Nie kocha mnie

1.5K 75 65
                                    

* * * 
Hermiona 

Potarła zziębnięte ramiona, próbując nie patrzeć w kąty tego ponurego pomieszczenia. Była pewna, że te niewielkie mroczne miejsca zamieszkane są przez chmary pająków.

Przesunęła wzrokiem po wielkim łóżku, które wydawało się, że gdy tylko ktoś na nim usiądzie to od razu runie na podłogę. Zielona wyblakła narzuta była ponadgryzana zębem czasu i zapewne przez liczne rodziny moli a poduszki dawno straciły swój kształt.

Gzyms kominka, przy którym stała, żeby nieco się ogrzać, był popękany, a w niektórych miejscach marmur całkowicie się oderwał.

Przestąpiła z nogi na nogę coraz bardziej zirytowana. Została tu wepchnięta przez jakiegoś śmierdzącego Śmierciożercę dobrą godzinę temu i nic nie zapowiadało, że ktoś w najbliższym czasie przyjdzie i wytłumaczy o co, kurwa, tu chodzi.

To, że Malfoy jest parszywą gnidą, wiedziała od dnia, kiedy, ot tak, przerwał ich romans, mówiąc, że niestety jest zaręczony i z tym nic się nie da zrobić, więc żeby po prostu zapomniała.

Cholernie bolało, koszmarnie, ale cały żal i smutek przekształciła z powrotem w czystą nienawiść, do takiego stopnia, że w chwili, gdy Alexander dowiedział się o ich potajemnych spotkaniach, stała w drzwiach i patrzyła jak ze sobą walczą. 

Nawet się ucieszyła, gdy jasnowłosy kretyn dostał prosto w twarz jakimś porządnym zaklęciem.

A potem spotkała tego pieprzonego sukinsyna w Ministerstwie. Zbierało jej się na wymioty za każdym razem, gdy go widziała. Była pewna, że vice versa, bo zawsze patrzył na nią z takim obrzydzeniem, jakby nigdy nic ich nie łączyło. Wiedziała, że jest wkurwiony do granic możliwości, że przez nią pokłócił się ze swoim przyjacielem, chociaż wcale nie była tego warta...

Potarła twarz, dziwiąc się, że ten cholerny ogień wcale jej nie ogrzewa. Miała wrażenie, że nawet jeszcze bardziej wychładza jej ciało. Nos miała lodowaty.

Usiadła na brzegu obłażącego fotela i zaczęła liczyć głośniejsze trzaski drew w kominku. Gdy doliczyła czterdziestu trzech, dwuskrzydłowe potężne drzwi nagle się otworzyły, wypełniając ponure pomieszczenie cichym skrzypnięciem.

Zerwała się z miejsca, widząc zakapturzoną postać i chwyciła pogrzebacz, który był teraz jedyną bronią. Malfoy jej różdżkę wziął, gdy wiózł ją nieprzytomną do tego pieprzonego zamku.

– Spokojnie, księżniczko. – Mężczyzna skryty w ciemnym płaszczu uniósł dłonie, pokazując jej, że nie ma różdżki, a raczej ma, ale jej nie trzyma.

– Kim jesteś? – wysyczała, nie zamierzając nawet o cal opuszczać pogrzebacza.

Przybysz jeszcze bardziej uniósł ręce, po czym zrzucił kaptur.

Jej oczom ukazała się szczupła, przystojna twarz chłopaka, który kiedyś był dla niej przystanią spokoju, bezpieczeństwa i czułości, a stał się...

– Alex? – Tego było za wiele. Opuściła prowizoryczną broń.

Naprawdę była dla niej ważny. 

Lubiła go, kochała... ale jak brata, a ich krótki związek zapewne nawet bez romansu z Malfoyem na pewno by się rozpadł. 

Za dużo ich dzieliło, za mało łączyło.

– Co ty tu robisz? Malfoy też cię porwał?

– Malfoy? – Ciemne brwi uniosły się w górę, a na kształtnych ustach zagości lekki uśmiech. – Nie, skarbie. Jestem tu z własnej nieprzymuszonej woli.

Zlecenie 2 / DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz