak mocno, że nie był w stanie podnieść jej chociaż o kilka centymetrów. Jedyne co starał się w tym momencie robić, to po rozmowie ludzi obok niego wywnioskować co się stało.
- Właściwie co ty robiłaś w klasie, Evans? - zapytał zdziwiony Black. - Sprawdzaliśmy ją i była pusta. Umiesz być niewidzialna? Zdradź swój sekret!
- Byłam na zapleczu i sprzątałam fiolki na półkach, Slughorn mnie poprosił. - szybko wytłumaczyła się dziewczyna. - Nie miałam pojęcia, że ktoś będzie biegł akurat w drzwi!
- Mówiłem wam, żebyście sprawdzili dokładniej klasy... - westchnął Lupin załamany ich niedokładnością. - Teraz proszę, James leży z wielkim guzem na czole.
- A wy co kombinowaliście? Nie mówcie mi, że kolejny kawał? - spytała rudowłosa tonem pełnym dezaprobaty. - Czy wam to się kiedyś znudzi?
- Spokojnie, o to się nie martw. Mogę zapewnić, że dostarczymy ci rozrywkę do końca szkoły. - wyrecytował Syriusz, jak James zgadywał, z szerokim uśmiechem na twarzy.
Chłopak nagle przypomniał sobie wszystko. Biegł razem z Remusem pod wielką salę, kiedy zderzył się z otwierającymi się drzwiami i stracił przytomność. Po rozmowie wywnioskował, że musiała to przypadkowo zrobić Evans.
- Może pójdźmy z nim do Pani Pomfrey? Albo do Mcgonagall? - zasugerował Peter, nachylając się nad chłopakiem i patrząc na czerwony ślad zdobiący jego czoło.
- Tak, może od razu pójdziemy do opiekunki, przyznamy się jej co do żartu i damy się ukarać. - brunet spojrzał na niego z politowaniem.
- Ale nie wydasz nas Lily, prawda? - czarnowłosy zapytał dziewczynę z przesłodzonym głosem.
- Tym razem wam odpuszczę, ale wiedzcie, że to było bardzo niedojrzałe i głupie! - zaakcentowała ostatnie dwa słowa, po czym nachyliła się nad Potterem, czekając aż się obudzi.
Potter powoli otworzył oczy. Pierwsze co ujrzał to twarz dziewczyny, nachylającej się nad nim i przyglądającej mu się. Widząc jak chłopak budzi się, odetchnęła z ulgą. Z tyłu zauważył swoich przyjaciół, którzy również na niego patrzą. Swój wzrok ponownie przeniósł na zielone oczy dziewczyny. Lily śmiechnęła się do niego delikatnie, a James poczuł jak grunt się pod nim rozpływa.
- Jak się czujesz? - przyłożyła mu delikatnie rękę do czoła, na co syknął z bólu, jednak nie odrywał od niej wzroku ani na chwilę. - Wybacz, nie wiedziałam, że jesteś tuż za drzwiami. Poza tym gdybyście nie wpadli na kolejny kawał, to pewnie nie doszłoby do tego...
- Bardzo boli cię głowa? - zapytał Remus, łapiąc go za ramię aby pomóc mu wstać.
- Nie.. znaczy chyba.. - brunet nie do końca kontaktował, ponieważ nie mógł oderwać wzroku od gryfonki.
- Och to super, chodźmy pod Wielką Salę bo zaraz inni przyjdą. - Syriusz klasnął w dłonie, na co Lily skarciła go wzrokiem.
- Zwariowałeś? Nie widzisz, że ma siniaka na czole? Wy i te wasze pomysły... - skrzyżowała ręce na piersi. Podniosła się z podłogi i otrzepała szatę z kurzu. - Radzę wam odpuścić sobie te idiotyczne dowcipy i pójść z nim - wskazała palcem na Jamesa - do skrzydła szpitalnego.
- Dziękuję. - to jedyne co chłopak zdołał z siebie w tym momencie wyksztusić. Lily zdziwiła się, jednak uśmiechnęła się do niego delikatnie i skierowała się w drugą stronę korytarza.
- Czemu jej podziękowałeś? Przecież prawie zmiażdżyła cię drzwiami. - Peter zmarszczył brwi. James uniósł się do pozycji siedzącej i odwrócił głowę w jej stronę.
- Nie doszłoby do tego gdyby James nie biegł. - zauważył Remus. - Od samego początku mówiłem wam, że to głupi pomysł.
- Wyluzuj, to tylko niewinny żarcik. Poza tym siniak szybko zejdzie, prawda? - Black spojrzał na swojego przyjaciela z nadzieją, że się z nim zgodzi.
- Evans jest naprawdę ładna. - powiedział, nie odrywając wzroku od sylwetki dziewczyny. Chłopcy wymienili zdziwione spojrzenia. Zwykle Potter nie przepadał za Lily. Zawsze powtarzał: ona ciągle psuje nasze żarty, kompletnie nie zna się na tym co jest śmieszne, dlatego było to dla nich dużym zaskoczeniem.
- No.. jest.. chyba.. - wyjąkał Peter, nie do końca rozumiejąc co on ma na myśli.
- James, chyba za mocno uderzyłeś się w głowę. - stwierdził Syriusz, po czym pomógł mu wstać.
- Tak.. może masz rację.. - chłopak podniósł się z podłogi. Mimo tego co powiedział, był wręcz pewny, że gryfonka tak łatwo nie opuści jego myśli.
*

CZYTASZ
runaway kids // the marauders era
De TodoHuncwoci byli dla Lily idealną definicją chaosu. Jeżeli miałaby wskazać kogoś, kto przypominałby jej totalny nieład oraz bałagan, wskazałaby właśnie tą specjalną czwórkę przyjaciół. Przed większość lat swojej nauki w Hogwarcie próbowała wyciszyć ich...