* * *
HermionaTo spotkanie z Lupinem nie należało do najprzyjemniejszych.
Mężczyzna wydawał się niesamowicie poddenerwowany tym, że sprawa ze Smithami stanęła w martwym punkcie. Rzucał dokumentami po biurku, jakby to miało w jakikolwiek sposób pomóc im ruszyć sprawę do przodu. Wiedziała, że nie jest wściekły na nią, ani na Malfoya, tylko raczej na to, że Smithowie okazali się cholernie przebiegli i sprytni.
– Dobra. Draco. – Remus uniósł oczy znad pomiętych kartek, które kilka minut temu były jej raportem. – Odsuwam cię na kilka dni od sprawy. Jesteś potrzebny mi przy czymś innym, a ty Hermiono – zwrócił podkrążone oczy w jej kierunku. Chyba zbliżająca się pełnia podsycała zdenerwowanie Lupina. – Spotkaj się z tym Evanem.
– Mam iść z nim na randkę? – spytała głucho.
To właśnie o tym między innymi pisała w raporcie, tłumacząc jak podeszła mugola i miała cholerną nadzieję, że nie będzie musiała się zgadzać.
– Wiem, że jest to dla ciebie trudne – Remus potarł pobladłą twarz – ale musisz.
Zerknęła w stronę blondyna, który od chwili, gdy Główny Auror zaczął rozpieprzać dokumenty po masywnym biurku, stał z rękami splecionymi za plecami i z niesamowitym spokojem patrzył na wściekłość przełożonego. Malfoy chyba musiał zauważyć jej spojrzenie, bo lekko odwrócił głowę, a wtedy zobaczyła, że szczęki chłopaka są mocno zaciśnięte. Zapewne, gdyby spojrzała za jego plecy, zobaczyłaby dłonie zwinięte w pięści.
– Dobrze, Remusie, jeśli tego wymaga powodzenie tej misji, to za chwilę napiszę do niego list.
Ciche prychnięcie od strony byłego księcia Slytherinu dało jej znać, że właśnie dość mocno mu się naraziła i czekała ją kolejna umoralniająca gadka, że wcale nie musi tego robić, a on wtedy żartował o rozkładaniu nóg.
Lupin westchnął, zwracając tym jej uwagę na siebie.
– Naprawdę nie chcę cię tak narażać, Hermiono, ale jesteśmy dosłownie w czarnej dupie. Śmierciożercy znikają jak pieprzone bańki mydlane. – Znów chwycił jedną z teczek, by po chwili ją upuścić. – Oczywiście nie pójdziesz bez obstawy. Nie chcę stracić jednego z najlepszych agentów, gdyby coś poszło nie tak.
Lupin uniósł wzrok w stronę Malfoya.
– Draco, dla ciebie mam inną misję i niestety nie mogę wysłać na nią kogoś innego.
– To, kto będzie chronił Granger?
– Caleb.
***
– Mam ochotę za karę wciągnąć cię w któryś z pustych gabinetów i zerżnąć.
Spojrzała na idącego obok niej Malfoya, po czym stanęła, gdy dotarł do niej sens słów.
Nie. On nie żartował.
– Słucham?
Blondyn obrócił się w jej stronę i zmrużył oczy.
– To, co słyszałaś, Granger – warknął. – Mam ochotę cię za karę przelecieć.
– Merlinie, za jaką karę? – parsknęła, poprawiając w ramionach stos teczek, które wepchnął jej Remus. Co kilka dni dawał jej stare raporty z misji Aurorów do sprawdzenia, bo chyba jako jedyna umiała wyłapać błędy w ich poczynaniach.
– Pchasz się w łapy faceta, który zapewne przeleciał pół Londynu plus wszystko, co się nie rusza a ma chociaż jeden otwór.
– Malfoy, źle spałeś, czy co? – Znów poprawiła teczki. Cholera, były dość ciężkie i niewygodne w trzymaniu. – Przecież nie zamierzam pchać mu się do łóżka. To tylko randka. Wiesz, co to randka?
CZYTASZ
Zlecenie 2 / Dramione
Fanfiction- Jeśli mam umrzeć, to mam ostatnie życzenie skazańca. - Hm? - Kochaj się ze mną, Draco. Zawiera wulgaryzmy i sceny 18+